Być prawdziwym kibicem – kocham sport, więc nie hejtuję
Temat wziął się z gorących dyskusji, które toczą się pod materiałami dotyczącymi występów naszych sportowców na Igrzyskach, lawinowo publikowanymi przez sportowe portale i strony kanałów telewizyjnych choćby na Facebooku. Mam polubione te strony i wszystko z nich wiem, więc sam Facebook wystarczy mi, by wiedzieć wszystko i czerpać pomysły na kolejne wpisy na bloga. Tak samo jak wystarczy mi czytanie tam komentarzy. Często sama też piszę. I spotykam się z hejtem, ale się nie przejmuję. Przejmują się za to sportowcy, którzy otrzymują hejt zamiast wsparcia po porażkach… Hejt dotknął m.in. biatlonistkę, Weronikę Nowakowską – Ziemniak, za sprawą której zrobiło się o tym głośno. Instagram ma opcję, która nazywa się InstaStory. Umożliwia opublikowanie materiału, który znika po 24 godzinach. To właśnie tam Weronika dała upust swojej złości i bólowi jaki sprawił jej hejt po nieudanych startach w Pyeongchang. Zrobiło się o tym głośno, ponieważ użyła brzydkich słów, za co później przeprosiła wspominając, że te słowa to nic w porównaniu z tymi w wiadomościach, które otrzymała. Niepotrzebnie to przeczytała i się przejęła, ale dzięki temu zrobiło się o tym głośno i dobrze, bo myślę, że warto o tym mówić. Teraz zapewne też polecą na nią hejty, bo przejęła na ostatniej zmianie sztafetę wyprowadzoną na 1 miejsce przez Krystynę Guzik mimo jej karnej rundy i zawaliła. Nawet zwycięstwo było blisko, ale jest tylko 7 miejsce. Obie miały taki sam czas, a więc Weronika słabiej biegła, skoro uzyskała bez karnej rundy taki sam czas jak Krysia Guzik z rundą. Można gdybać co by było jakby nie było karnej rundy. Byłaby większa przewaga i mimo straty Weroniki wystarczyłoby do medalu? Co gdyby biegła Kamila Żuk za np. Weronikę? Nie ma sensu jednak gdybać. Stało się i już. Swoje zrobiła też pogoda, bo znowu sypało i wiało, co strzelania nie ułatwiało. Sama na gorąco w emocjach byłam zdenerwowana i pisałam różne rzeczy (z tym, że nie śmiałabym pisać wulgarnie i z wyzwiskami), ale po ochłonięciu sytuacja jest zupełnie inna. Szkoda mi ich… W Sochi też była szansa, zaprzepaszczona przez nieszczęsny przestawiony karabin Krysi i mogły teraz to powetować. Właśnie w takich sytuacjach poznaje się prawdziwych kibiców i widać jak niewielu ich jest…
Polacy są uważani za jednych z najlepszych kibiców na świecie. No może poza piłkarskimi kibicami, którzy wolą narobić racowej zadymy na trybunach. Potrafimy się bawić, wspierać, dopingować. Niestety od kulis jest zupełnie inaczej…Wszystko ładnie, pięknie, dopóki sportowcy wygrywają. Jak wygrywają to są wspaniali, cudowni, kochani, a jak przegrywają to już dno i kupa mułu, trzeba zlinczować, zhejtować, zmieszać z błotem. Z każdymi kolejnymi Igrzyskami pojawia się coraz więcej komentarzy kibiców, że sportowcy pojechali sobie na wycieczkę i to jeszcze za nasze pieniądze, bo jak Państwo daje to daje z kieszeni podatników, wiadomo. Komentarze te nasiliły się teraz, bo obecne Igrzyska są zupełnie nieudane (poza medalami skoczków). Odniosła się do nich też właśnie Weronika mówiąc w kolejnym filmiku na InstaStory, że gdyby jechała na wycieczkę, nie wybierałaby Korei gdzie ciągle teraz wieje i jest -20 stopni, nie zabierałaby ze sobą sprzętu, a zabrałaby rodzinę. Mnie tego tłumaczyć nie trzeba, ale większość ludzi naprawdę nie potrafi pomyśleć zanim coś napisze. Wypadałoby zanim się coś napisze sprawdzić czy połączenie palców z mózgiem jest aktywne i czy mózg odpowiednio działa… No pomyśl trochę człowieku – pracujesz na co dzień i jak chcesz gdzieś wyjechać to bierzesz urlop, zabierasz rodzinę i wyjeżdżasz zapominając na parę dni o pracy. Tak samo sport to praca dla sportowca, tak jak nasza praca dla nas, bo z tego sportowiec się utrzymuje (choć nie brakuje takich z wyuczonym zawodem i pracujących w zawodzie, patrz – Zbigniew Bródka). Z tym, że sport jest zdecydowanie cięższą pracą niż nasze siedzenie za biurkiem, a do tego ta ciężka praca nie zawsze przynosi rezultaty i sukcesy.
Wiele osób denerwuje się słysząc wypowiedzi sportowców przed startami, w których mówią oni, że plan jest taki, żeby zająć miejsce przynajmniej w 20stce. Zaczyna się więc oskarżanie o brak chęci, ambicji i po co ktoś taki ma jechać na Igrzyska, wstyd i hańba, żeby reprezentował nasz kraj. A niby dlaczego? Każdy sportowiec chciałby walczyć o medale. Jednak sam najlepiej wie jak wyglądały jego przygotowania, jaki ma sprzęt, jakie jest miejsce rywalizacji, w jakiej jest formie i na co go stać. Nie chce powiedzieć za dużo, żeby znowu media się nie rzuciły i nie pompowały balonika robiąc nadzieje kibicom, żeby potem brutalnie ten balonik pękł. Nawet najlepsi nie mówią otwarcie, że przywiozą medal, bo nigdy nie wiadomo jak się wszystko potoczy. Warto się jednak zastanowić, dlaczego ci sportowcy stawiają sobie za cel osiągnięcie miejsca w 20stce, a nie w 10tce czy walkę o medal. To wszystko przez to, że w Polsce trudno być dobrym sportowcem. Dlaczego? Bo rząd żałuje kasy, bo brakuje zapleczy, obiektów, odpowiednich szkoleń dla młodzieży, trenerów. Brakuje zresztą chętnej młodzieży, bo nie ma sukcesów i brakuje inspiracji. Bo rodzice muszą się zgodzić na to, by dzieciak trenował, a wiąże się to z wożeniem na treningi, jeżdżeniem razem z dzieckiem, buleniem z własnej kieszeni na podróże, hotele, a jeśli w kraju nie ma obiektu do trenowania danej dyscypliny lub jest tylko jeden to koszty jazd na drugi koniec Polski czy za granicę są jeszcze większe. Nic dziwnego, że nie ma dzieciaków, bo rodziców przy zarobkach jakie są w Polsce zwyczajnie na to nie stać! Gdyby były możliwości, to w 38 milionowym kraju znalazłoby się mnóstwo talentów w różnych dyscyplinach! Tylko pytania bez odpowiedzi – dlaczego w kraju, który ma góry, nie ma tras narciarskich, biatlonowych, toru saneczkowo-bobslejowego. Dlaczego dopiero w 2017 roku otwarto JEDEN tor łyżwiarski i za późno było, żeby łyżwiarze u siebie przygotowali się do walki o medale na Igrzyskach, choć trąbiło się o torze już cztery lata temu po medalach łyżwiarzy w Sochi. W tej sytuacji powinniśmy cieszyć się tym co mamy, tym, że mamy jakiekolwiek sukcesy i kłaniać się w pas przed sportowcami, którzy potrafią sprawić miłą niespodziankę czy wygrali już wszystko co mogli jak np. Justyna Kowalczyk czy Kamil Stoch. Powinniśmy chylić czoła przed tymi ludźmi, którzy byli w stanie tyle osiągnąć mimo sytuacji ze sportem w Polsce, że chcieli i chcą uprawiać sport. Tylko, że Polacy nie umieją się cieszyć tym co mają. Cieszyć z małych rzeczy. Cieszyć z tego, że sportowiec jest zadowolony z wyniku nawet jeśli nie jest to medal. Ja się cieszę widząc, że sportowiec jest zadowolony mimo nienajlepszego wyniku, a jak widzę łzy sportowca to mnie też się chce płakać. Przecież to też tylko człowiek. Człowiek, mający uczucia tak samo jak ja, ale jednak bardziej wyjątkowy ode mnie, posiadający wyjątkowy talent i umiejętności, które rozwinął swoją ciężką pracą i kiedy to nie wystarcza do sukcesów to tylko żal ściska…
Większość Polaków nie umie docenić sukcesów, cieszyć się tym co jest. Jest brązowy medal, to zamiast się cieszyć, lecą komentarze „czemu nie złoto”. W większości nie potrafimy cieszyć się z sukcesów ze sportowcami. Często wielu z nas ma trudności z uszanowaniem rywali naszych sportowców. Aż miło patrzeć choćby na skoczków narciarskich, którzy traktują się z ogromnym szacunkiem, cieszą się razem z sukcesów, gratulują sobie, wygrani pocieszają przegranych. To jest coś przepięknego. I tak jest w każdej dyscyplinie. Poza rywalizacją oni się nawet przyjaźnią, ale oczywiście podczas zawodów przyjaźń schodzi na drugi plan. Dlaczego więc skoro sportowcy szanują się nawzajem, większość z nas nie potrafi uszanować rywali naszych sportowców? Taki przykład sprzed 4 lat z Sochi. Zbigniew Bródka zdobywa złoto na 1500 m w łyżwiarstwie szybkim, pokonując Koena Verweija o 0,003 sekundy. Koen jako młodziutki chłopak, przeżywa porażkę bardzo emocjonalnie i reaguje złością. Dla mnie normalka. Ja się dopiero wtedy dowiedziałam, że w tym sporcie nie ma miejsc ex aequo i sama nie potrafiłam już skakać pod sufit z powodu tego złota, bo zwyczajnie żal mi było Koena. To co zobaczyłam później w internecie przeraziło mnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. To był kolejny raz kiedy przekonałam się, że jestem inna niż wszyscy i się z tego cieszyłam. Ludzie napadli na Koena jak na jakiegoś potwora, a wszystko podsycali jeszcze dziennikarze w artykułach z wymysłami z kosmosu. Ja wolałam poznać na ile mogłam tego chłopaka zanim zacznę go oceniać, zwłaszcza negatywnie. Zostałam jego fanką, wielką fanką. To wspaniały sportowiec i człowiek. Wrażliwy twardziel, taki jakich lubię najbardziej. Ambitny, utalentowany, a zarazem sympatyczny i uśmiechnięty. Jako kobieta nie mogę nie wspomnieć, że przystojny. Mam słabość do długowłosych i uśmiechniętych, a piękniejszego uśmiechu od Koena to ja w życiu nie widziałam. Ogólnie uważam sportowców za normalnych, fajnych, sympatycznych ludzi. Naszych też. I cieszę się, że jest internet, że można teraz być ze swoimi idolami blisko. Piszę czasem Koenowi coś miłego w komentarzach. Raz nawet polubił mój komentarz choć zwykle nic nie polubia. To było bardzo miłe, aż byłam w szoku. Sportowcy są sympatyczni, uważam więc, że powinniśmy im tym samym odpowiadać. Sympatią, uśmiechem, a nie hejtem. Muszę przypomnieć jeszcze to, co się działo wieczorem, tego samego dnia, co Zbyszek Bródka zdobył złoto. Wieczorem tego samego dnia drugie złoto zdobył Kamil Stoch wygrywając minimalnie z Noriakim Kasaim. Jednak ludzie zamiast się cieszyć drugim złotem Kamila na jednych Igrzyskach i drugim jednego dnia, woleli nadal „kopać leżącego” Koena porównując jego zachowanie z zachowaniem Noriakiego, który miał niedosyt, ale mimo wszystko cieszył się ze swojego srebra. Naprawdę polecam ludziom sprawdzić przed pisaniem czy ręce są połączone z mózgiem i czy mózg działa jak należy… Skoki i łyżwiarstwo to dwie różne dyscypliny, których nie powinno się porównywać, bo nie mają ze sobą nic wspólnego, a i oba srebra (Noriego i Koena) to była dwa różne medale, zdobyte w różnych okolicznościach. Jeszcze przypomnę reakcję Koena na hejty, bo warto. To było najlepsze, co mógł zrobić. Pokazał klasę. Udostępnił zdjęcie jak wozi Zbyszka na rowerze, z tyłu była Luiza, a z boku Jan Szymański. Coś pięknego. Uciszył hejterów, którzy przerzucili się z hejtem na dziennikarzy, co spowodowało, że ci zaczęli prosić Koena na rozmowy, a on zwykle nie odmawia, nawet zagranicznym dziennikarzom, bo dobrze zna angielski. Jakoś teraz zapomnieli o nim, nie proszą go już o rozmowy, szkoda… A ja pamiętam jeszcze jeden wywiad z 2015 roku, przesłodki, pełen uśmiechu. Te Igrzyska Koenowi nie wychodzą jak i naszym sportowcom. Dziś 1000 m. też mu nie poszło… Mam wrażenie, że udało mu się wrócić do formy z Sochi, ale jednak na dziś to jest za mało. Jutro jeszcze masstart. Choć tyle, że ma brąz drużynowy choć liczyli chłopaki na złoto. No dobra, bo o Koenie to oddzielny post mogłabym napisać. Wspomnę tylko jeszcze, że dużo się mówi u nas o Holandii ze względu na to, że mały kraj, bez gór, zainwestował w łyżwiarstwo i co Igrzyska mają ze 20 medali od 20-kilku łyżwiarzy. Tor w każdym większym mieście, zaplecze, trenerzy, sponsorzy, sukcesy i idole, którzy przyciągają młodzież do tego sportu. To jest coś pięknego i tego właśnie brakuje u nas… Ja ich podziwiam. To mistrzowie, którzy mimo wszystko pozostają ludźmi. Nie są gburami, z wywyższonym ego. Są normalni i sympatyczni i mają klasę, co pokazali choćby teraz. Wykonując tradycyjny wyrzut symbolicznego, brązowego medalionu w publiczość podczas świętowania drużynowego brązu, nie wiedzieli, że robią komuś krzywdę. Tymczasem kilku wypitych już patałachów nie umiało złapać tego medalionu. Obsunął się on i uderzył dwie Koreanki. Jedna musiała pojechać nawet do szpitala. Co powiedział Koen? (z tłumaczenia strony w google chrome) ” Byliśmy tam, zobaczyliśmy co się stało, na szczęście jest dobrze, przeprosiliśmy i zamierzamy jeszcze coś zrobić”. Sven napisał przeprosiny na Twitterze po koreańsku. Tylko czy to ich wina, że kilku pijanych patałachów nie umiało złapać medalionu? Myślę, że i nasi sportowcy potrafili by się zachować z klasą w takiej sytuacji. Przynajmniej większość. Tak jak mówię, oni są mili, sympatyczni, nie robią nikomu krzywdy, tylko czasami nie wyjdzie im start, więc hejt jest niezrozumiały i niepotrzebny.
Dość obszernie omówiłam wady naszych kibiców, czasami zbaczając nieco z tematu, ale ja już tak mam. Zawsze się rozpiszę, wtapiam w szczegóły. Nie lubię za dużo mówić, ale pisać kocham, a już o czymś co lubię, co jest moją wręcz obsesją, jak sport właśnie, to prawie książka. ? Najwyższa pora napisać wreszcie jaki powinien być taki prawdziwy kibic. Otóż (moim zdaniem) prawdziwy kibic:
- rozumie sport – wspomniałam już wcześniej o tym, że sport jest dla sportowców sposobem na życie, ale różni się od naszej zwykłej pracy tym, że ich o wiele cięższa praca niż nasza nie zawsze przynosi sukcesy.
- rozumie duże imprezy – Takie jak Igrzyska, MŚ, ME. One rządzą się swoimi prawami. Nawet faworyt nie musi wygrać, ba może zostać bez żadnego medalu. To jest jeden start, jeden bieg, jeden występ, do którego sportowiec długo się przygotowuje i w którym daje z siebie wszystko, a i tak nie zawsze wystarcza to do sukcesu. Prawdziwy kibic rozumie też, że konkurencja jest ogromna, a na takie imprezy jadą tylko najlepsi na świecie, zwłaszcza na IO, więc należy się sportowcom szacunek za samo to, że potrafią dostać się na taką imprezę. Trzeba umieć też cieszyć się ich szczęściem, rozumieć, że sam wyjazd na Igrzyska cieszy, bo to jest marzenie każdego sportowca, a jest wielu, którym się nigdy nie spełnia. Trzeba też wiedzieć, że wyniki są coraz bardziej wyśrubowywane. Przychodzą młodsi zawodnicy i im jest łatwiej o wyniki w granicach rekordów świata, a ostatnio czesto takie wyniki właśnie dopiero dają szanse na medale. Kto z nas nie zastanawia się czasem, gdzie są granice ludzkich możliwości? Ci sportowcy już przekraczają granice, granice dla zwykłego człowieka nieosiągalne zupełnie. 4 lata między Igrzyskami to dużo. Wyniki są mocno wyśrubowywane, a na kolejnych Igrzyskach sportowiec nie jest młodszy tylko starszy o te 4 lata. Nawet ktoś kto broni złota, nie musi go obronić. Żeby myśleć o medalach na kolejnych igrzyskach, trzeba być lepszym niż na poprzednich, a że nie jest się coraz młodszym, to jest coraz trudniej rywalizować z młodszymi, mimo doświadczenia.
- wie, że nie tylko forma fizyczna daje sukces – Ciężka praca i forma fizyczna to jedno. Psychika to dwa i tu właśnie jest m.in. nasza rola. Psychologów sportowych przede wszystkim, ale i nasza. Powinniśmy wspierać, trzymać kciuki, życzyć powodzenia, a nie oczekiwać i wymagać, bo kim jesteśmy, żeby oczekiwać i wymagać od tych ludzi? Nakłada to na nich niepotrzebną presję, która może być przyczyną porażki. Na pewno taka presja wczoraj tkwiła na Weronice Nowakowskiej, a do tego świadomość, że sztafeta prowadzi, że jest szansa nawet na złoto, że jest szansa na spełnienie marzeń na koniec kariery, szansa na medal i zamknięcie ust hejterom i ona jest na ostatniej zmianie i musi to dowieźć. Niestety, boję się, że teraz tych hejtów jest jeszcze więcej i zamiast złości, ogarnia mnie współczucie dla tej dziewczyny, tak samo jak w Sochi żal mi było Krysi Guzik. Duże znaczenie ma sprzęt, co pokazał przykład Holendrów w łyżwiarstwie. Problemy z łyżwami, najpierw Koena, potem Jana Blokhuijsena w półfinale zaważyły o tym, że mają tylko brąz. Weronika też mówiła, że widzi jak narty jadą rywalkom, a jak jej. Jednak tu nie należy mieć pretensji do serwismenów, bo inne kraje mają nawet laboratoria gdzie specjalnie przygotowuje się substancje do smarowania nart. Sylwia Jaśkowiec musiała pożyczać narty od Justyny Kowalczyk, bo ta ma o wiele lepszy sprzęt od reszty naszych biegaczek. A i złoto Zbyszka z Sochi. Przecież przyznał się, że na wyścig na 1500 m. zmienił łyżwy. W sportach na wolnym powietrzu znaczenie ma pogoda. Weronika narzekała na duży mróz i wiatr, bo nie biegały nigdy w takich warunkach i było im ciężko. Nie mówię już o skokach na normalnej skoczni… No i zawsze przydaje się trochę szczęścia, a czasem go brakuje. Najgorzej kiedy właśnie zdarzy się pech, upadek jak w przypadku Artura Nogala, sprintera, z którego śmieje się teraz pół świata… Wiek i doświadczenie też ma znaczenie. Od 18 latka się jeszcze nie wymaga, on zdobywa dopiero doświadczenie w rywalizacji z najlepszymi na świecie. Od kogoś kto skończył 30 lat też już się nie wymaga, bo z wiekiem coraz trudniej. Np. nie wymagamy już nic od Justyny, bo wygrała już wszystko co możliwe, ma ponad 30 lat i wiecznie wygrywać się nie da. U nas większość chyba sportowców ma grubo ponad 20 lat, a nawet 30. Nie widać młodych, więc trzymają jeszcze w swoich rękach nasz sport, ale smutek ogarnia jak się pomyśli, co będzie później w skokach czy np. łyżwiarstwie, w biegach po Justynie…
- nie oczekuje, nie wymaga, nie krytykuje – Prawdziwy kibic, fan wspiera. Dopinguje, trzyma kciuki, życzy powodzenia, a po porażce też okazuje wsparcie. Nie krytykuje, nie hejtuje tylko wspiera, bo zdaje sobie sprawę, że skoro jako kibic czuje się rozczarowany, to co czuje sportowiec. Też jest rozczarowany. Prawdziwy kibic jednak nie pisze też „nie przejmuj się”, bo potrafi się postawić na miejscu tego sportowca, wyobrazić sobie co by czuł będąc na jego miejscu i zapewne też nie chciałby usłyszeć takich słów, bo jak tu się nie przejmować. Prawdziwy kibic powinien umieć wyobrazić sobie co czułby po porażce, co czułby czytając przykre hejty z wyzwiskami…
- szanuje rywali – Tak samo jak sportowcy szanują swoich rywali, tak samo kibice powinni ich szanować i pogodzić się z tym, że rywal był lepszy, nawet przyznać, ze zasłużył na zwycięstwo, a nie się wściekać i hejtować rywala. Tym bardziej nie rozumiem hejtu na Koena sprzed 4 lat, bo Koen przegrał z Bródką, a nie wygrał. Co by było gdyby wygrał? Strach pomyśleć…
- nie zazdrości – Nie da się ukryć, że przyczyną większości hejtu (nie grzecznej, konstruktywnej krytyki), ale złośliwego hejtu z wyzwiskami jest zazdrość. Ludzie często nie potrafią się pogodzić z tym, że ktoś osiągnął więcej od nich. Naprawdę aż palce świerzbią na widok hejterów, żeby napisać im pytanie: co osiągnąłeś w życiu, pochwal się swoimi sukcesami, skoro śmiesz krytykować sportowca. Pamiętam jak miałam ochotę te 4 lata temu zapytać hejterów piszących tchórzliwie po polsku na profilu Koena o to, co oni osiągnęli, że krytykują wicemistrza olimpijskiego i dodać, że pewnie nic, skoro nawet znajomością angielskiego się nie mogą pochwalić. Naprawdę nasuwają się takie pytania do tych hejterów: kim ty jesteś, że śmiesz krytykować. Siedzisz wygodnie na kanapie, oglądasz jak oni się męczą i hejtujesz ludzi, którzy rywalizują z najlepszymi na świecie podczas gdy ty ledwo wchodzisz po schodach na 2-3 piętro z jęzorem na brodzie, a siatka zakupów zgina cię do ziemi.
- zdaje sobie sprawę z czym wiąże się sport – Utrata części dzieciństwa? Szybsze dojrzewanie w głowie. Wyrzeczenia – dieta, wyjazdy, życie na walizkach, rozłąka z rodziną. Szacunek należy się sportowczyniom matkom, które decydują się na urodzenie dzieci, a potem kontynuowanie kariery, jak Weronika Nowakowska czy Kasia Bachleda-Curuś. Dla kobiety sportowca to nie jest łatwa decyzja. Ciąża, urodzenie dziecka i odkarmienie, odchowanie do momentu kiedy można dziecko zostawiać na dłużej z tatą, babcią to nawet ze 2 lata przerwy. Po takiej przerwie wróciła Weronika, więc należy się jej szacunek, a że nie spełniła swojego marzenia, wsparcie. Mimo wszystko jej dzieci będą ją kiedyś podziwiały. Przede wszystkim jednak sport to ogromny wysiłek fizyczny, litry potu, nierzadko łez, ból, kontuzje, które potrafią się przytrafić w najmniej odpowiednich momentach i też zaważyć na wyniku w zawodach. Ilu z nas, zwykłych, szarych ludzi by to wytrzymało? Ilu z nas wytrzymałoby życie na walizkach, podróże co tydzień w inne miejsce i co tydzień zawody. Ilu by wytrzymało taki wysiłek fizyczny? Trudno nam sobie to wyobrazić, więc naprawdę szanujmy sportowców.
- kibicuje, nie ważne o jakiej porze – Często transmisje ze zmagań sportowców są nawet w nocy czy bardzo wcześnie rano, tak jak i teraz. I jeśli chodzi o Igrzyska to już zawsze tak będzie, bo każde kolejne Igrzyską będą w Azji. Transmisje z Ameryki też zwykle są w nocy. Prawdziwy kibic nie śpi. Prawdziwy kibic ogląda, walczy z opadającymi powiekami jak sportowiec z rywalami i swoimi słabościami. Zarywanie nocy to część bycia prawdziwym fanem.
- jeździ za swoimi idolami – Nie każdego stać na bilety, nawet na zawody w naszym kraju. Często to koszt nie tylko biletu, ale i podróż, nocleg w hotelu. Poza tym, bilety zwykle sprzedają się bardzo szybko i wiele osób, które chcą kupić bilet, zostaje z niczym. To jest dodatkowy punkt. Nie obowiązek. Udało ci się kupić bilet, super. Jednak jesteś prawdziwym kibicem, kiedy jedziesz dopingować i dobrze się bawić, a nie narobić dymu paląc race…
- potrafi doceniać to co ma, cieszyć się z każdego sukcesu – Dla prawdziwego kibica nie liczy się tylko i wyłącznie zwycięstwo, ale każdy sukces, każdy medal, każdy mały sukces w postaci np. miejsca w 10tce sportowca, który zwykle plasuje się w lub poza 30stką.
- Jest cierpliwy – Jest cierpliwy tak jak i sportowiec. Sportowiec cierpliwie trenuje, dąży do celu, ponosi kolejne porażki, aż w koncu przychodzi ten czas kiedy odnosi wreszcie sukces. Prawdziwy przykład cierpliwości to Stefan Hula czy Dawid Kubacki. Każdy sportowiec jednak jest cierpliwy. Kibic też musi być cierpliwy, wierzyć, że sukces kiedyś przyjdzie tak jak sportowiec wierzy i cierpliwie czekać i wspierać sportowca, żeby wiara i nadzieja nie uciekła po kolejnych porażkach. I kibic też rozumie, że każda porażka uczy, z każdej sportowiec wyciąga wnioski, może poprawić błędy następnym razem i to dzięki porażkom może być coraz lepiej i tylko lepiej.
Czy jestem prawdziwym kibicem/fanem?