Polski zły angielski
Pisząc tydzień temu o szkole i uczeniu nas tego, co później nie jest nam potrzebne, pomyślałam, że o języku angielskim czy ogólnie o językach obcych napiszę w kolejnym poście. To jest temat rzeka i tamten wpis byłby stanowczo za długi. Najważniejszym językiem obcym jaki powinniśmy znać jest oczywiście angielski. Reszta do dodatkowe języki, których uczymy się głównie jako przedmioty w szkole, a później poprzestajemy i tak na angielskim. To szybki język, łatwy w formułowaniu zdań i zwrotów i niezbyt trudny do nauki, więc jest używany niemal na całym świecie do porozumiewania się między sobą ludzi z różnych krajów. Jest po prostu najprostszy. Wiele firm współpracuje z klientami czy innymi firmami zza granicy, toteż na jaką ofertę pracy nie popatrzysz, wszędzie wymagają znajomość angielskiego. Przynajmniej angielskiego, bo niejednokrotnie mile widziana jest znajomość też innych języków, zależnie od tego z jakimi krajami dana firma współpracuje. Znajomość angielskiego przynajmniej na poziomie zaawansowanym (B2) lub chociaż komunikatywna jest podstawowym kryterium zatrudnienia obok doświadczenia i wykształcenia. Mimo wszystko jednak wielu z nas nie zna dobrze tego języka, a jak już znamy, bo się uczyliśmy w szkole, to albo już mało pamiętamy, albo nie potrafimy go użyć. Dlaczego tak jest? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w tym wpisie. Oczywiście to jest tylko moje zdanie.
Od lat angielski jest podstawowym przedmiotem w szkole od 1 klasy podstawówki. Angielskiego uczą się już dzieci w przedszkolu. Dzięki temu polska znajomość angielskiego na pewno się trochę poprawi, ale tylko trochę. Osoby w wieku 40+ uczyły się w szkole głównie niemieckiego i rosyjskiego, co zostało po zaborach i wojnach. Lekcji angielskiego nie było w ogóle, więc nie ma co się dziwić, że takie osoby w ogóle nie znają tego języka i nie są w stanie pomóc swoim dzieciom czy wnukom w nauce. Kiedy ja byłam mała, nie chodziłam do przedszkola. Nie każde dziecko chodziło. Zresztą w przedszkolach dawniej nie było zajęć z angielskiego. Kiedy poszłam do szkoły, to w pierwszych trzech latach angielski był tylko dla chętnych, którym rodzice za to zapłacili. Moja mama nie miała pieniędzy. Tak więc zaczęłam uczyć się angielskiego dopiero w czwartej klasie podstawówki, kiedy był już normalnym przedmiotem szkolnym. Jakoś nie były to moje ulubione lekcje. Mimo dobrego słuchu, zera problemów z wymową i pisaniem, jednak z trudem przychodziło mi i przychodzi zapamiętywanie słów. Nie każdy ma smykałkę do nauki języków. Jednym przychodzi to z łatwością, innym z trudem. Wiele osób decyduje się zdawać na maturze niemiecki lub inny język, zamiast angielskiego. Sama miałam w liceum kolegę, który nie był w stanie się nauczyć po angielsku niczego. Zdawał na maturze niemiecki. Pani, nie chcąc mu robić wielkich problemów, wyciągnęła go jakoś na dopuszczający, by mógł zdawać maturę, choć łatwo nie było. Choć z początku wydawała się surowa i stanowcza, to jednak rozumiała go i zamiast rugać za nieuctwo, pocieszała go. Opowiedziała mu i nam wszystkim o swoim koledze, który nie umiał angielskiego tak samo jak ten chłopak, a jak wyjechał do Anglii, mówi tak jakby tam się wychował. No właśnie… i tu tkwi szkopuł i prawdziwy powód nieznajomości przez Polaków angielskiego.
Oczywiście mówiąc o złym angielskim wśród Polaków, mam na myśli zwykłych ludzi, pracujących na co dzień w firmach za biurkiem czy wykonujących inną pracę. Jednak osoby znane, sportowcy czy muzycy, zwykle mówią perfekcyjnie po angielsku. Polscy muzycy mało kiedy piszą teksty po polsku, co jest trochę smutne, ale jednak nasz język ma długie słowa i trudno go wpasować w melodię, a angielski przeciwnie – szybki, krótkie słowa i bardzo melodyjny. Do tego, ci, którzy chcą robić karierę za granicą nie mają innego wyboru, bo angielski wszyscy w miarę łatwo zrozumieją. Sportowcy za to biorą udział w zawodach głównie w innych krajach i muszą znać język, by się porozumieć z innymi sportowcami, z recepcją hotelu, rywalami czy innymi osobami, a także muszą być przygotowani na udzielanie wywiadów. Na pewno było to dla nich motywacją do opanowania języka do perfekcji. Cokolwiek robimy, potrzebujemy motywacji w postaci widocznych efektów naszej pracy czy wiedzy na temat tego, co możemy osiągnąć. Wielu ludzi jednak motywacji do nauki nie ma, bo stwierdza, że język nie będzie im do niczego potrzebny, bo ciekawe kiedy mają z kimś rozmawiać po angielsku, jak nie mają w pracy w ogóle styku z klientami. Jednak chyba każdy z nas ma jakąś motywację do nauki języka, ale sama motywacja i chęci to za mało. Dlaczego mamy takie problemy z nauczeniem się angielskiego? Pierwszy styk z językiem mają już dzieci w przedszkolach i szkołach. W przedszkolach to jeszcze nauka w formie zabawy, a w szkołach angielski to już podstawowy przedmiot. To właśnie wtedy już zaczyna się problem. Dlaczego?
1. Zły program nauczania – Nauczanie opiera się głównie na teorii. Jest pamięciowe i schematyczne. Dzieci uczą się na pamięć słów, schematycznego tworzenia zdań, schematycznych wypowiedzi. Nauka przebiega według podręcznika – omawia się kolejne działy i po każdym jest sprawdzian i przy kolejnych działach coraz mniej dzieci pamiętają z tych pierwszych. Mi podobały się zajęcia w czasie studiów kiedy pani wymagała od nas na kolokwia całości materiału od początku z dodatkiem nowego działu. Tak to zawsze powinno wyglądać!
2. Zły sposób prowadzenia zajęć – Wielu nauczycieli stosuje metodę prowadzenia całej lekcji po angielsku, a więc zwracania się cały czas w tym języku do uczniów. To nie jest do końca dobre, bo to, że uczniowie nie wszystko co nauczyciel do nich mówi rozumieją, zniechęca ich do aktywności. Na lekcjach panuje też zbyt duże skupienie na nauce języka w piśmie i ze słuchu, a nie w mowie. Do tego w wielu szkołach panuje podział uczniów na grupy lepszych i gorszych. Z lepszymi pędzi się z materiałem do przodu, a z gorszymi magluje się materiał nieco wolniej i dłużej przez co potem mają braki, bo nie zdąża się z nimi zrobić wszystkiego.
3. Skupienie na przygotowaniu do egzaminów – W liceach, zwłaszcza w trzecich klasach nauka języka, jak i wszystkich przedmiotów polega głównie na przygotowaniu uczniów do matury. Byle wszyscy zdali, a i tak nie zdają, bo taki sposób uczenia to błąd!
4. Brak praktyki – Lekcje w szkole to sama teoria i schematy. Zupełnie zapomina się o użyciu języka w praktyce czyli w rozmowie z kimś obcojęzycznym, a sama teoria to za mało. Tak jak w każdej dziedzinie bez praktyki wiele się nie nauczymy, tak samo nie nauczymy się języka do perfekcji jeśli nie będziemy go używać.
I tak wchodząc w dorosłość znamy angielski teoretycznie. Studia wiele nie zmieniają, no chyba, że jedziemy na jakąś wymianę z Erazmusa. Zajęcia na studiach są podobne do szkolnych, więc nadal nie mamy praktyki. Poznajemy na facebookach, twitterach i innych jakieś osoby zza granicy, ale pisanie to nie to samo co mówienie do kogoś stojąc z nim twarzą w twarz. Po studiach szukamy pracy. W każdej ofercie oczywiście wymagany angielski. I co teraz? Kurs? Ofert jest masa, tylko skąd wziąć na to pieniądze i czas. Nawet jak się pracuje to nie zarabia się tyle, by opłacić taki kurs. I tu nasuwa się takie pytanie: Drogi pracodawco, jeśli wymagasz angielskiego to może sfinansujesz pracownikom kurs? Może i niektórzy to robią, niektórzy… Tylko pomyślmy logicznie. Taki kurs znów będzie podobny do lekcji w szkole i nie wyniesiemy z niego nic więcej. Teraz problem jest inny:
– Znamy język, ale nie potrafimy go użyć, nie mamy kiedy i z kim rozmawiać, bo na co dzień nie mamy styku z obcokrajowcami;
– Brakuje nam ogadania. – Kiedy przez pewien czas wykonujemy pewną czynność staje się ona czymś banalnym, rutyną, codziennością. Tak samo jeśli byśmy codziennie gadali po angielsku z ludźmi to i to przestałoby być dla nas problemem;
– Czujemy strach przed rozmową z obcojęzyczną osobą. – Wiemy, że nasz angielski nie jest perfekcyjny, więc niestety sami unikamy kontaktu z takimi osobami, a kiedy zaczepi nas choćby jakiś turysta i zapyta o drogę to serce staje nam w gardle i nie możemy wydusić słowa. Nie umiemy się przełamać. Boimy się, że kogoś źle zrozumiemy, albo że ktoś nas zrozumie źle, albo, że zapomnimy jakiegoś słowa;
Tak już niestety wygląda sytuacja z naszym angielskim. Obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają do Polski, zgodnie mówią, że pierwsze z czym się spotykają to brak znajomości angielskiego. Niestety, podsumowując krótko, osoby po 40stce i starsze nie miały niestety okazji uczyć się języka, a w dorosłości bardzo trudno jest uczyć się od podstaw. Dziecko ciekawe świata chłonie wszystko szybko i łatwo i każda nowa rzecz to dla niego wielka frajda. Dorosły zaś nie ma nawet już czasu na naukę ani pieniędzy, bo dzieci za naukę w szkole nie płacą, a dorośli za kurs już tak i to niemało. Młode osoby po skończeniu nauki mają znajomość języka teoretyczną, a brakuje im praktyki, ogadania, bo nie mają możliwości używania języka na co dzień. To z kolei prowadzi do strachu przed rozmową z obcokrajowcem. To jest właśnie przyczyna polskiej nieznajomości angielskiego. Wracając do końcówki drugiego akapitu, osoby wyjeżdżające za granicę nawet z zerową znajomością angielskiego, są w stanie się szybko nauczyć, bo od razu mają możliwość nauki w praktyce, obycia się z językiem i obcokrajowcami na co dzień. Z czasem przestają się bać. To jest właśnie droga do perfekcji języka! Nie żebym namawiała ludzi do wyjeżdżania, bo, żeby poprawić znajomość angielskiego w Polsce, trzeba zacząć od zmian w szkołach.
Dorosłe osoby, a nawet i starsze wcale nie muszą się załamywać tym, że nie umieją angielskiego. Języków obcych można nauczyć się samemu w domu, dzięki internetowi. Można znaleźć zarówno darmowe lekcje jak i wykupić sobie jakieś kursy. Poniżej kilka przykładów takich kursów – polecam skorzystać, bo w domu nauczymy się najlepiej – sami organizując sobie naukę tak, by sprawiała nam przyjemność i szła łatwo.
Angielski w tłumaczeniach – KLIKNIJ
Angielski Beaty Pawlikowskiej – KLIKNIJ
Blondynka na językach – KLIKNIJ – tutaj angielski, ale dostępne są również inne języki
Profesjonalny kurs Business English – KLIKNIJ