Felieton: Najgorsze praktyki mediów – bo kliki muszą się zgadzać
Miało być o czym innym, ale po wczorajszym zdarzeniu musiałam poruszyć ten temat. Codziennie w internecie pojawia się masa różnych wiadomości i newsów. Wszystkie media publikują informacje o różnych wydarzeniach, w tym wypadkach, pożarach i innych. Jednak sposób, w jaki to robią pozostawia coraz więcej do życzenia. Wydawało mi się, że w pracy dziennikarza najważniejsza jest rzetelność i wiarygodność informacji. Tymczasem odnoszę wrażenie, że obecnie to zeszło na drugi plan, a najważniejsze stały się wyświetlenia i kliknięcia. Media stosują praktyki wręcz nie do przyjęcia, byle tylko kliki się zgadzały. Kiedyś już o tym pisałam, ale wczoraj miarka się przebrała, dlatego chcę wam pokazać najgorsze praktyki mediów i przed nimi ostrzec.
3 najgorsze praktyki mediów dla kliknięć
Media co rusz potwierdzają, że dla klików są gotowe i potrafią zrobić wszystko. Nawet, jeśli są to najpaskudniejsze rzeczy, jakie można zrobić. Jeśli jeszcze tego nie zauważyliście, to już Wam mówię, jakie są te 3 najgorsze praktyki mediów stosowane dla jak największej liczby kliknięć.
1. Clickbaity
O tym, to ja już pisałam nie raz. I uczulam na każdym kroku początkujących copywriterów, kursantów, aby tworząc nagłówki unikali clickbaitów. Tego typu nagłówki perfidnie manipulują ludźmi. Nie tylko zmuszają do klikania, po czym człowiek marnuje kupę czasu na czekanie aż łaskawie załaduje się kilkuzdaniowy artykuł upstrzony reklamami, w których 5 zdąży kliknąć, zanim wreszcie znajdzie te kilka zdań, zwłaszcza na telefonie. Clickbaity mają jednak jeszcze jedną paskudną funkcję. Wzbudzają emocje, najczęściej negatywne. Skłaniają do wyciągania od razu wniosków na temat zdarzenia, o którym informują.
Ludzie coraz mniej chętnie klikają w nagłówki, by przejść do artykułu, bo doskonale te artykuły znają, ale do oceniania są pierwsi. Ja też nie lubię klikać w te nagłówki, ale emocje, które wywołują powodują, że czuję potrzebę wyrażenia swojego zdania, opinii, wniosku, który nie zawsze jest trafiony. A to wszystko wina clickbaitu. Bo często clickbait głosi swoje, a artykuł swoje. Jest w nim zupełnie co innego niż w tym zakichanym nagłówku. Potem człowiek zostaje zalany hejtem tylko dlatego, że ma dość clickbaitów i w nie nie klika.
2. Bzdury i fake newsy
Jak nie mają o czym pisać albo treści ruchu odpowiedniego nie generują, to szukają dziury w całym. Od dawna już widzę na Facebooku, że strony, które wcześniej publikowały ciekawe treści przerzuciły się na bzdury i plotki o celebrytach. Publikują teraz treści w ogóle niezwiązane z tematyką stron. Dlaczego? Bo tego typu treści bardziej interesują ludzi niż ciekawe i porządne. To dziwne, bo po komentarzach jakoś nie widać tego zainteresowania, a raczej poirytowanie. Mimo tego, co ludzie piszą, klikają. Jednak te treści wzbudzają największe zainteresowanie. Najgorsze praktyki mediów to dodatkowo informacje nieprawdziwe. Fake newsy to kolejny chwyt mediów na zapchanie dziur, kiedy nie dzieje się nic ciekawego. Jednak czasami media przeginają i tak stało się wczoraj.
Zaczęły pojawiać się artykuły, w których udostępniony był post z Instagrama aktora Janusza Chabiora, który na jednym z portali, i to jednej z największych radiowych rozgłośni, przeczytał informację…o swojej śmierci i to jeszcze ze wzmianką, że poinformował o tym Związek Artystów Scen Polskich. Od czasu do czasu takie fake newsy się zdarzają, ale jest to przegięcie totalne. To nie jest temat na fake newsy i jest to parszywe świństwo zarówno wobec aktora, jak i związku. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze jedna parszywa praktyka.
3. Pisanie „na gorąco”
Pisanie „na gorąco” czyli rozdrabnianie newsów to kolejna bardzo szkodliwa praktyka. Znów wczoraj miałam następującą sytuację. Radio RMF napisało o pożarze, w którym zginął ojciec z dziećmi. Napisali jednak ledwie parę zdań, w tym info, że matka wyszła z domu i wezwała straż. Zastanowiło mnie to – jaka matka zostawia rodzinę i sama ucieka z płonącego domu. Napisałam komentarz i za jakiś czas zaczęła się lawina hejtu. Że jestem głupia, bez empatii, że nie umiem czytać ze zrozumieniem. W końcu włączyłam artykuł jeszcze raz. I co się okazało? Że został nagle zaktualizowany i było już całkowicie co innego niż wcześniej, a ludzie po mnie jechali, bo nie raczyli zauważyć słowa „aktualizacja” i domyślić się, że ja musiałam przeczytać to, co było przed aktualizacją. Sorry, ale mało kto czyta ten sam artykuł dwa razy.
Naprawdę nie można od razu napisać, co dokładnie się stało? Gdzie dziennikarska rzetelność do cholery? Ok, czasem nie wie się wszystkiego od razu, więc wtedy się nie powinno pisać nic, dopóki się nie zbierze dokładnych informacji. Ale nie… media muszą napisać chociażby dwa zdania „na gorąco”, żeby narobić ruchu, zmanipulować ludzi, wzbudzić niepotrzebne emocje. Wprowadzają ludzi w błąd, przez to padają złe słowa o nieodpowiednich osobach. Gdyby media były rzetelne i pisały wszystko od razu lub dopiero po zebraniu szczegółowych informacji, takich rzeczy by nie było.
Tak to niestety wygląda. Dziennikarzom, którzy powinni być rzetelni, pisać prawdę i weryfikować wszystkie informacje, bardziej zależy na ruchu i kliknięciach. Pora otworzyć oczy i zacząć widzieć te najgorsze praktyki mediów i unikać tego typu treści. Czasami naprawdę się zastanawiam dokąd ten świat zmierza…
______________________________
Jeśli chcesz zostać copywriterem i poznać copywriterski i dziennikarski warsztat, zapisz się na mój kurs copywritingu. Kolejne tury ruszają już za tydzień! A jeśli podoba Ci się to, co piszę, możesz postawić mi kawę. Doda mi to energii do dalszej działalności. Dzięki Twojemu wsparciu ten blog może istnieć i się wciąż rozwijać. 🙂