Choć już po Igrzyskach, to nie koniec sportowych emocji, tych zimowych też. Sportowcy, którzy walczyli o medale olimpijskie, wracają do walki o zwycięstwo w PŚ. Poza zimowymi dyscyplinami, są jednak też inne. Przez ostatnie 4 dni emocjonowaliśmy się halowymi MŚ w lekkoatletyce. A jeśli nie koniec sportowych emocji, to i nie koniec takich tematów na moim blogu. Dziś jednak spojrzymy na sport od nieco innej strony – mediów. 
Media są bardzo ważną częścią sportu. Są łącznikiem pomiędzy sportem, a kibicami. Ci, którzy mogą oglądać zawody na miejscu to nieliczni szczęściarze, których było stać i udało im sie zdobyć bilety. Do tego sportowe zawody i mecze odbywają się na całym świecie, a mało kiedy w Polsce. W Polsce mamy zimą tylko skoki narciarskie, a tak to najwyżej imprezy siatkarskie czy w piłce ręcznej, czy też mitingi lekkoatletyczne. Nie jest tego wiele, więc jeśli już coś takiego w Polsce ma być, to bilety mają wzięcie i sprzedają się zazwyczaj w kilka minut, jak np. bilety na mecze siatkówki w Tauron Arenie w Krakowie. Nie jest więc łatwo zdobyć bilet. Większość kibiców jest więc „skazana” na media – radio, internet i telewizję.
W radiu trudno o relacje na żywo. Tylko Jedynka PR czasem prowadzi takie relacje. Można liczyć jedynie na wiadomości sportowe. Jednak relacje na żywo w radiu mają też swoje minusy. Trzeba skupić się jedynie na tym, co mówi komentator. Ten musi być odpowiednio przygotowany – musi wiedzieć jak mówić, by słuchacz widział to oczyma wyobraźni i musi mówić cały czas, bo eter nie znosi ciszy. W Jedynce był taki komentator, ale „dobra zmiana” sięga już wszędzie… Tomasz Zimoch to najgenialniejszy komentator radiowy jakiego znam. Jego porównania zawsze wgniatały w podłogę, a emocje czuło się tak samo jak oglądając w telewizji, ba, ja lubiłam i wiem, że nie tylko ja, włączyć transmisję w tv wyciszoną i komentarz pana Zimocha w radiu. To było coś niesamowitego, ale to już nie wróci…
Internet z kolei to miejsce, gdzie można oglądać transmisje, czytać relacje na żywo jak i mieć kontakt z samymi sportowcami. Transmisje internetowe często jednak są nienajlepszej jakości, zacinają się, a w internecie reklamy są trudniejsze do zniesienia niż w telewizji. No i chyba lepiej jest oglądać mecz na dużym ekranie telewizora niż siedzieć z nosem w małym ekranie laptopa czy jeszcze mniejszym tabletu lub smartfona. Tekstowe relacje na żywo to też fajna opcja, kiedy nie ma transmisji na żywo w telewizji. Jednak jakość tych relacji często woła o pomstę do nieba. Nie tylko błędy, ale i zapłon sprawozdawców doprowadza czasem do szału. Przypomnę dla przykładu MŚ w siatkówce, które odbywały się w Polsce. Tak, te, po których cieszyliśmy się z tytułu Mistrzów Świata. Jednak telewizja pozwoliła obejrzeć tylko mecz otwarcia i finał, a cała reszta meczów została bezczelnie zakodowana i trzeba było liczyć tylko na tekstowe relacje w internecie. Podczas meczu z Brazylią, tego pierwszego (trzecia faza grupowa, przed finałem, gdzie Nasi trafili na Brazylię i Rosję) emocje sięgały zenitu. Nawet finał nie był już tak emocjonujący jak ten mecz. Tie break się dłużył, wykroczył poza 15 punktów. Nasi prowadzili 16:15 i nagle zrobiło się 16:16, a sprawozdawca cisza. Nie mogłam ani siedzieć, ani stać. Chodziłam jak najęta po całym pokoju gryząc paznokcie i klnąc na tego sprawozdającego durnia. Co się tam do cholery dzieje? Zasnął? Wreszcie po dłuższej chwili coś się zmieniło. 17:15, czyli był challenge, ale ten kretyn nie mógł tego napisać, tylko człowiek wychodził z siebie… Dobitnie pokazuje to jakość relacji tekstowych, ale wspomnienia są niezapomniane. Internet to też morze sportowych informacji na przeróżnych portalach, nie tylko stricte sportowych. No i nie można zapominać o portalach społecznościowych. Mają tam swoje fanpage’e nawet telewizyjne kanały sportowe, no i oczywiście sportowcy, co umożliwia nam, kibicom nawet pisanie do nich. Szkoda tylko, że większość polskich kibiców używa internetu głównie do hejtowania, o czym pisałam poprzednio. Internetowa anonimowość… ale wcale nie jesteśmy tak anonimowi jak nam się wydaje…
W tym wpisie chcę jednak skupić się najbardziej na telewizji. To właśnie telewizję wybiera najwięcej osób do śledzenia zmagań sportowców. Jest więc najważniejszym medium jeśli chodzi o łączność kibica ze sportem. Dzięki telewizji możemy oglądać transmisje na żywo z każdego zakątka świata, pod warunkiem, że chce nam się wstać w nocy kiedy są transmisje z Ameryki czy z Azji. Nawet godziny rozgrywania zawodów są ustalane w porozumieniu z telewizjami z różnych krajów i uzależniane od możliwości transmisji. Transmisje o każdej porze, wywiady ze sportowcami, informacje itp. to zasługa ciężkiej pracy wielu osób, w tym dziennikarzy, którzy pracują nawet w weekendy, zwłaszcza, że w weekendy jest najwięcej zawodów rozgrywanych. Jakkolwiek każdemu zdarzają się wpadki, błędy, czy też zdarzają się problemy techniczne niezależne od telewizji, tak często zdarzają się rzeczy, których być nie powinno i bywają denerwujące. Jakość transmisji zależy zwykle od realizatora kraju gospodarza imprezy, a nie od telewizji, więc trudno zwalać na telewizję bardzo denerwującą rzecz, a więc brak możliwości zobaczenia Polaka. Najczęściej tak bywa z lekkoatletyką. To specyficzny sport, gdzie dzieje się dużo naraz, więc trzeba umieć odpowiednio ją transmitować. Tymczasem często zdarza się chaos i nie wiemy nawet czy widzimy próby z odtworzenia czy na żywo. Potrzeba więc też dobrych komentatorów, którzy to lepiej ogarną niż zwykli szarzy ludzie. Pisałam o lekkoatletyce po MŚ w Londynie w zeszłym roku, które były naprawdę fatalne pod względem organizacyjnym i transmisji. Można poczytać o tym TUTAJ. Teraz przez 4 dni emocjonowaliśmy się halowymi MŚ, również w UK, ale tym razem wyglądało to znacznie lepiej niż wtedy. Tylko pierwszego dnia transmisja była nie do zniesienia. Były wtedy tylko skoki wzwyż i komentatorzy wrzeszczeli, że skoczek przeskoczył, w momencie kiedy on leciał jeszcze nad poprzeczką. Tego się nie dało oglądać. Nie można dopuszczać do takich rozbieżności między dźwiękiem, a obrazem. Na szczęście kolejne dni były dużo lepsze. Co jeszcze jest denerwujące w telewizji? Na przykład to, że niektóre, czasem dość ważne rzeczy są transmitowane tylko w TVP Sport, a nie w otwartym kanale. Dla kogoś kto ma tylko zwykły dekoder i nie ma TVP Sport, może to być frustrujące. Ile razy już mój tata nadawał na chamstwo z transmisjami. Kolejna rzecz, jaka wnerwiła mnie w tym sezonie zimowym to brak transmisji na żywo z dyscypliny, do której prawa telewizja ma wykupione. Chodzi o łyżwiarstwo szybkie i dwa PŚ w Ameryce jeszcze przed Igrzyskami. Transmisje z wiadomych powodów były wieczorem. To znaczy, miały być, ale były urywki z odtworzenia. Pokazywano tylko naszych łyżwiarzy i tyle. Nawet pełnych wyników nie podano. Szczytem wszystkiego było wsadzenie podnoszenia ciężarów w czasie łyżwiarstwa. Jak się ma wykupione prawa do transmisji to zobowiązuje to do transmitowania na żywo… Co się wtedy nawściekałam to moje. Musiałam grzebać po holenderskich stronach, żeby się dowiedzieć jak poszło mojemu ulubionemu łyżwiarzowi. Na całe szczęście wszędzie było o nim pełno, bo pobił rekord Holandii, a ja jednocześnie cieszyłam się i byłam wściekła zarazem, że przez durną telewizję nie mogłam tego widzieć… Jak wyżej wspomniałam, problemy techniczne czy różne zakłócenia nie zawsze leżą po stronie telewizji, co nie zmienia faktu, że widz oczekuje za takie coś przeprosin i wyjaśnienia od telewizji. Nie rozumiem takich sytuacji kiedy coś się dzieje, a milczą i komentatorzy i telewizja. Samego siebie przechodził Polsat Sport swego czasu podczas transmisji meczów siatkówki w czasach świetności naszej reprezentacji. Zdarzało się tak, że przez problemy techniczne wyłączyli mecz w ogóle i albo było czarno, albo logo telewizji, albo reklamy. Najgorzej, że nie było ani słowa co się dzieje, nawet na Facebooku.

Komentatorzy to kolejny temat do poruszenia. To bardzo ważne osoby. Są pośrednikami pomiędzy sportem, telewizją, a kibicami. To dzięki nim w dużej mierze wiemy co się dzieje w czasie meczu, kto jest przy piłce, kto strzelił bramkę. Bez komentarza to by nie było to samo, a przekonać o tym można się wtedy kiedy zerwie się nagle łączność z komentatorami i podczas meczu zrobi się cisza. Ta cisza jest dziwna, niezręczna, nie wiadomo co się dzieje. To nie jest fajne. Komentatorzy są potrzebni zawsze, do każdej dyscypliny, bo nie tylko mówią co sie dzieje w danym momencie, ale też przybliżają zasady i daną dyscyplinę laikom. Poza tym ich emocje i krzyki sprawiają, że kibice emocjonują się jeszcze bardziej i to jest piękne. Jednak nie są bez wad. Tak jak i kibice. Ostatnio było o tym jaki powinien być prawdziwy, dobry kibic, a teraz będzie o tym jaki powinien być dobry komentator wg mnie jako kibica zdanego na telewizję i właśnie komentatorów. No więc dobry komentator powinien:

1. Być przygotowany
Tylko najpierw należy wiedzieć, co to znaczy przygotowany komentator. Chodzi o kilka rzeczy, a mianowicie:

  • wiedza o dyscyplinie i sportowcach biorących udział – To jest podstawa. Daną dyscyplinę powinien komentować ktoś, kto się na niej zna. Pokazuje to przykład Przemysława Babiarza, którego bardzo lubię i szanuję, bo to świetny komentator, a zarazem sprawia wrażenie uśmiechniętego i sympatycznego człowieka. To świetny komentator takich dyscyplin jak łyżwiarstwo figurowe, lekkoatletyka czy pływanie, ale niestety nie skoków narciarskich. Do tego się nie nadaje. Nagminnie myli punkty z metrami, przekręca nazwiska, myli imiona Stefan i Sztefan (wymowa niemiecka imion trenera czy skoczków Krafta i Leyhe) i potrafi powiedzieć Sztefan Hula lub Stefan Kraft. Podobno ma na stałe zastąpić Włodzimierza Szaranowicza, któremu też ostatnio wpadek nie brakowało. Nie mam nic przeciwko, byle wreszcie odpowiednio się przygotował;
  • znajomość podstawowych zasad wymowy w różnych językach i prawidłowa wymowa nazwisk sportowców – Nasi komentatorzy niestety nagminnie źle wymawiają nazwiska zagranicznych sportowców. Zwykle znają angielski, a nawet i nie tylko, ale myślę, że mając do czynienia z nazwiskami ludzi z różnych krajów powinni poznać podstawy wymowy w danym języku. Każdy język tak jak i nasz ma charakterystyczne głoski, które również charakterystycznie się wymawia. Przykład 1: komentatorzy piłkarscy nagminnie źle wymawiają nazwiska niemieckich piłkarzy. Chodzi o głoski z tzw. przegłosem i końcówki „er”. Ja mam dość słuchania czegoś takiego jak „Ezil”, Milerr” czy „Nojerr”. To spolszczanie to jakaś tragedia. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z głoską „Ö” czyli przegłosem wymawianym pomiędzy „o” a „u”, a nie jak „e”. Między „a” a „e” wymawiamy przegłos „ä”. Drugi przypadek to trzeci przegłos w języku niemieckim czyli „ü” wymawiany między „u” a „i”. Wymowa nazwiska Thomasa powinna brzmieć mniej więcej tak: „Muilaa” i tak samo Neuer to w wymowie „Nojaa”. Nie ma tego „er” na końcu. Język niemiecki jest twardy, ale jeszcze nie aż tak. Przykład 2: Nazwiska Holenderskich łyżwiarzy szybkich. W niderlandzkim z kolei mamy głoski takie jak „oe” czyli „u”, „uij” czyli „aj”, „ui” czyli „au” (huis – haus) i „g” czyli chrapliwe „h”. Nic specjalnie trudnego, a tymczasem jednemu z naszych komentatorów sprawia trudność wymowa nawet nazwiska Koen Verweij (Kun Ferwej). I ten nagminny Kjeld Nuis zamiast „Naus”. Uważam, że komentator powinien umieć prawidłowo wymówić nazwiska, a przynajmniej tych sportowców, którzy zwykle są w czołówce i ich nazwiska muszą paść nawet kilkanaście razy w jednej transmisji. 

2. Być bezstronny/obiektywny 
Komentator nie powinien nikogo ani faworyzować, ani potępiać. Nie lubię ani nadmiernego wychwalania kogoś, ani wyśmiewania kogoś kto sobie słabiej radzi. Tak jak i każdy kibic, komentator ma prawo mieć swojego ulubionego sportowca i faworyta czy kogoś kogo mniej lubi. Jednak nie wypada tego specjalnie demonstrować na antenie. Można zademonstrować sympatię tak jak to zrobił Piotr Dębowski w czasie Igrzysk dla Koena Verweija mówiąc „Jak nie Polak ma tutaj zdobyć złoto, to niech to będzie Koen Verweij”. Takie coś jest fajne. Jednak takie zachowanie jak drugiego komentatora łyżwiarstwa – Bogusława Soleckiego jest co najmniej niesmaczne. To właśnie on ma problemy z wymówieniem nazwiska choćby Koena. A może nie ma problemów tylko po prostu go nie cierpi i mówi źle na złość. Kiedyś komentował w duecie z trenerem łyżwiarzy i ów trener wymawiał kilka razy nazwisko Koena prawidłowo. Solecki nie dość, że wrąbał mu się niemal w słowo to jeszcze jakby puszczał to co mówi mimo uszu. Zamiast zwrócić uwagę na to jak trener wymawiał nazwisko Koena, wolał po swojemu mówić „Koen Werwaj”. No koszmar. Do tego jeszcze przed igrzyskami (nie pamiętam już czy to była Kolomna czy Erfurt, ale chyba Erfurt) pokazał dobitnie, że Koena nie lubi. Koen jechał w parze z Finem. Fin wyskoczył po biegu z gratulacjami, bo Koen był od niego lepszy. Ten łapał oddech po biegu i trochę rychło wczas się zorientował, że tamten leci z gratulacjami albo po prostu uznał, że nie ma czego gratulować, bo bieg na zwycięstwo to nie był. Uśmiechnął się lekko, przybił piątkę, a pan Solecki jakby tego nie widział, bo skomentował to mówiąc, że Koen niezbyt chętnie przyjął gratulacje, ale cóż, taki to jest zawodnik. Zagotowało się we mnie przed telewizorem. Jak się kogoś nie lubi to najlepiej zachować to dla siebie i milczeć, tak samo jak w internecie kiedy się kogoś nie lubi to lepiej nie czytać artykułów o nim i nie wypowiadać się o nim. Nie powinno się oceniać kogoś kogo nie zna się osobiście, zwłaszcza negatywnie.

3. Wiedzieć kiedy przestać mówić
Są pewne momenty kiedy wypadałoby przestać mówić. Nie chodzi tylko np. o to, żeby dać w spokoju obejrzeć ten rzut karny w meczu czy próbę naszego zawodnika w innej dyscyplinie. Zdarzały się momenty kiedy komentatorzy potrafili zagadać np. hymn czy czyjeś słowa, wywiad. Tak być nie powinno.

4. Ważyć słowa i ich ilość
Jak każdy, komentator powinien myśleć, co mówi i ile mówi. Po co powtarzać jedną rzecz tysiąc razy? Chwila ciszy nie zaszkodzi, bo to nie radio tylko telewizja, gdzie wszystko widzimy i nie trzeba nawijać cały czas. Takie ciamotanie działa co najwyżej kibicowi na nerwy, aczkolwiek muszę powiedzieć, że przy panach Szaranowiczu i Babiarzu w skokach narciarskich stęskniłam się za tym sympatycznym trajkotem Sebastianem Szczęsnym. Przyszedł do tv z radia już trochę temu, a wciąż zdaje się zapominać, że już nie jest w radiu. Potrafi ładnie koloryzować i mówić tak, że chce się go słuchać. To właśnie umiejętność komentatora radiowego. Jednak trajkocze czasem za dużo i za dużo powtarza.

5. Wiedzieć na czym się skupić
Zwykle należy się skupić na naszych zawodnikach. Mamy bieg narciarski np. czy biathlon. To co widzimy, to widzimy, a jeśli nie widzimy np. naszych zawodników to komentator powinien zamiast trajkotać o tym co wszyscy widzą skupić się na tym gdzie jest nasz zawodnik. Pisałam już o specyficznej lekkoatletyce. Tutaj komentator powinien skupić się na tym czy widzimy coś na żywo czy z odtworzenia, bo zwykłemu człowiekowi może być trudno to ogarnąć. Ponadto komentator powinien skupiać się na tym czego nie widzimy. Jeśli realizator nie pokazuje jakiejś konkurencji z Polakiem, która nas interesuje, to komentator powinien skupić się na tej konkurencji i podawać to co się tam dzieje, a nie trajkotać o tym, co widzimy, bo po co skoro widzimy.

To byłoby chyba na tyle. Muszę wspomnieć jeszcze o tym, że ostatnio coraz częściej mamy do czynienia z duetami komentatorów. Kiedy komentuje się we dwoje to trzeba uważać, żeby nie było to dwa razy więcej ciamotania, ale wzajemne uzupełnianie się. Jeśli do tego jeszcze komentatorzy potrafią się razem poprzekomarzać to już jest naprawdę wspaniale, bo i trochę uśmiechu się zawsze przydaje. Takim idealnym duetem komentatorskim są panowie z Eurosportu, komentujący zimą biathlon, a latem kolarstwo – Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski. Po prostu najlepsi na świecie! Na koniec przytoczę na dowód dwa „kwiatki”:

1. Z PyeongChang:

KW: Jak myślisz czy ten Krczmarz to znaczy Karczmarz?
TJ: Nie, to chyba znaczy dekarz, zaraz poszukam…
KW: No właśnie po to pytam, żebyś mi nie przerywał, bo wiem, że będziesz szukał, a ja sobie spokojnie popatrzę na tego Łotysza… (Też taki fajny wyraz sympatii dla Rastorgujevsa).

2. Któryś Puchar Świata w czasie tenisowego AO (rozwalili mnie kompletnie) :

KW: Zobaczymy jeszcze jak to będzie z transmisją, bo to zależy jak się poukładają tam w Australii te gemy, sety, matchpointy…
TJ: … myślałem, że powiesz gemy, sety i półlitry…

Komentowanie to trudna sztuka. Czepiam się trochę tego, co mi się nie podoba, ale sama bym lepiej nie skomentowała. Do tego też trzeba mieć talent. Niech nam nasi komentatorzy komentują jak najdłużej, bo wielu będzie brakowało jak skończą karierę. Już koniec kariery zapowiedział pan Szaranowicz… ech…