Nie tylko psy i koty potrzebują pomocy. Jeśli są wśród Was miłośnicy koni, kucyków, osiołków – te zwierzęta także czekają na Waszą pomoc. Pomagajmy koniom. To nie są małe pieski czy kotki, które można trzymać w domu. One potrzebują własnej stajni. Nie jedzą tego, co my, ani chrupek ze sklepu. Potrzebują obroku, siana, które kosztuje. Potrzebują też kontroli weterynaryjnych, a także usług kowala, bo zadbane kopyta to podstawa. To wszystko jednak kosztuje, dlatego nie są to zwierzęta utrzymywane dla przyjemności, jak psy czy koty. Te zwierzęta mają służyć, a często też przynosić zyski. Ciągną ciężkie wozy, dorożki, dźwigają ludzi na grzbietach, służą do hipoterapii albo jako atrakcje w gospodarstwach agroturystycznych, albo jako konie sportowe. Klacze mają rodzić źrebaki.
Jeśli koń, kuc czy osiołek zaczynają chorować, mają coraz mniej sił z powodu wieku, odmawiają posłuszeństwa, są niegrzeczne (bo człowieka nie obchodzi, że zwierzę może się bać, być zmęczone, może je coś boleć) i nawet bat nie działa, klacze nie mogą się zaźrebić, to stają się niepotrzebne. Bo nikt nie chce zwierzęcia, które nie przyniesie zysków, a będzie generowało koszty. Nikt nie myśli o weterynarzu, kowalu. Najprościej sprzedać handlarzowi, a ten natychmiastowo sprzedaje na rzeź, na mięso. Zwierzęta jadą zwykle do Włoch, gdzie są zabijane i to w sposób, o jakim nie chcecie wiedzieć. One też czują, boją się, cierpią. A handlarze patrzą też tylko na kasę, bo cena liczona jest za wagę, a koń waży te kilkaset kilo, do nawet i tony, co daje za jednego konia co najmniej kilka tysięcy złotych. Na szczęście są fundacje, takie, jak fundacja Centaurus, Benek, Koniki Moniki, które ratują choć część takich zwierząt. Jednak, by móc je uratować, muszą uzbierać te kilka tysięcy na wykup jednego konia. I znów muszą prosić o pomoc takich ludzi, jak my – kochających zwierzęta i wrażliwych na ich cierpienie. Więc pomagajmy koniom, kucykom, osiołkom, które nie zasługują na śmierć za pracę, którą wykonują przez lata.
Te zwierzęta są często bardzo zaniedbane, stare, chore, wychudzone, z przerośniętymi kopytami, ochwatami, zołzami, czy innymi schorzeniami np. stawów od ciężkiej wieloletniej pracy. Wymagają kowala, weterynarza. Transport od handlarza do stadniny fundacji też kosztuje, dlatego do cen za zwierzęta doliczane są także środki na późniejszą opiekę. Będę tu dodawała na bieżąco linki do zbiórek na konie, bo zazwyczaj są bardzo pilne – handlarze nie dają czasu, zwłaszcza na wpłatę zadatków. Nie chcą czekać, kiedy szybciej mogą dostać pieniądze od rzeźni. Nie chcą czekać aż chory koń padnie albo wychudnie jeszcze bardziej. Dla nich to biznes, na którym zgarniają grubą kasę. Nie przechodźmy obojętnie, pomagajmy koniom, kucykom, osiołkom i ratujmy te zwierzęta, ile się da.
Uratowane zwierzęta:
Kubuś, Dumbo, Basia, Perełka, Patryk, Pralinka, Gruby, Trzecia, Gutek.