Plusy i minusy bycia singlem
Wraz z tym wpisem otwieram nową kategorię na blogu, która nazywa się: plus-minus. Znajdą się w niej wpisy takie jak ten, czyli ukazujące plusy i minusy, zalety i wady czegoś. Odtąd też dostępna jest kategoria ujmująca wszystkie wpisy, w których porównuję coś z czymś, czyli wskazuję podobieństwa i różnice między jedną rzeczą, a drugą. Wprowadziłam również kategorię gromadzącą wpisy dotyczące edukacji i technologii czyli komputerów, smartfonów. Kiedyś pojawią się wpisy na ich temat. Kilka wpisów dotyczących zdrowia i wyglądu umieściłam w kategorii o nazwie uroda/zdrowie/piękno. Do tej pory wszystko pakowałam w kategorię „przemyślenia”, ale pora jednak zrobić porządek. Zrobiło się w tej jednej kategorii tego za dużo, bo przy możliwości przypisania do więcej niż 1 kategorii, waliłam niemal każdy wpis do przemyśleń i jeszcze jednej kategorii. Tymczasem wystarczy w zupełności jak wpis będzie w tej jednej kategorii, a przemyślenia zostaną na inne wpisy, szczególnie na pojedyncze wpisy dotyczące tematów nieujętych w kategoriach, które zwykle przychodzą człowiekowi do głowy spontanicznie, nagle, bo coś gdzieś przeczyta, czy usłyszy. Aha, jeszcze jedno – jak widać, z racji wydłużenia się listy kategorii wpisów, utworzyłam nowy widget z rozwijalnym menu! Można też zobaczyć ile jest wpisów w poszczególnych kategoriach.
To tak tytułem wstępu, a teraz na temat. Singiel to oczywiście osoba, która nie posiada swojej drugiej połówki. Można wyróżnić dwa typy takich osób, a mianowicie te, które są singlami z wyboru oraz te, które jeszcze nie znalazły tej/tego jedynego i chciałyby znaleźć. Którym typem ja jestem? Można powiedzieć, że gdzieś pomiędzy obydwoma. Z jednej strony chciałabym kogoś mieć, ale z drugiej w sumie jest mi dobrze samej. Do tego zdaję sobie sprawę z mojego trudnego naprawdę charakteru i jeśli ktoś mnie taką kiedyś zechce, to będę z niego dumna, że ze mną wytrzymuje. Jednak raczej ciężko mi będzie kogoś poznać. Jestem osobą, która nie lubi tłumów i imprez z hukiem i dużą ilością ludzi. No, może poza koncertami czy meczami. Raczej unikam kontaktu z ludźmi, zwłaszcza z nieznajomymi i mało gdzie chodzę. Te cechy właśnie jako pierwsze skierowały moje podejrzenia na Zespół Aspergera, o którym już pisałam tu na blogu. Chciałabym, by mój facet mnie dobrze rozumiał, a nie dziwił się, że jestem jaka jestem. Fajnie byłoby mieć w nim takiego motywatora do przełamywania się. Człowieka, który wyciągnie mnie na koncert lub mecz. O wiele inaczej jest iść z kimś. Wcale nie mam wielkich wymagań – chciałabym tylko mieć trzy wspólne cechy z facetem – zamiłowanie do zwierząt, sportu i muzyki. I zrozumienie, to wszystko. Cóż, prawda jest taka, że znaleźć drugą połówkę tak samo nie jest łatwo jak i znaleźć pracę. Jednak piszę o tym nie po to, by się użalać jak to ciężko faceta znaleźć, ale po to, by pokazać, że bycie singlem wcale nie jest takie złe. Swoje minusy też ma, ale uważam, że nawet jest super! Owszem, podobnie bycie w związku ma swoje plusy i minusy, z tym, że można tu zobaczyć pewną zależność, a mianowicie, że plusy bycia singlem są przeciwieństwem minusów bycia w związku i vice versa – minusy bycia singlem są odwrotnością plusów bycia w związku. Tak więc, pora omówić te plusy i minusy bycia singlem. Zaczynamy od plusów, oto one:
- swoboda i wolność – robisz co chcesz, bez obaw, czy wysłuchiwania, że komuś to przeszkadza. Oglądasz, co chcesz w tv, bez kłótni o to, że ktoś chce oglądać coś innego. Nikt nie zmusza cię do tego, byś robił/a, to co on lubi, podczas gdy ciebie to nie interesuje. Robisz wszystko wg własnych upodobań, a nie kogoś innego. Raj!;
- Swoboda kontaktów z innymi – Możesz chodzić gdzie chcesz i spotykać się z kim chcesz, bez obaw, że twoja druga połówka będzie zaraz cię podejrzewać. I vice versa. Jesteś wolny od nerwów i podejrzewania drugiej połówki kiedy gdzieś wychodzi. Cudownie, no nie?;
- swoboda podejmowania decyzji – Sam/a podejmujesz wszelkie decyzje i pretensje o ewentualne błędy możesz mieć tylko do siebie. Ja nie znoszę ulegać komuś, bo ktoś chce inaczej niż ja wolę. Jeśli jesteś sam, to masz swobodę i nie musisz liczyć się z niczyim zdaniem.;
- Masz więcej czasu dla siebie i twoich zainteresowań – Zwłaszcza będąc singielką. To, że kiedy wrócisz po pracy do domu nie musisz gotować dla wszystkich, prać, sprzątać itd. to duży plus. Przy dzieciach gotowanie i sprzątanie to codzienność. Jeśli ich nie masz, to wystarczy ci na to 2-3 dni w tygodniu. Masz za to więcej czasu dla siebie i swojego hobby. Więcej czasu na przyjemności!;
- Pusty dom=nisza – Dla mnie to ogromnie ważny plus. Jestem, jako prawdopodobna Aspie, osobą ceniącą sobie prywatność. Moje hobby i zainteresowania wolę rozwijać w niszy – w spokoju i harmonii, bez włażenia mi w paradę, marudzenia, wtrącania się, hałasu, chaosu itp. Cenię sobie też przestronność. Kiedy w jednym domu jest dużo ludzi, to mam wrażenie, że jest ciasno, za głośno i mam ograniczoną wolność, bo np. nie mogę iść do łazienki kiedy chcę, potrzebuję, tylko wtedy kiedy jest wolna. Z drugą połówką, prowadzącą życie razem ze mną, na pewno nie byłoby aż tak źle, ale kiedy nie mieszka się samemu, tylko wynajmuje mieszkanie z kimś, to jest masakra. Kiedyś napiszę o tym czy lepiej mieszkać z kimś, czy samemu. Im mniej ludzi tym lepiej, to jedno, a drugie to sama wielkość mieszkania – ja muszę mieć przestrzeń. Mam małe mieszkanie i mi takie wystarcza, ważne jest przestronne wyposażenie, tak aby nie było za dużo mebli i gratów, o które przy mojej niezdarności ruchowej wiecznie obijam moje biedne kończyny. W moim małym mieszkaniu, nawet jeśli mam przestrzeń, to kiedy zwali się tam więcej ludzi, od razu robi się ciasno. Chociaż kiedyś udało mi się wytrzymać w domu w 5 osób i jest to mój spory sukces.;
- jedzenie – gotujesz i jesz to, co lubisz i nie musisz ulegać drugiej połówce i rezygnować z tego, bo ona nie lubi tego, co ty. Dla kobiety plusem jest to, że nie musi użerać się z kimś, kto ma odmienny gust kulinarny, czy jakieś diety i gotować dwóch obiadów.;
- atut przy szukaniu pracy – Akurat ja mimo to mam problem ze znalezieniem pracy, ale to sprawka ograniczeń, które mam z powodu mojego prawdopodobnego zaburzenia. Jednak warto na rozmowie kwalifikacyjnej wspomnieć o tym, że jest się singlem, zwłaszcza jeśli w oczekiwaniach w ofercie podana jest dyspozycyjność. Informacja o twoim stanie cywilnym jest dla pracodawcy równocześnie informacją o twojej dyspozycyjności i przychylniej spojrzy on na singla niż mamuśkę, której więcej nie będzie w pracy niż będzie z powodu ciągłych zwolnień na dzieci.;
- mniej zmartwień – Jak masz drugą połówkę, to się wiecznie martwisz. Samo to, czy on/ona nadal cię kocha, gdzie chodzi, czy nie zdradza, to już jest wiele. Martwisz się o jej bezpieczeństwo, o zdrowie jeśli mówi, że źle się czuje. Jak masz dzieci, to dochodzą zmartwienia z nimi związane i to niemało, bo a to chore, a to do przedszkola nie mogą iść, nie ma ich z kim zostawić w domu, nie wiesz, czy dostaniesz wolne w pracy, by z nimi siedzieć w domu itp. Oj, każdy, a Aspie to już w ogóle i bez tego ma w bród stresu…;
- Można mieć zwierzę – I to niejedno. Wchodząc w związek można trafić na osobę, która niestety nie lubi zwierząt, ma alergię albo nie lubi konkretnego gatunku i pojawi się problem, bo ona woli kota, a ty psa, albo zamiast futrzaka woli coś innego, bo np. denerwuje ją sierść wszędzie. Albo stwierdzi, że chce tylko jednego zwierzaka, nie więcej, a ty chciałbyś więcej. Jesteś sam, to masz swobodę, możesz mieć zwierzaka jakiego chcesz i to nawet niejednego.
Jak widać plusów bycia singlem jest od grona. A co z minusami? Cóż, ich też jest kilka np.:
- samotność – Czasami potrafi dać w kość, zwłaszcza kiedy mamy problem i sami musimy sobie z nim poradzić, nie mamy wsparcia ani z kim o tym pogadać. Do tego dochodzi strach o to, co będzie później, zwłaszcza na starość, jak zachorujemy, będziemy potrzebować pomocy i opieki. Nikt nie chce być samotny na starość…;
- brak osoby towarzyszącej – Np. na wesele. W ogóle wesela nie są ulubionymi imprezami singli, a nawet przeciwnie. Ja nie lubię wesel. Może jako dziecko, kiedy mogłam siedzieć z rodzicami i innymi bliskimi i nie musiałam mieć osoby towarzyszącej, by potańczyć i się dobrze bawić, to lubiłam. Dziś, po pierwsze, wkurza mnie weselna muzyka – najczęściej disco polo. Bleee! Po drugie, denerwuje mnie weselny ogrom jedzenia i pijaństwo przy stole, przy którym całe wesele muszę wysiedzieć, bo tańczyć nie mam z kim. Irytują mnie te wszystkie głupie zabawy, a najbardziej nie lubię oczepin. Nigdy w życiu nie chciałabym złapać welonu. Często każą wtedy tańczyć z facetem, który złapał krawat… Nienawidzę jak jakiś pijany i calutki mokry, śmierdzący jegomość ma ze mną tańczyć. Dla mnie, sensoryka to istna masakra, fuu! Do tego wszystkiego wnerwia mnie podział gości na młodych i starszych, bo ja wolę jednak siedzieć ze starszymi. Bardziej mnie rozumieją i prędzej z nimi pogadam. Nie lubię też ustalania przez młodą parę, kto obok kogo ma siedzieć. Wolę zająć spontanicznie miejsce razem z rodzicami, rodziną, niż zostać usadowiona obok kogoś, kogo nie znam. Z osobą towarzyszącą byłoby inaczej i raźniej, więc to jest minus bycia singlem.;
- irytujący bliscy – Nie tylko wesela, ale ogólnie rodzinne spotkania nie są niczym przyjemnym. Ciągłe irytujące pytania rodziców i ciotek – masz kogoś, poznałaś kogoś, kiedy zamierzasz wyjść za mąż, dlaczego jeszcze nie masz, dlaczego nie szukasz, nie starasz się? Taka fajna dziewczyna i sama – potrafią rozgotować człowieka do czerwoności, jak i biadolenie, zwłaszcza matki – popatrz ile twoich koleżanek ma już mężów, dzieci, dawniej w twoim wieku już się miało dzieci, no rusz się, poznaj wreszcie kogoś, patrz jak twoje koleżanki się ustawiły, a ty? Nosz grrrr!;
- samemu się nie chce – Nie dość, że jestem odludkiem, który nigdzie nie chodzi i najchętniej siedzi w domu, to jeszcze po prostu czuję, że gdybym miała taką osobę, która mnie zmotywuje i wyciągnie, to bym i poszła. Wyjeżdżać na wakacje samemu też się nie chce – bo w nieznane to strach samemu, a za granicę tym bardziej niebezpiecznie w dzisiejszych czasach. Gotować dla samej siebie też czasem się nie chce.;
- gotowanie – Z jednej strony plusem jest to, o czym wcześniej już napisałam, czyli, że możesz sobie gotować i jeść to, co lubisz bez względu na upodobania kulinarne drugiej połówki. Minusem jednak jest to, że po pierwsze nie zawsze samemu sobie chce się gotować i niełatwo gotować ilościowo tylko dla 1 osoby. Po drugie, niełatwo też kupować. Wydaje się, że single marnują dużo jedzenia, bo nie chodzi tylko o to, że często ugotują sobie za dużo, ale też o to, że produkty można kupić zwykle w określonych ilościach, których singiel nie zużyje tak szybko. Wiele z takich produktów, niezużytych do końca ląduje w koszu, bo się psują, czy mija ich termin przydatności lub po prostu nie nadają się do dłuższego przechowywania po otwarciu.
Kuchnia singla
To jest temat rzeka, o którym można by napisać nawet oddzielny wpis, a że ja mam plany na kolejne wpisy, to jak już mówić o byciu singlem, to do końca, w jednym wpisie. Nie jest łatwo z gotowaniem i zakupami dla samego siebie, jednak, choć jest to dość poważny minus bycia singlem, można sobie z nim poradzić. Problem pojawia się, jak już wyżej wspomniałam, z ilością jedzenia, czy zakupów. Dla 1 osoby nie trzeba dużo, ale nie jest łatwo kupić i zrobić akurat tyle, ile trzeba. Nie zawsze też chce się gotować samemu sobie. To, że nie musisz gotować dla innych, może być plusem w sytuacji, jeśli nie czujesz się w tym mocny/a. Jednak wystarczy trochę pomyślunku, samozaparcia i problem można rozwiązać dość łatwo. Oto 10 zasad kuchni singla, które stworzyłam i radzę się ich trzymać, a wtedy gotowanie dla samego siebie nie będzie problemem:
1. Gotuj 2-3 razy w tygodniu. – Codzienne gotowanie samemu sobie może znużyć i zdemotywować. Poza tym wymyślaj codzienne coś innego. I tak złapałbyś/abyś się na tym, że jesz często to samo. Wystarczy więc jak będziesz gotować raz na dwa/trzy dni. Łatwiej jest ugotować na dwie/trzy porcje niż na jedną, dla jednej osoby. Poza tym jest to oszczędność czasu. W jeden dzień gotujesz, a w dwa kolejne możesz za to robić coś innego, bo jedzenie szybko sobie odgrzejesz. Poza tym np. to, że ugotujesz sobie w sobotę i masz obiad na niedzielę, jest komfortowe, bo w niedzielę, choć sklepy są czynne, to nie kupisz raczej świeżego mięsa, czy pieczywa, bo nie ma dostaw.
2. Planuj jadłospis i zakupy. – Powiedzmy, że gotujesz 3-4 razy w tygodniu. Jesz np. 4 posiłki dziennie. Zaplanuj sobie jadłospis od razu na kilka dni, a nawet cały tydzień. Zrób listę zakupów z dokładną ilością każdego produktu, jaką potrzebujesz i kupuj tyle ile ci trzeba. Jeśli planujesz pomidorówkę i musisz kupić śmietanę, to zaplanuj coś jeszcze w inny dzień, do czego zużyjesz resztę, bo do zupy potrzeba ci góra 2-3 łyżeczki.
3. Kupuj częściej, a mniej. – Nie idź raz w tygodniu na giga zakupy, tylko rób je na bieżąco. Unikniesz w ten sposób kupowania za dużo na raz.
4. Nie daj się promocjom. – Promocje, to najczęściej albo 2 produkty w cenie 1, lub ileś gram produktu gratis. Cenowo się opłaca, więc kusi. Jednak przypomnij sobie wtedy zasadę nr 5. Poza tym promocje, to często przede wszystkim przecenianie niektórych produktów. Pamiętaj jednak, że produkty z obniżonymi cenami, to najczęściej takie, którym kończy się okres przydatności lub są gorszej jakości, a tobie raczej zależy na produktach, które będziesz mógł/a przez jakiś czas przechować, a nie musiał/a zużyć na łeb na szyję i zapewne pół wywalić, bo nie zdążysz.
5. Wybieraj mniejsze opakowania. – Mniejsze opakowanie szybciej zużyjesz. Duże opakowania kuszą tym, że bardziej się opłacają cenowo, gdyż taniej wychodzi kupić jedno duże opakowanie niż 2-3 mniejsze składające się na tą samą ilość produktu, co w dużym. Poza tym, nie kupisz tych 2-3 małych opakowań na raz, tylko w odstępie czasowym i wtedy to się opłaca. Jest to bardzo ważne w przypadku produktów z krótkim terminem ważności, czy produktów, które trzeba szybko zużyć po otwarciu. Suche produkty możesz kupić w dużej pace, bo możesz je długo przechowywać. Nie psują się tak szybko i łatwo. Kontroluj tylko, czy jakieś mole ci się nie zalęgły.
6. Dbaj o odpowiednie użycie i przechowywanie – Śmietanę, czy koncentrat pomidorowy, majonez albo kupne przetwory nabieraj czystą łyżką, by ich nie zabrudzić. Staraj się utrzymać czystość ścianek pudełka czy słoika, bo resztki na ściankach łatwiej się psują. Produkt z plastikowego kubeczka, które pozostaje niezamknięte, przełóż do słoiczka. Umożliwi to szczelne zamknięcie. Odpowiednio przechowuj owoce i warzywa, odrzucaj nadgnite i szybko zużywaj uszkodzone, bo najszybciej się psują. Jeśli masz więcej np. jabłek i nie zdołasz szybko zużyć tych uszkodzonych, zrób z nich dżem. Mięso przetworzone przechowasz dłużej niż surowe w lodówce. Pamiętaj o możliwości mrożenia.
7. Zamrażaj w mniejszych porcjach – Surowe mięso do przyrządzania poporcjuj tak, by sporządzić danie na te dwie porcje. Gotowe produkty też dziel sobie na takie porcje, jakie jesteś w stanie zjeść po rozmrożeniu, ponieważ dwa razy tego samego produktu nie wolno zamrażać. Kotlety zawiń sobie każdy oddzielnie w folię spożywczą. Krokiety, czy gołąbki zapakuj po dwa. Wtedy ci się nie przymarzną do siebie i nie będziesz zmuszony rozmrażać wszystkiego, choć tyle nie zjesz.
8. Nie kupuj przetworów, rób sam/a. – Przetwory w sklepach zwykle są tylko w większych słoikach. Jeśli robisz przetwory sam/a, nie dajesz tyle chemii i możesz popakować je do mniejszych słoiczków, co umożliwi szybsze zużycie zawartości po otwarciu. Ogórki trudno kisić w mniejszych słoikach, ale wybierz takie, by w jednym ukisić góra 3-4 ogórki. O przetworach kiedyś jeszcze napiszę.
9. Podziel się z psem. – I to jest właśnie ogromny plus posiadania zwierzaka dla singla. Jeśli sam/a czegoś nie zjesz, to masz jeszcze psa. Pamiętaj jednak, że nie wszystko z naszego stołu znajduje się w jadłospisie psa!
10. Tonuj mamusię. – Zawsze kiedy jedziesz do rodziców i masz wracać do domu, mama nie wypuści bez wałówki i słoików. Postaraj się jednak przekonać ją, że nie możesz jako singiel mieć za dużo jedzenia do szybkiego zużycia. Jeśli mama robi przetwory, poproś, by dla ciebie przygotowała porcje w mniejszych słoiczkach. Nie musi robić aż tyle tych kotletów, bo kiedy ty to zjesz. Sałatki wystarczy w średnim słoiczku na dwie – trzy porcje. Często okazuje się, że za dużo przywozimy właśnie od rodziców.
Jak widać bycie singlem ma więcej plusów niż minusów, a z minusami można spokojnie sobie poradzić. Warto sprawić sobie zwierzaka. Nie dość, że nikt nam nie marudzi, że nie lubi zwierząt itp. to jeszcze zaczerpniesz z tego wiele korzyści, bo zwierzak zmusi cię do ruchu, zje nadmiar jedzenia, czy po prostu zminimalizuje uczucie samotności. Przy okazji, za kilka dni otwieram cykl wpisów o zwierzętach, a pierwszy wpis będzie właśnie z kategorii plus-minus, czyli plusy i minusy posiadania zwierząt, więc zapraszam za kilka dni. Byłabym zapomniała o bardzo ważnej rzeczy jaką są odpady. Z jednej strony singiel gromadzi ich mniej niż cała rodzina, ale za to wolniej napełnia pojemniki. Dlatego najlepiej załatwić sobie mniejsze pojemniki i częściej wynosić śmieci, zwłaszcza, że długie zbieranie odpadów nie sprzyja wyrzucaniu odpadów organicznych, których zawsze jest sporo. Szybko się psują i śmierdzą.
Podsumowując, bycie singlem ma więcej plusów niż minusów i wcale nie trzeba się załamywać tym, że nikt nas nie chce. Żyjemy dla siebie, a nie dla kogoś i na swoim życiu możemy się w pełni skupić. Da się być szczęśliwym singlem, wierzcie mi! 🙂