Rozpoczynając ten cykl wpisów kulinarnych pisałam o zielonych warzywach. Zapomniałam wtedy wspomnieć o jeszcze jednym, ale postanowiłam, że napiszę o nim kiedy zacznie się sezon. Mowa oczywiście o cukinii. Inaczej nazywa się ją dość zabawnie kabaczkiem. Przywędrowała do nas z Włoch, a że z zagranicznych kuchni najbardziej lubię, a wręcz kocham właśnie włoską to i w cukinii zakochałam się od pierwszego kęsa.
Cukinia jest lekkostrawna. Zawiera potas, żelazo i magnez oraz witaminę A, C, K, PP i B1 oraz beta karoten. Zaletą cukinii jest to, że nie odkładają się w niej metale ciężkie. Ponadto warzywo odkwasza organizm i pozytywnie wpływa na proces trawienia, dlatego polecana jest przy problemach z nadkwaśnością. Na mój żołądek więc jak znalazł. Mamom muszę powiedzieć, że cukinia może być pierwszym warzywem, jakie mogą podać małemu dziecku. No i coś dla grubasów chcących schudnąć dla własnego zdrowia – cukinia jest niskokaloryczna i wspomaga odchudzanie! Można ją jeść na surowo, ale jak dla mnie lepsza jest kiedy przyrządzi się ją z innymi warzywami, a przede wszystkim ziołami. Moja kuchnia opiera się na ziołach. Przyprawy to najważniejszy, nieodłączny składnik moich dań i uważam, że warto przemyśleć ich użycie kiedy chce się nakłonić małego niejadka do zjedzenia obiadu!
Cukinia przywędrowała do nas z Włoch, ale możemy ją spokojnie uprawiać w naszych warunkach klimatycznych i glebowych. Wystarczy wsadzić do przygotowanej gleby pestkę i patrzeć jak rośnie piękny krzak, później rozkwita, a kwiaty zamieniają się w owoce, które potem rosną i rosną. No właśnie. Cukinia należy do dyniowatych, więc potrafi urosnąć do ogromnych rozmiarów. Jeśli kupujemy cukinię w sklepie czy na targu widzimy, że sprzedawane są małe bądź średnie owoce czyli po prostu młode. Takie są właśnie najlepsze! Mają twardszy miąższ, pestki są jeszcze drobne i kawałki nie rozpadną się podczas obróbki termicznej. Jeśli jednak kiedy sami je uprawiamy zdarzy nam się zapuścić zbyt duży owoc, nie szkodzi. Większe też można użyć do jedzenia. Pamiętajmy jednak, że młode mają miększą skórkę, a im starsze tym skórka twardnieje. Cukinie je się oczywiście ze skórką, no chyba, że starszy okaz ma tak twardą, że jednak lepiej obrać.
Cukinię można przyrządzić na przeróżne sposoby. Najprostsze są zwykłe kotleciki. Kroimy cukinię w plasterki grubości około 0,5 cm. Przygotowujemy mąkę, bułkę tartą i rozkłócamy jajko. Do jajka i bułki dodajemy trochę rozmarynu. Plasterki cukinii lekko solimy i panierujemy, a potem smażymy. Pychotaaa! Miłośnikom placków ziemniaczanych polecam dodać do nich startą na tarce cukinię! Leczo pochodzące z Węgier zna każdy. Robi się je z papryki. A czy wiecie, że równie pyszne jest z… cukinii? A cukinia z papryką daje połączenie smakowe nieziemskie. Muszę kiedyś napisać o papryce, bo to też pyszność nad pysznościami. Jeśli ktoś ma większe kulinarne ambicje jak ja i jest większym smakoszem to polecam pochodzącą właśnie z Włoch makaronową zapiekankę z cukinią, kurczakiem, pomidorami i mozzarellą. Pyszna jest też cukinia zapiekana z sosem jajeczno – serowym, podawana z młodymi ziemniakami. Cukinię możemy również faszerować na różne sposoby. Wystarczy przekroić ją w miarę równo na pół, wydrążyć trochę pestki i nałożyć farsz wg własnych upodobań. Farsz można zrobić z mięsa mielonego, kurczaka, kaszy, pieczarek czy różnych warzyw. Ja właśnie robiłam z mięsem mielonym, papryką i kaszą gryczaną oraz z dodatkiem prażonego słonecznika. Cukinię można też dodać do zup. Tylko nie zdziwcie się, jeśli w garnku znajdziecie potem niemal same brzegi ze skórką. Zachęcam do poszukania przepisów w internecie, który jest po prostu skarbnicą takich rzeczy. Na koniec smakowite foto moich cukiniowych „zapiekanek”.

P1030791