To jeden z dwóch produktów, których nie może zabraknąć na jesiennym stole. Pierwszym są oczywiście grzyby. Dynia jest jednak warzywem i zawiera mnóstwo witamin, podczas gdy grzyby nie zawierają prawie żadnych składników odżywczych. Są to zwykle duże i dość ciężkie, twarde owoce barwy pomarańczowej lub zielonej. Zwykle okrągłe, ale zdarzają się i bardziej podłużne, zwłaszcza kiedy skrzyżują się z cukinią, a dzieje się tak w przypadku jednoczesnej ich uprawy w ogrodzie. Uprawa dyni nie jest uciążliwa, podobnie jak i cukinii. Wystarczy tylko wsadzić pestkę do ziemi. Jednak dynia potrzebuje większej przestrzeni, bo płoży się po ziemi, a cukinia to po prostu krzak. Pomarańczową barwę zawdzięcza oczywiście beta-karotenowi. Jest bardzo mało kaloryczna, a więc tak jak i cukinia stanowi skarb dla wegetarian oraz osób odchudzających się.
Miąższ zawiera sporo wody, ale i szybko syci dzięki zawartości błonnika. Bogaty jest również w potas i kwas foliowy. Zawartość beta-karotenu czyni z dyni warzywo o dużych właściwościach leczniczych, bo barwnik ten jest przeciwutleniaczem i chroni przed wolnymi rodnikami. Obniża też poziom cholesterolu. Jest też pomocny dla kobiet w ciąży zmagających się z mdłościami i wymiotami. Co można przyrządzić z miąższu dyni?
1. Powidło – Rozsmażamy dynię i oddzielnie jabłka, najlepiej kwaśne, np. renety. Następnie łączymy i smażymy dalej razem, doprawiając do smaku cukrem i kandyzowanym imbirem lub skórką pomarańczową. Osobiście polecam bardziej imbir. Wrzucamy też kilka goździków, które przed włożeniem do słoików wyjmujemy, bo później dynia za mocno naciągnie ich aromatem. Pakujemy do słoików najlepiej 0,9 l. Pyszny do naleśników, a najlepszy do ciasta.
2. Ciasto – Robimy kruche ciasto jak na szarlotkę. Rozgrzewamy powidło, cały słoik i dodajemy trzy łyżeczki żelatyny, żeby po upieczeniu nam się zsiadło. Wykładamy połowę ciasta na blachę, posypujemy lekko bułką tartą. Na ciasto wykładamy dynię i przykrywamy drugą częścią ciasta. Nakłuwamy widelcem i do piekarnika. Mniam! Miąższ dyni starty na tarce można też dodać do ucieranego ciasta surowy. Ja mam na przykład przepis na ciasto marchewkowe, gdzie dodaje się dwie szklanki tartej marchewki. Okazało się, że zamiast marchewki można dodać dynię i wychodzi równie pyszne! Miąższ możemy gotować lub piec w piekarniku.
3. Zupy kremy – O zupach kremach muszę kiedyś napisać oddzielny wpis, bo to jest fenomen wśród zup. Krem z dyni robi się bardzo łatwo. Można zrobić na dwa sposoby – na słodko i na słono. Osobiście wolę obiady w wersji na słono, bo nie stronię od czegoś słodkiego między posiłkami. Wystarczy więc ugotować wywar warzywny, jak na zupę jarzynową i później w tym wywarze ugotować pokrojoną dynię. Pamiętajmy, by przed gotowaniem pokroić wszystkie warzywa na kawałki w wielkości wymaganej przez blender. Następnie miksujemy zupę blenderem i stawiamy znów na ogniu. Zabielamy śmietaną i doprawiamy wg uznania.
Polecam poszukać przepisów w internecie, bo jest ich co niemiara, a w kuchni warto eksperymentować i nie bać się robić, bo się nie robiło nigdy. Raz nie wyjdzie, trudno. Uczymy się na błędach!
Jeśli mamy już dynię, nie możemy zapomnieć, że jadalne są również jej dojrzałe pestki. Zawierają cynk i lecytynę, więc mają właściwości przyspieszające przemianę materii. Wspomagają też pracę naszego mózgu. Olej z pestek dyni zawiera mnóstwo witamin i minerałów, więc ma podobne właściwości jak miąższ. Ich chrupanie jest zalecane panom ze względu na wpływ na prostatę i zapobieganie nowotworom. Pestki są też świetnym sposobem dla podejrzewających obecność niechcianych gości w swoim organizmie. Odrobaczanie może przebiegać wręcz gwałtownie! Ważne jednak, by pestki były świeże, miękkie i nie zostały obrane z ich zielonej błonki, bo to w niej znajduje się postrach pasożytów – kukurbitacyna!!! Jednak zanim będzie można je zjeść, jest z nimi trochę zachodu. Kiedy rozkroimy dynię, musimy najpierw wybrać pestki spośród włókien, którymi są otoczone. Oczywiście owe włókna wybieramy łyżką i odrzucamy przed użyciem miąższu. Wybrane z włókien pestki porządnie myjemy i osuszamy. Najlepiej włożyć je do piekarnika nagrzanego do 50 stopni. Kiedy już będą suche, czeka nas najbardziej mozolny etap czyli obranie pestek z wierzchniej, twardej otoczki. Jeśli czasem zielona błonka zejdzie – trudno, ale starajmy się ją zostawiać. Obrane pestki można chrupać do woli! Jednak można je też użyć do przygotowania niektórych smakołyków np.
– pasztetu – przepisów na pasztety z dyni jest cała masa. Ja mam jeden, sprawdzony i najlepszy pod słońcem, pasztet z pestek dyni i kaszy jaglanej. Gotujemy więc kaszę. Obieramy dwie szklanki pestek (ma być dwie szklanki obranych!!!). W rondelku dusimy na oleju pora. Możemy dodać do niego też marchewkę, pietruszkę, seler – wg uznania. Pestki, dwie łyżki sezamu, kaszę i duszone warzywa mielimy. Potem mieszamy, doprawiamy wg uznania, wykładamy do keksówki i do pieca. Z wierzchu pasztet zetnie się i zrumieni, a w środku będzie miękki i luźny. Znakomicie się rozsmarowuje na pieczywie i znakomicie smakuje. No właśnie, o wilku mowa!
– pieczywo – niemal w każdej piekarni znajdziemy chleb dyniowy, a więc wręcz naszpikowany pestkami. Możemy też sami upiec sobie w domu chleb, dając pestki do środka albo tylko na wierzch, bo najlepsze są uprażone na wierzchu.
– sałatki – tak jak pestki słonecznika, pestki dyni są świetnym dodatkiem do sałatek. Olej zaś może posłużyć do przygotowania dressingu.
Uprażone pestki dyni można zresztą po prostu chrupać. Są pyszne! Polecam dynię wszystkim dbającym o zdrowie i preferującym zdrowe odżywianie. Lenie niech się nie zrażają łuskaniem pestek. Jest to mozolne, ale ja np. to lubię. Ja zawsze lubiłam różne takie dłubaniny, łuskanie różnych nasion, fasolek itd. Niezły relaks i sposób na nudę. A dynia, to niezły sposób na urozmaicenie swojego jadłospisu. Przygotujmy z niej słodkie frykasy dla małych niejadków. Zawsze to trochę witamin, choć wiadomo, że obróbka cieplna niszczy część z nich. Dlaczego mnie nie dziwi, że ją kocham? Bo pokochałam wcześniej cukinię? Cóż, w końcu to ta sama rodzina. 😉