Felieton: Dlaczego nie umiemy rozmawiać? Rozmowa czyni cuda!

10 września jest dniem zapobiegania samobójstwom. Może to i zbyt poważny temat na felieton, ale na czwarty wpis temat mam już zaplanowany. O tym miałam pisać drugi wrześniowy wpis, jednak plany zweryfikowała powódź. Samobójców jest więcej, niż ofiar wypadków na drogach. Dlaczego? Nie tyle dlatego, że nie dają sobie rady z problemami, ile dlatego, że nie potrafią o nich rozmawiać, wstydzą się ich bądź nie mają z kim rozmawiać, bo albo są samotni, albo mają nieodpowiednie osoby, które nie potrafią rozmawiać. Ja też mistrzynią w rozmawianiu o problemach i pocieszaniu innych nie jestem. Jako autystka nie jestem otwarta ani zbyt rozmowna, a small talków wręcz nie znoszę. A z rozumieniem emocji, zwłaszcza u innych i postawieniem się na ich miejscu też mam na bakier. Wolę radzić sobie ze swoimi sprawami sama, bo daje mi to satysfakcję, że sobie radzę, ale czasami mam takie chwile, że brakuje mi kogoś życzliwego, z kim mogłabym o wszystkim pogadać. W trudnych chwilach samotność potrafi dać w kość. Obecne czasy pokazują jednak, że nie trzeba być autystą, żeby nie umieć rozmawiać. Dlatego nie zawsze rozmowa potrafi pomóc, a w wielu przypadkach może czynić cuda. Tylko dlaczego nie umiemy rozmawiać?

Dlaczego nie umiemy rozmawiać – nie umiemy mówić, a może słuchać?

Mówienie o problemach jest trudne. Wymaga otwarcia się na drugą osobę. Jednak bez otwarcia się tej drugiej osoby jest jeszcze trudniej. Nie lubimy mówić ani pisać o problemach, nawet w internecie. W Social Mediach pełna sielanka. U wszystkich wszystko super, piękne zdjęcia, pełno uśmiechu. Nie ma miejsca na problemy. Zwłaszcza że internet pełny jest hejtu. Padamy jego ofiarami albo go widzimy i potem dziwne, że w realu boimy się rozmawiać, żeby realnie nie oberwać. W necie umiemy rozmawiać dopóki nie pojawi się jakaś różnica zdań. Wtedy zaczyna się hejt, pomyje, błoto, a kultura zaczyna być obca.

Każdy ma telefon i świata poza nim nie widzi, nawet w towarzystwie. Odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie umiemy rozmawiać, jest to, że nawet spotykając się w grupie, każdy siedzi z nosem w swoim telefonie. A zamiast rozmowy w cztery oczy jest pisanie w Messengerze, WhatsAppie, gadka o niczym albo o głupotach, wysyłanie sobie nawzajem postów, głupich filmików. Trudno dzisiaj o dobre relacje, z zaufaniem, które daje pewność, że możemy takiej osobie powiedzieć o wszystkim i nas zrozumie, wesprze, a nie wyśmieje i rzuci tekst w stylu „Ale masz problem!”, „Przestań się nad sobą użalać.”, „Weź się w garść!”, „Inni mają gorzej.” Trudno o kogoś, kogo na serio obchodzi, co u nas słychać. Znajomi potrafią odezwać się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą. I dziwne, że kiedy ktoś zadzwoni albo napisze z pytaniem „co słychać” albo „co u ciebie”, odpowiadamy krótko: „wszystko ok”, „po staremu”, „stara bida” i na tym rozmowa się kończy.

Dlaczego nie umiemy rozmawiać? Odpowiedź jest prosta – bo nie umiemy słuchać. Nie umiemy wysłuchać, wesprzeć, zrozumieć. A dlaczego tego nie umiemy? Bo myślimy tylko o sobie i nie potrafimy budować relacji opartych na zaufaniu. I tak zostajemy sami z naszymi problemami, bo nie mamy się do kogo odezwać albo tak nam się wydaje, bo inne osoby nie potrafią nam okazać życzliwości i pokazać, że możemy do nich przyjść ze wszystkim. Codzienne zabieganie też nie pomaga. Wiemy, że każdy tak ma i każdy ma swoje problemy, więc nie mówimy o naszych, bo nie chcemy nikomu truć dupy. A jeszcze inna sprawa to to, że widzimy, choćby w tych Social Mediach znajomych, którzy mają dobrą pracę, kasę, dom, rodzinę, dzieci, wyjeżdżają na fajne wakacje, osiągają różne sukcesy i na ich tle czujemy się jak przegrywy, więc zwyczajnie się wstydzimy mówić o sobie i swoich problemach. Wstydzimy się prosić o pomoc, bez której nie mamy szans.

Dzieci nie chcą rozmawiać, czy może rodzice?

Od jakiegoś czasu można w Social Mediach natknąć się na spot z udziałem rapera Bedoesa. Jest to spot o chłopaku, nad którym koledzy znęcają się w szkole i boi się o tym powiedzieć matce, a jest już na skraju wytrzymałości. Raper przekonuje go, że nie ma innego wyjścia. Tylko czy pomysłodawca tego spotu zastanowił się, dlaczego dzieciaki boją się mówić, a raczej dlaczego nie umiemy rozmawiać z dziećmi? Moim zdaniem przydałby się też taki spot dla rodziców. Z matką, ojcem i dzieckiem od maleńkości. Telefon do ręki byle dzieciak się zajął i mieli spokój, jak najszybciej do żłobka, przedszkola, nic, że dziecko płacze, wrzeszczy, bo nie chce, żeby rodzice odchodzili.

Najlepiej pozbyć się dziecka na pół dnia i mieć gdzieś, bo praca ważniejsza. Za każdym razem, jak dziecko coś chce – zbywanie. Nie mam czasu, jestem zmęczona/y, mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Ale jak przyjdzie co do czego, to rodzic pędzi z pasem, bo dzieciak przyniósł pałę ze szkoły, bo rodzic kazał posprzątać pokój, a dzieciak tego nie zrobił, bo rodzic czegoś zabronił, a dzieciak to robił. Do rozkazywania, zakazywania i karania to pierwsi. Albo do zmuszania dziecka do tego, czego ono nienawidzi robić, bo rodzic chce spełniać swoje chore ambicje kosztem dziecka. A rozmawiać z dzieckiem nie ma kto. Nie wspomnę już o patologiach, gdzie w domu panuje przemoc, alkohol.

O dysfunkcjach takich jak nieradząca sobie samotna albo jakaś chora, niepełnosprawna matka, która myślała tylko o swoim szczęściu planując dziecko, zamiast o tym, czy da sobie radę i dziecko będzie z nią szczęśliwe. Nie, sorry, dziecko nie będzie szczęśliwe z kaleką matką na wózku, którą będzie się musiało od maleńkości zajmować albo z upośledzoną, która zamknie je tylko w swojej bańce! Seriale „Dzielnica strachu” czy „Sprawiedliwi. Wydział Kryminalny” takie patologie i dysfunkcje pokazują idealnie. I dzieciaki z takich domów, zagubione, wpadające w szpony ulicy, które kończą w rodzinach zastępczych, poprawczakach, a to je gubi tylko jeszcze bardziej i często stają się przestępcami.

Niestety to nie dzieci nie potrafią rozmawiać, tylko rodzice. Dlaczego nie umiemy rozmawiać z dziećmi? Czemu rodzice nie potrafią zbudować odpowiedniej więzi z dzieckiem, opartej na wzajemnym zaufaniu, żeby dziecko miało poczucie, że może przyjść z każdym problemem. Zazwyczaj jak dziecko z czymś przyjdzie, to słyszy „Jak ja byłam/em w twoim wieku…”, „Jakie ty możesz mieć problemy, nie znasz jeszcze życia.” Wg rodziców jedynym „problemem” dziecka jest szkoła. A właściwie obowiązkiem, bo jakim niby problemem? A jednak, szkoła potrafi być problemem i to łagodnie mówiąc. Szkoła potrafi być wykańczającą gehenną.

Gnębiący nauczyciel, nienadążanie z zadaniami, nauką, rodzice dyszący nad karkiem i pas na tyłku za każdą gorszą ocenę, gnębiący rówieśnicy. Czy to nie jest dużo jak na dziecko, które właśnie nie zna życia i dlatego każdy jego problem jest dla niego olbrzymi? Do tego jeszcze internet. Dziś można coś nagrać i wrzucić do sieci w parę sekund. Dzieciaki wrzucą coś upokarzającego o koledze i jak kolega ma się nie załamać? Albo dzieciak sam wrzuci nagrany przez siebie filmik, swoje zdjęcie i wyleje się hejt. Jak ma tego nie przeżywać? Wśród dzieci i nastolatków prób samobójczych jest ogrom, wiele udanych, a psychiatria leży i kwiczy. Rodzice, wbijcie sobie do tych pustych mózgownic, że to wy powinniście być najlepszymi psychologami, psychiatrami dla waszego dziecka! Rozmawiajcie, nie stawiajcie pracy ponad dzieci, a jak już macie woleć pracę, to się na dzieci nie decydujcie!

Dlaczego nie umiemy rozmawiać o autyzmie?

Mówiąc o światowym dniu zapobiegania samobójstwom, nie da się znów nie mówić o autyzmie. O nim też nie umiemy rozmawiać. Autyści, którzy nie są upośledzeni, mówią i jako tako sobie radzą (jak ja), boją się o tym mówić, bo brakuje zrozumienia i akceptacji nawet wśród bliskich. Boją się, że usłyszą, że sobie coś wmawiają, bo taka moda, bo szukają wymówki na swoje nieudacznictwo, nieróbstwo i że koło autystyka nawet nie stali. Że usłyszą, że są dziwakami, kosmitami, że zachowują się dziwnie albo są wiecznymi zrzędami, bo dają do zrozumienia, że jest za głośno, za jasno, za tłoczno. Takie traktowanie plus trudności jakie my, autyści, napotykamy na tym świecie pełnym bodźców, nieprzewidywalności, emocji, uczuć i tego, co nam trudno zrozumieć, sprawia, że nierzadko autyzm przyczynia się do depresji i prób samobójczych, często udanych, bo takie osoby nie mają nikogo, kto by mógł w porę zareagować.

10 września jedna z samorzeczniczek na Facebooku udostępniła artykuł na temat samobójstw osób autystycznych w Wielkiej Brytanii. Okazuje się, że tam nawet 40% samobójców to osoby z objawami autyzmu, nierzadko bez diagnozy. Wnioski wyciągnięto na podstawie analiz kart zgonu oraz wywiadów z rodzinami zmarłych. W Polsce na pewno nie jest lepiej. W Wielkiej Brytanii, podobnie jak u nas, jest duży problem z dostępem do diagnozy dla osób uznawanych za wysokofunkcjonujące. Takie osoby są albo nieświadome, że ich problemy są związane z autyzmem, albo są zbywane przez diagnostów twierdzących, że są zbyt świadome, za dobrze sobie radzą, a do tego dobrze się maskują, co nie każdy diagnosta potrafi wyłapać. Tymczasem to właśnie brak lub błędne diagnozy i brak odpowiedniego wsparcia prowadzi do ostatecznego kroku. Wiele osób zamiast autyzmu ma (błędnie lub poprawnie) diagnozowaną depresję, zaburzenia odżywiania czy inne zaburzenia osobowości. Te są leczone, ale to wygląda jak zażywanie w kółko apapu na bolący ząb przez osobę nieświadomą, że to próchnica i trzeba iść do dentysty. Leki pomagają tylko na chwilę, do tego można się od nich uzależnić, a psychotropy też powodują skutki uboczne, które mogą prowadzić do drastycznych sytuacji, w tym prób samobójczych.

Dlaczego nie umiemy rozmawiać? Nauczmy się tego!

Najwyższa pora nauczyć się rozmawiać. Oduczyły nas wspólnego życia i rozmawiania telefony i komunikatory, a jednym słowem: internet. Nie dość, że przestaliśmy ze sobą w realu rozmawiać, to jeszcze w sieci widzimy masę wiadomości o różnych tragediach codziennie i uodparniamy się na to. O znieczulicy to już nie raz pisałam – np. tutaj. O empatii też – czytaj. Brakuje nam jej i to jest odpowiedź na pytanie: dlaczego nie umiemy rozmawiać. Umieć rozmawiać to nie tylko umieć mówić o swoich problemach, ale też umieć wysłuchać i odpowiednio reagować. Rozmowa naprawdę potrafi czynić cuda, pod warunkiem, że ma się z kim rozmawiać. A mieć z kim, to znaczy mieć kogoś, komu możemy ufać w stu procentach i wszystko powiedzieć. Nauczmy się wzajemnego zaufania, a nauczymy się też rozmawiać.

________________________________________________________

Utrzymanie bloga też kosztuje. Jeśli więc podoba Ci się to, co piszę, postaw mi symboliczną kawę, która doda mi energii i bardzo pomoże w rozwoju bloga, który jest moją pracą i pasją. Będę Ci bardzo wdzięczna za docenienie i wsparcie, a jak mogę okazać Ci wdzięczność – zobacz tutaj! 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to