W kuchni KamiX – jak nie marnować jedzenia

Marnowanie jedzenia to tragedia. Każdego roku marnowane są tony żywności. W śmietnikach można znaleźć pieczywo, owoce, warzywa, mięsa czy resztki gotowych potraw, a nawet nie tylko resztki. Sklepy wyrzucają mnóstwo jedzenia, które jest jeszcze zdatne do spożycia, ale nie spełnia wymogów dotyczących daty ważności czy innych. W restauracjach znów do kosza idzie wszystko, co się danego dnia nie sprzeda albo nie uda, czy wszystko to, czego klienci nie dojedzą, bo porcje nierzadko są za duże. Niestety na marnowanie jedzenia w sklepach czy knajpach nie mamy wpływu, ale możemy nie marnować go we własnym domu. W kuchni KamiX nic się nie marnuje. Jak nie marnować jedzenia? Oto kilka porad.

Jak nie marnować jedzenia? Najlepiej zapobiegać nadmiarowi

Jak nie marnować jedzenia? Najlepiej oczywiście zapobiegać, by w domu nie było nadmiaru. Na czym to polega? Na rozsądnym planowaniu jadłospisu i robieniu zakupów. Wszystko zaczyna się od tego, że za dużo kupujemy. I to nie tylko przed świętami. Na co dzień ludzie marnują duże ilości jedzenia, podczas gdy obok są tacy, którzy głodują, bo ich nie stać. My potrafimy wyrzucać jedzenie, bo możemy zaraz kupić nowe w każdym sklepie, a są miejsca na ziemi, gdzie jedzenia brakuje. Odsyłam więc do poprzedniego wpisu, w którym opisałam jak odpowiednio zaplanować zakupy świąteczne, ale zasady, które tam podałam można, a nawet należy wykorzystywać do każdych zakupów, nie tylko tych większych. Odpowiednie zaplanowanie to podstawa.

Największy problem z nadmiarem jedzenia mają osoby, które mieszkają same i gotują tylko dla siebie, jak ja. Bez planowania jadłospisu i zakupów bym zginęła. Istotą problemu jest to, że różne produkty kupuje się w sklepie w określonych porcjach. Trzeba więc kupić całe opakowanie jakiegoś produktu, którego zużyjemy tylko trochę, a reszta będzie leżeć, bo nie mamy ochoty jeść codziennie tego samego. Są jednak produkty, które po otwarciu trzeba zużyć szybko. Przykład: śmietana. Kilka dni po otwarciu można ją trzymać w lodówce, ale tylko kilka, a najlepiej najkrócej jak to tylko możliwe. Tylko, że jak kupię śmietanę, użyję dwie łyżeczki do zabielenia zupy czy sosu, a reszta ląduje w lodówce i leży, bo zupa wystarcza mi na trzy dni, danie z sosem na dwa, a potem nie chce mi się robić kolejnego sosu, bo nie jest to takie zdrowe i jedz tu ciągle to samo. Dlatego właśnie warto planować sobie jadłospis. Planuję zupę, do której zużyję dwie łyżeczki śmietany, kiedy całe opakowanie ma 250 g, więc szukam czegoś, do czego mogę zużyć tę śmietanę. Mogę na przykład zaplanować sobie tartę albo kruche ciasto i ta śmietana mi pójdzie. Najlepiej wszystko sobie zapisywać.

Jeśli mamy gotowy jadłospis, to robimy listę zakupów. Kolejny krok to właśnie one. W sklepach nie dość, że kuszą nas promocje, to jeszcze kuszą różne produkty, obok których przechodzimy zanim znajdziemy to, co mamy na liście. W efekcie zamiast z koszykiem z kilkoma rzeczami stajemy w kolejce do kasy z czubatym wózkiem. W sklepie należy zachować silną wolę i jak najszybciej, nie oglądając się na boki, szukać tego, czego potrzebujemy, chwycić to i spadać ze sklepu. Z tym, że warto zwracać też uwagę na datę ważności i jakość kupowanego produktu. Jeśli wrzucimy mandarynki do reklamówki byle jak, to nagle w domu może się okazać, że któraś jest obita, nadgniła i kiedy poleżą ze dwa dni, to od jednej zaczną psuć się kolejne i będą do wyrzucenia. Wrzucamy co popadło z półki do koszyka, a w domu nagle okazuje się, że za dwa dni kończy się termin przydatności i już wiemy, że nie zdążymy tego zużyć w całości. Warto zatrzymać się przy produkcie, który chcemy kupić i sprawdzić, jaką ma datę przydatności czy jakiej jest jakości.

Jak nie marnować jedzenia? Nie popełniać tych błędów

Jak nie marnować jedzenia? Unikać błędów, które często zdarza nam się popełniać w domu, a mianowicie: nieodpowiedniego przechowywania produktów/potraw, przewrażliwienia oraz eksperymentowania w kuchni przy słabych umiejętnościach gotowania.

1. Błędy w przechowywaniu

Nie będę pisała o zasadach przechowywania, bo to temat na oddzielny wpis, zresztą niepotrzebny, bo takich artykułów jest w internecie mnóstwo – wystarczy tylko nie być leniem i poszukać. Powiem tylko krótko, że każdy produkt/potrawa powinna być przechowywana w odpowiednich warunkach, a więc w odpowiedniej temperaturze, wilgotności i świetle. Więc jak nie marnować jedzenia? Prawidłowo je przechowywać, żeby się nie zepsuło.

Pieczywo trzymamy w chlebaku, a to, co najmniej trwałe – w lodówce. To oczywiste, a jednak pojawiają się pewne problemy. Chleb i bułki trzymamy w workach, a to błąd, bo szybciej czerstwieją, a że w chlebaku ciemno, łatwo mogą zapleśnieć. No i zapominamy, że czerstwy chleb, póki nie zapleśnieje, nadal jest jadalny. Można zrobić tosty, zapiekanki, a nawet bajaderkę. Kolejny błąd to upychanie za głęboko w lodówce. Ile razy zdarza się znaleźć coś zepsutego na dnie lodówki? Najlepiej nowe rzeczy wkładać dalej, a na widoku zostawiać to, co trzeba szybko zużyć, bo jest otwarte albo ma krótki termin przydatności. À propos terminu przydatności – odsyłam do opakowań produktów. Producenci podają zawsze informacje o warunkach przechowywania i jak długo można coś trzymać po otwarciu. Jednak niestety uwielbiamy skrajności i dajemy się ponieść przewrażliwieniu.

2. Przewrażliwienie

Przewrażliwienie jest kolejnym powodem, przez który wyrzucamy jedzenie często zdatne jeszcze do spożycia! Kiedy coś przekroczy datę ważności, od razu ląduje w koszu, nieważne, czy jest zepsute, czy nie. Jeśli zastanawiasz się, jak nie marnować jedzenia, pamiętaj, że data ważności/przydatności jest to orientacyjna data podana przez producenta, który sugeruje nam, że po tym i tym dniu produkt może nie nadawać się już do jedzenia. MOŻE, ale nie MUSI. Po pierwsze zależy to od tego, z jakim produktem mamy do czynienia (suchym, mokrym, otwartym, nieotwartym itp.). Suche rzeczy takie jak makarony, ryże, kasze, mąki, herbaty można przechowywać baaaaardzo długo. Po drugie zwróćmy uwagę na to w jaki sposób podana jest data ważności na opakowaniu. Najczęściej jest napisane „Należy spożyć przed/do”, ale bywa też inaczej np. „Data minimalnej trwałości”. No właśnie, minimalnej. Dlatego nie wyrzucajmy od razu czegoś, co przekroczyło termin przydatności, tylko pomyślmy w jaki sposób to szybko wykorzystać.

Nasze przewrażliwienie dotyczy jednak nie tylko daty ważności. Kiedy coś leży nam w lodówce już 3-4-ty dzień, potrafimy uznać, że lepiej to wyrzucić i kupić nowe, bo trudno powiedzieć czy nadaje się to jeszcze do zjedzenia. Wspomniałam już, że media bombardują nas poradami od „znawców”. Z każdego niemal artykułu na te temat dowiadujemy się, że nawet jeśli po czymś nie widać oznak psucia, nie znaczy, że bakterie się nie namnażają i nie produkują już toksyn. Coś w tym jest, owszem, ale nie warto panikować. Mamy gotową potrawę w lodówce. Jest tego dużo. Nie odgrzewajmy wszystkiego na raz. Nabierzmy do garnczka czy na małą patelnię porcję, którą zjemy i tylko to odgrzejmy. Grzejmy z 10 minut. Zupę, sos zagotujmy. Jeśli nie widzimy oznak psucia nawet w odgrzanej potrawie (różnice w smaku, zapachu, wyglądzie) to spokojnie możemy to zjeść. Większość bakterii ginie w wysokiej temperaturze.

A jak poznać czy jakiś produkt nadaje się do jedzenia czy nie? Oto dwa przykłady. Jajka możemy przechowywać bardzo długo. Z czasem rozrzedza się nieco białko. Jednak jeśli zawartość jajka po wybiciu nie zlewa się od razu ze sobą i nie śmierdzi to najpewniej jajko jest dobre. Jeśli leży już naprawdę długo to lepiej użyć go do upieczenia ciasta niż na jajecznicę, a najlepiej do upieczenia biszkoptu. Dlaczego? Bo do biszkoptu ubijamy jajka z cukrem. Jajka, które nie nadają się do użycia, nie będą chciały w ogóle się ubić.

Drugi przykład – mleko. Przykład poważniejszy, bo po otwarciu kartonu najczęściej można przechowywać mleko do dwóch dób. Tak jest podane zwykle na kartonach. Nie jest łatwo tak szybko zużyć litr mleka, bo o mniejsze kartony trudno. Jednak musimy pamiętać, że mleko robi się zsiadłe i zwykle gorzknieje. Wtedy nadaje się już tylko do wylania. Jeśli jednak nawet po tygodniu mleko nie wykazuje żadnych oznak psucia ani zapachowych ani smakowych, to wylejmy je do garnka i postawmy na ogniu. Mleko, które nie nadaje się do użycia, nie zagotuje się tak jak powinno.

Nie popadajmy więc w skrajności i nie róbmy z producentów bogów czy proroków. No i nie panikujmy, że zapomnieliśmy włożyć na noc do lodówki nadmiar makaronu pozostały po obiedzie. Mamy jeszcze zupę na następny dzień? Odgrzejmy makaron razem z zupą, zagotowując ją. Po jednej nocy poza lodówką nic nie powinno się stać. Ja zostawiłam kiedyś na noc na kuchence garnek rosołu z kaczki, bo… nie chciał mi wystygnąć. I nie stało się z nim nic!

3. Eksperymentowanie przy kiepskich umiejętnościach

Ostatnim z najważniejszych wg mnie powodów wyrzucania jedzenia jest eksperymentowanie. Ja uwielbiam eksperymentować i poznawać nowe smaki, zwłaszcza, że gotuję tylko dla siebie, więc nie mam stresu, że coś mi nie wyjdzie i nie będę miała czym kogoś poczęstować. Polecam to każdemu, ale każdemu, kto naprawdę umie gotować i wie, jak eksperymentować z głową. Bo jak nie marnować jedzenia, kiedy ciągle się coś przypali albo źle doprawi? Gotować powinien umieć każdy, bo każdy, do diabła, ma mamę, od której takich rzeczy powinien się nauczyć. Gdybym tak zostawiła to zdanie to zostałabym najpewniej zlinczowana, że w dzieciństwie nie siedzi się w domu, tylko zwykle się jest w szkole jak mama gotuje. Nie przyjmuję takich wymówek, bo są soboty, niedziele, wakacje, ferie czyli fura czasu na towarzyszenie mamie w kuchni. Ja się bardzo interesowałam kuchnią i zawsze chciałam pomagać mamie, ale mama obawiała się pomocy takiego roztrzepańca. Tak więc moimi zadaniami w kuchni zwykle było przynieś, wynieś, podaj, pomieszaj i patrz. Mimo to zapamiętałam wiele i kiedy poszłam na studia okazało się, że potrafię gotować choć pierwszy raz był nieco stresujący.

Na szczęście jeszcze nie zdarzyło mi się, by eksperyment nie wypalił. Oczywiście, moje potrawy nie zawsze wyglądają tak jak na zdjęciach, ale za to smakują, tak, jak powinny. Jeśli jednak ktoś nie umie gotować to należy zaczynać od prostych potraw typu jajecznica, ugotowanie makaronu, ziemniaków, usmażenie kotleta, a nie od eksperymentów. Jak sama nazwa wskazuje, nie jesteśmy w stanie przewidzieć ich wyników, więc są obarczone ryzykiem niepowodzenia. Do tego eksperymentować trzeba z głową, a mianowicie w odpowiednim czasie, kiedy mamy go więcej na gotowanie i w razie niepowodzenia zdążymy zrobić coś innego. Warto też więc zaplanować coś dodatkowego w razie niepowodzenia eksperymentu niż wpadać w panikę, bo nie wyszło i co mam teraz zrobić. Jeśli nie do końca eksperyment się powiódł i z czegoś zamiast ładnej mieszaniny wyszła papka, skosztujmy ją. Wygląd nie jest najważniejszy, liczy się smak. Ciasto się przypiekło? Wystarczy obkroić przypalone miejsce, a ciasto spokojnie nada się do zjedzenia.

Jak nie marnować jedzenia, kiedy już zdarzy się nadmiar?

Na koniec przejdźmy jeszcze do nadmiaru jedzenia, bo Polak zwykle jest mądry po szkodzie, jak to głosi znane powiedzenie. Jak nie marnować jedzenia, kiedy jednak nie uda się zapobiec nadmiarowi? Najczęściej tak jest właśnie w święta. Nieodpowiednie zaplanowanie, za duże zakupy i nieprzewidziane zdarzenia, typu w ostatniej chwili ciocia z trójką dzieci odwołuje wizytę, bo się auto zepsuło czy coś i jedzenie zostaje. Jeśli sami planujemy wyjazd na święta, też staramy się, by lodówka nie była pusta jak wrócimy, a poza tym musimy się przygotować na ewentualną nagłą zmianę planów, żeby było coś w domu na wypadek, gdybyśmy jednak nie mogli wyjechać. Jeśli mamy coś przygotowane, a wyjedziemy, to to zostaje i później, kiedy wrócimy obładowani, bo mama nie wypuści bez ciasta i słoja sałatki, to nie ma kto tego wszystkiego zjeść. Da się jednak zapobiec zmarnowaniu się tego jedzenia.

Po pierwsze: czworonożny przyjaciel. Owszem, psy czy koty nie mają w jadłospisie wszystkiego, co mamy my i wielu rzeczy z naszych stołów jeść nie powinny, ale mimo wszystko sporo jedzenia nie musi się zmarnować właśnie dzięki nim. Kawałki mięsa, wędlin, ryby bez ości, kluski, ryż – takie rzeczy zwierzę spokojnie może zjeść. Po drugie: rozdawanie. Tak jak my zapewne przywieźlibyśmy od mamy ciasta czy sałatkę, tak i my możemy nie wypuścić bez tych rzeczy naszych gości, choć pewnie będą się wzbraniać przed tymi darami mówiąc, że w domu też mają jedzenie. Po trzecie, nadmiar jedzenia można też oddać potrzebującym, do jadłodajni, jeśli przyjmie lub do specjalnej lodówki. Takie lodówki można znaleźć w niektórych miejscach w dużych miastach.

Po czwarte zaś mamy mrożenie. Mrozić można wszystko, począwszy od chleba, kiełbas, wędlin, mięs, a skończywszy nawet na zupach i ciastach. No może nie polecam mrożenia ciast tortowych z kremami, ale serniki, drożdżowe ciasta etc. można mrozić spokojnie. Jeśli chodzi o kremy, bo bywa, że nam czasem się zrobi za dużo i zostanie, warto zamrozić je w pudełku np. po jakimś serku, margarynie, lodach. Sam krem zamrozić można, ale ciasto z kremem najpewniej się rozciapie po rozmrożeniu. Pamiętajmy o ważnej zasadzie co do mrożenia. Nigdy nie mrozimy drugi raz tego samego produktu. Rozmrażajmy więc z głową, kiedy wiemy, że jak rozmrozimy to zostanie zjedzone, no i pakujmy z głową, żeby potem rozmrozić jedną niewielką porcję, a nie od razu wszystko i znów będzie problem. Nawet znawcy zapominają jednak dodać bardzo ważną rzecz – można ponownie mrozić po obróbce termicznej! Jeśli rozmrozimy np. surowe mielone mięso, to nie możemy już wrzucić go z powrotem do zamrażarki, ale jak z tego mięsa narobimy tyle kotletów, że można by jeść je przez tydzień, to te kotlety zamrozić już można! Przypominam, że większość bakterii ginie w wysokiej temperaturze i w czasie mrożenia kotletów i rozmrażania już się tak bardzo nie namnożą.

Jak nie marnować jedzenia – podsumowanie

Jak nie marnować jedzenia? Jest na to wiele sposobów. Najlepiej oczywiście zapobiegać nadmiarowi jedzenia poprzez rozsądne planowanie jadłospisu i robienie zakupów, ale także unikać błędów związanych z przechowywaniem, przewrażliwieniem czy eksperymentowaniem. Nie umiesz gotować? Gotuj to, co potrafisz, zamiast brać się za jakieś skomplikowane rzeczy. Jeśli jednak zdarzy nam się nadmiar jedzenia, nie musimy go wyrzucać. Jest wiele sposobów na to, by przedłużyć trwałość lub zużyć. Wystarczy tylko pomyśleć. I pamiętajmy, że po świętach świąteczne jedzenie też można jeść. 😉

_________________________________________________________

Utrzymanie bloga też kosztuje. Jeśli więc podoba Ci się to, co piszę, postaw mi symboliczną kawę, która doda mi energii i bardzo pomoże w rozwoju bloga, który jest moją pracą i pasją. Będę Ci bardzo wdzięczna za docenienie i wsparcie. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to