Jako, że mamy kolejne święta, wracamy do kulinariów. Jak ten czas śmignął, wydaje się, że dopiero było Boże Narodzenie, a już jest Wielkanoc. Tylko po pogodzie jakoś nie bardzo to widać. Zdążyliśmy się jednak już przyzwyczaić, że pogoda zwykle myli święta, bo na Boże Narodzenie przeważnie nie ma śniegu, a za to na Wielkanoc najczęściej bywa zimno i potrafi nawet poprószyć, zwłaszcza jeśli święta przypadają w końcówce marca. Teraz mamy święta aż w połowie kwietnia, a na lany poniedziałek zapowiadają nam deszcz ze śniegiem. No, ale wpis nie ma być o pogodzie, tylko o jedzeniu. Seria kulinarnych wpisów pojawiła się w okolicy Bożego Narodzenia, ale nie ze wszystkimi tematami wtedy zdążyłam. Zresztą pomyślałam, że warto coś zostawić na czas przed Wielkanocą. Tym sposobem możemy teraz zastanowić się nad tym czy lepiej jest gotować samemu czy kupować gotowe? Oczywiście nie tylko w kontekście przygotowania do świąt czy rodzinnych przyjęć, ale też codziennego odżywiania.
Miałam opublikować ten post najpóźniej w Wielki Czwartek lub piątek, ale przeczuwałam, że jeśli nie napiszę całości wcześniej to nie zdążę z publikacją na czas. Na szczęście blog to nie praca gdzie wszystko musi być idealnie na czas. Zresztą zawsze powinno być najważniejsze to, by coś było zrobione dobrze niż na czas, na szybko, bo jak się człowiek spieszy to łatwiej popełnić błąd, o czymś zapomnieć, coś przeoczyć. Nie bez powodu istnieje powiedzenie „jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy”. No więc zrobiła się świąteczna niedziela. Przygotowania trwały od pewnego czasu, ale w większości domów, tak jak i u mnie, najwięcej pracy było w czasie Triduum. Co jak co, ale na Święta wszystko musi być świeże, a nie mieć odstane kilka dni. Co się da zamrozić to się da i rozmrozić na same święta, ale jednak większość rzeczy trzeba zrobić tuż przed. Wiele osób dopiero w Triduum ma w ogóle czas na przygotowanie czegokolwiek. Myślę, że mimo wszystko większość osób decyduje się na przygotowanie wszystkiego samodzielnie. Taka już nasza tradycja, zresztą każdy wie, że swoje smakuje najlepiej. Tym bardziej na święta. I jak ogromna jest satysfakcja na widok zadowolonych gości i na to, że smakują im nasze potrawy. Jednak nie brakuje też osób, które nie gotują same nie tylko na święta, ale i na co dzień. Są to najczęściej single, którym nie chce się gotować samym sobie, a na niedzielny obiad czy na święta jadą do mamusi, która gotuje najlepiej na świecie. Sama jestem taką singielką – to znaczy, ja lubię gotować i gotuję sobie sama, ale na święta zawsze jestem u rodziców, z tym, że staram się przyjechać wcześniej, żeby pomóc w przygotowaniach. Nie lubię być na gotowe. Do osób, które nie gotują same zaliczymy też tych, którzy nie potrafią gotować i nie chce im się nauczyć, leni, którym się w ogóle nie chce gotować, a także osoby, które nie mają żadnych diet, problemów zdrowotnych i twierdzą, że nie muszą uważać i mogą jeść co chcą i gdzie chcą. Jakie wyjście mają takie osoby? Otóż wyjścia są dwa. Jedno to stołowanie się na mieście, w barze lub restauracji. Przy polskich zarobkach raczej pozostaje bar mleczny, gdzie można zjeść obiad w cenie do 20 zł. Drugie to kupowanie gotowych potraw, a te są dostępne w niektórych barach i restauracjach na wynos, bądź w sklepach (słoiki, mrożonki, torebki itp). Niektóre bary, restauracje, pizzerie oferują nawet dowóz jedzenia do domu, a zamówić je można nawet przez internet. Słodycze można kupić w sklepie, bądź w cukierni. W sklepie przynajmniej widzimy skład, a w cukierni nie, chociaż sprzedawca ma obowiązek nam go pokazać jeśli poprosimy. Osoby, które nie gotują, zwykle nie decydują się na przyjmowanie gości w domu lub uraczają ich kupnymi gotowcami. Większe przyjęcia organizują zwykle w jakiejś restauracji jeśli ich na to stać. Przyjmując gości w domu można też zamówić catering. Nawet na święta. To też jednak jest dość kosztowne. Powiedziałabym, że nawet bardziej niż samodzielne gotowanie.
Kto z kolei najczęściej samodzielnie gotuje? Na pewno osoby dbające o odżywianie, które nie myślą o nim w kategorii „byle coś zjeść”, ale dbają o to, by jeść zdrowo i dostarczać sobie odpowiedniej ilości kalorii i składników odżywczych. Przede wszystkim to osoby, które dbają o swoje zdrowie, chcą schudnąć lub przytyć, ale w mięśnie, a nie w tłuszcz, a także dbają o poziom cukru i cholesterolu w organizmie. Na pewno same gotują też osoby, które są na dietach z powodów zdrowotnych i muszą uważać by nie zjeść czegoś nieodpowiedniego, np. cukrzycy, bezglutenowcy, nie trawiący laktozy czy alergicy pokarmowi. Coraz częściej na samodzielne gotowanie decydują się mamy, którym zależy na zdrowym odżywianiu dziecka, zwłaszcza, że dzieci nie dość, że częściej mają alergie to do tego nie trzeba ich nakłaniać tylko do jedzenia słodyczy. Z warzywami, owocami, a nawet mięsem bywa czasem bardzo trudno. Nie mam jeszcze dzieci, ale mówiąc szczerze, trudno mi zrozumieć rodziców, którzy zabierają dzieci do barów, restauracji, a tym bardziej do fast foodów. Przecież to jest niezdrowe, a potem nagle dziecko jest za grube. Kiedyś czytałam artykuł o tym jak dziecko alergiczne dostało wstrząsu po zjedzeniu czegoś w restauracji… tego to już nawet nie staram się zrozumieć. Gdybym miała dziecko, nie zabrałabym go nigdy do żadnego baru, tym bardziej gdyby miało alergię! Jeśli będę miała kiedyś dziecko, zamierzam mu gotować sama, bo jeśli mi powie, że je boli brzuch, to będę wiedziała co mu dałam do jedzenia i będę w stanie wywnioskować co mogło zaszkodzić i dlaczego. Na koniec dodam, że same gotują osoby, które po prostu lubią to robić, a moim zdaniem nie da się tego nie lubić. Teraz wam wytłumaczę dlaczego tak to lubię i dlaczego o wiele lepsze jest gotowanie samemu niż gotowce:
1. Mniej chemii – Chyba każdy wie, że dziś jedzenie sprzedawane w sklepach przepełnione jest chemią. Nawet półprodukty, z których sami przygotowujemy posiłki zawierają chemię. Warzywa i owoce też, bo rośliny uprawne kumulują w sobie częściowo różne substancje z nawozów i środków ochrony roślin. Najlepiej mieć własny ogródek, o czym napiszę innym razem. We własnym ogródku mamy kontrolę nad tym co stosujemy, jakie dawki i oczywiście przestrzegamy okresów karencji na środki. Nawet nie chce mi się pisać ile chemii jest w gotowym jedzeniu ze sklepów. Kiedy byłam studentką, od czasu do czasu jadłam w barze. Jednak w barze też nie wiemy z czego została zrobiona dana potrawa. Tak naprawdę nie wiemy, co jemy! Kiedyś nie miałam czasu gotować, a byłam głodna i kupiłam w sklepie jakiś gulasz w słoiku. Kiedy przeczytałam skład i spróbowałam owego „dania” stwierdziłam, że kupiłam je pierwszy i ostatni raz. Kiedy gotujemy sami, mamy kontrolę nad tym co jemy i możemy zrobić wszystko, by jeść jak najmniej chemii;
2. Kontrola nad tym co jest niezdrowe i co nam szkodzi – Kiedy gotujemy sami, a wiemy, że czegoś nie możemy lub nie powinniśmy jeść, po prostu tego nie kupujemy i nie dodajemy do naszych potraw. Jeśli chodzi o gotowe potrawy to nigdy nie mamy pewności, nawet czytając skład na opakowaniu gotowca ze sklepu, że nie ma w nim czegoś co nam nie służy. Do tej grupy produktów należą też alergeny. Na opakowaniach gotowych dań czy produktów ze sklepów można nie raz przeczytać komunikat o możliwej zawartości śladowych ilości alergenów. Lepiej więc ugotować/upiec samemu niż kupić coś, co może zaszkodzić. Nie mówię od razu, żeby organizując przyjęcie na ileś tam osób, gotować pod jedną, która ma jakąś alergię czy dietę. Po prostu wystarczy dodatkowo zrobić dla niej coś, co będzie mogła zjeść ze spokojem, żeby nie było potem pretensji, że coś zaszkodziło;
3. Kontrola nad słodyczami – Gotując/piekąc sami mamy też kontrolę nad ilością zjadanego cukru. Kupne słodycze poza cukrem zawierają też często syrop glukozowo-fruktozowy i słodziki. Syrop jest jeszcze gorszy niż zwykły cukier, a zawierają go niemal wszelkie słodycze nadziewane. Nadzienia zawierają też inne chemie, od aromatów, emulgatorów, na zagęstnikach i barwnikach skończywszy. Sklepowa galaretka truskawkowa nie ma nic z truskawkami wspólnego. Tak więc piekąc samemu ciasta w domu czy przygotowując desery, jemy mniej cukru i chemii. Ciasta przygotowujemy wg przepisu, który możemy do woli modyfikować. Zawsze możemy dać mniej cukru, albo masło zamiast margaryny. Samodzielnie przygotujmy polewę zamiast topić kupną czekoladę. Z domowego soku owocowego, wody i żelatyny z łatwością zrobimy pyszną, domową, galaretkę. Śmietana kremówka 30%, jak sama nazwa wskazuje, pięknie się nam ubije i nie potrzebujemy śmietany z torebki;
4. Kontrola odżywiania poza sezonem – Poza sezonem, kiedy nie ma większości świeżych warzyw, a w marketach nawet jeśli są to lepiej ich nie kupować, pozostają nam dwie możliwości – mrożonki i przetwory. Nie wszystkie warzywa jednak można zamrozić, a i możliwości jeśli chodzi o potrawy z mrożonek też są ograniczone. Drugim wyjściem są przetwory. W lecie o nich napiszę osobny wpis. Jednak przetwory dostępne w sklepach to raczej skarbnica konserwantów i chemii niż witamin. Przetwory owocowe do tego zawierają zwykle syrop glukozowy, a soki lub syropy „o smaku”, nie mają wiele wspólnego z owocem, którego smak mają nadany aromatem, a kolor barwnikami. Ogórki czy kapusta w sklepach zwykle jest kwaszona, a nie kiszona, a więc pewnie potraktowana jakimś kwasem. Buraczki za pewne mają za dużo octu, syrop i za mało chrzanu. Dlatego najlepiej samemu robić przetwory. Jeśli mamy swoje owoce i warzywa to już najlepiej, a jak nie, to kupmy je od sprawdzonych dostawców;
5. Mniejsze koszty – Policzmy sobie ile zapłacimy za zjedzenie obiadu na mieście przez miesiąc, a ile zapłacimy za ugotowanie obiadu w domu. Zwykle obiad w barze można zjeść w cenie do 20 zł, ale w bardziej wykwintnych restauracjach zapłacimy zdecydowanie więcej. Albo policzmy sobie miesięczny koszt gotowców ze sklepu. Gotowe danie ze sklepu trzeba zjeść od razu, nie można go po otwarciu przechowywać. To zmusi nas do kupowania codziennie. Tymczasem wystarczy kawałek mięsa, marchewka, pietruszka, seler, cebula (jak ma się swoje to tym lepiej i mniejszy koszt), ewentualnie makaron, ryż, kasza czy coś i mamy zupę. I to w takiej ilości, że możemy jeść ją przynajmniej dwa dni. Dodatkowo mamy mięso z tej zupy. Kasza czy ziemniaki, buraczki ze słoika, domowe oczywiście i mamy kolejny obiad. Jedna zupa – obiad na trzy dni, a koszt? Cóż, jeśli nawet warzyw nie kupowaliśmy to mięso na zupę raczej drogie nie jest. 😉 Teraz weźmy ciasto – jak już mamy Wielkanoc to niech będzie moja ukochana babka piaskowa. W cukierni czy sklepie kosztuje około 20 zł za kilogram. Zwykle jedna cała babka ze sklepu waży około 300 g. Upieczmy sami babkę i zważmy ją. Będzie raczej nieco cięższa. Policzmy ile nas kosztowała. Cena margaryny+cena szklanki cukru, dwóch szklanek mąki, pięciu jajek, odrobiny proszku do pieczenia, cukru waniliowego, mąki ziemniaczanej i kakao. Możemy nawet zmierzyć zużycie prądu na miksowanie i pieczenie i policzyć cenę. No wyjdzie zapewne koło dychy czy nawet coś ponad, ale na pewno taniej niż za gotową;
6. Smak – Kupne potrawy nie są zbyt smaczne. Nawet w barach. Kiedy ugotujemy sobie sami w domu, stwierdzimy od razu, że jedzenie jest smaczniejsze. Dlaczego? Nie dość, że ograniczamy chemię, która często wypacza smak, to jeszcze gotowce są doprawiane neutralnie, aby dogodzić większości konsumentów. Nie smakują nam, bo są za mało słone lub za mało pikantne itp. Kiedy sami gotujemy, doprawiamy wg własnego uznania. Do tego mamy kontrolę nad tym, by jedzenie było dobrze ugotowane, nie za twarde, ale i nie za miękkie;
7. Endorfiny i satysfakcja – Jak wielka jest radość kiedy potrawa nam się uda. A jeszcze większa jak smakuje naszym domownikom czy gościom. Po zjedzeniu czegoś pysznego i lawinie pochwał następuje nadprodukcja endorfin. A jeszcze jak dziecko ładnie zje i powie, że było smaczne to ho ho!
8. Nauka – Gotowanie jest nauką często cierpliwości, kiedy coś długo trwa albo jest żmudne, jak obieranie pestek z dyni lub dużej ilości czosnku czy też cierpliwości do kolejnych prób kiedy coś nie wychodzi. Ja kiedy mi coś nie wyjdzie analizuję cały proces przygotowania, żeby znaleźć przyczynę. Jeśli to mój własny błąd, mam nauczkę i wiem, że go więcej nie popełnię. Poza tym gotowanie uczy kreatywności, poczucia smaku. Jeśli chcemy jeść różnorodnie, a nie ciągle to samo to musimy być kreatywni, nie bać się eksperymentów, zmian, nowości. Gotowanie też jest sztuką, bo wygląd potrawy też wpływa na jej ocenę. Jak coś nie wygląda dobrze to od razu jest oceniane negatywnie;
9. Mniejsze ryzyko – Jeśli fundujesz gościom gotowce lub catering narażasz się na niezadowolenie gości, bo potrawy mogą nie smakować. Ja zanim podam coś komuś, sama tego próbuję i gdyby mi nie smakowało to trudno byłoby mi dać to gościom. Nigdy też nie serwuję komuś czegoś czego sama bym nie zjadła. Ugotujesz gar zupy i wiesz przynajmniej, że wszystkim wystarczy, nawet na dokładkę. Lepiej jeśli jest za dużo niż za mało. Wiesz też, że nie podajesz na pewno gościom czegoś, co może im zaszkodzić.
Dlatego w przypadku organizowania przyjęcia, nie mówiąc o świętach, wybieram samodzielne gotowanie. Jeśli już ktoś nie potrafi gotować, zostaje mu catering, choć lepiej byłoby nie urządzać przyjęć w domu w takiej sytuacji. A najlepiej poświęcić trochę czasu i nauczyć się gotować. Gotowanie to cały szereg czynności, od odpowiedniego zaplanowania, zrobienia zakupów (pisałam o tym przed Bożym Narodzeniem), po ugotowanie, podanie i umycie naczyń po wszystkim. Jeśli leń decyduje się na catering to też wymaga odpowiedniego zaplanowania. Firmie należy podać na ile osób będzie przyjęcie, ile potraw się chce i jakie, ile czego na osobę, jakie napoje, czy samo jedzenie czy zastawa i obsługa też. Od tego jak dokładnie zaplanujesz przyjęcie, zależy cena cateringu. Catering wiąże się jednak z ryzykiem, bo:
– nie znasz składu potraw;
– jak nie podasz dobrze informacji, jedzenia może być za dużo (przepłacisz) lub za mało;
– może nie być z czego dać dokładki jakby ktoś chciał;
– coś się skończy i więcej nie będzie;
– jedzenie może nie smakować;
– cena może cię niemile zaskoczyć;
– ktoś z gości w ostatniej chwili się dopisze lub nie przyjedzie i wtedy będzie problem, bo jak ktoś się dopisze to może dla niego nie starczyć jedzenia, a jak ktoś nie przyjedzie w ostatniej chwili to znowu coś zostanie;
To tak pokrótce. Chyba wyjaśniłam wszystkim leniom i nie potrafiącym, że warto się nauczyć i gotować samemu. To dużo zdrowsze (nawet jeśli nie stać cię, jak na przeciętnego Polaka przystało, na ekologiczne jedzenie). Zdrowsze i dające dużo radości i satysfakcji zajęcie. Każdy choć czasem powinien zrobić sobie coś pysznego.
Wszystkim czytelnikom życzę wesołych Świąt i smacznych potraw i ciast przygotowanych, mam nadzieję, samodzielnie! Wasza KamiX.