Felieton: Spoiler alert, czyli co na forach serialowych „piszczy”

Prawie każdy człowiek lubi oglądać telewizję. I większość ludzi ma swoje ulubione programy, czy seriale. Dla wielu są na tyle ulubione, że żywo włączają się w dyskusje na forach czy kontach w mediach społecznościowych. Ja też mam ulubiony serial, który jest ulubionym kilku milionów fanów, mimo że końcówka minionego, 14 już sezonu większość fanów zawiodła. Kiedyś już pisałam o „Sprawiedliwych”. SWK to serial, który już od kilku lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Czy ją utrzyma po ostatnich wymysłach – się okaże. Jednak ja nie o tych wymysłach chcę pisać, bo nie mam ochoty, ale o tym, czego doświadczyłam w tym minionym sezonie na serialowym Facebooku i Instagramie. Bo okazuje się, że choć nie spoileruję, powinnam zaczynać każdy komentarz od „spoiler alert”. 😉

Spoiler alert – obsesja na punkcie spoilerów

Zacznę od najważniejszego tematu, czyli spoilerów. Sama ich nie znoszę, ale takich perfidnych i złośliwych. Dla mnie taki spoiler nie do zniesienia w przypadku SWK, czyli serialu, który można oglądać wcześniej w internecie, to moment, gdy ktoś, kto obejrzy wcześniej wypisuje o tym w komentarzach, psując innym zabawę i emocje. Najgorzej bywa w czasie finałowych odcinków sezonów i bywało, że sama proponowałam, żeby zaprzestać publikacji przedpremier w czasie finałów. Ludzie spoilerowali, obrażali tych, którzy nie oglądają na Polsat Box, wyśmiewali nas od biedot, których na to nie stać. Ależ mnie stać, tylko nie zamierzam płacić 30 czy 40 zł za miesiąc za obejrzenie paru odcinków jednego serialu. Nie opłaca się i tyle, ale niektórzy wyraźnie mają za tępe mózgi, żeby to pojąć. Na szczęście to się już póki co nie powtarza, za to pojawiło się inne zjawisko.

Ja już taką mam naturę, jak na kobietę w spektrum przystało, że uwielbiam rozmyślać, rozkminiać, analizować. W przypadku serialu kryminalnego lubię prowadzić jakby własne śledztwo, jeśli chodzi o główne wątki w serialu. Lubię na podstawie streszczeń, zwiastunów tygodni i odcinków snuć sobie swoje domysły, tworzyć wersje wydarzeń i czekać na odcinki, by zobaczyć, czy trafiłam. Wątki są prowadzone, a streszczenia i zwiastuny są robione tak, że moja wyobraźnia szaleje. I często udaje mi się trafić w to, kto jest mordercą, jak skończy się dany wątek. Lubię rozkminiać i lubię się tym dzielić, pisać, co myślę. Nie wszystkim się to jednak podoba i w minionym sezonie zostałam oskarżona… o spoilerowanie. Wygląda na to, że niektórzy mają na ich punkcie obsesję. I tak spoiler alert zamienia się w obsession alert. Obsesje nie są mi obce, ale moje mimo zaburzenia nie są aż tak niezdrowe. 😉

Streszczenie to spoiler? Serio?

Bardzo mnie to zaskoczyło, ale też sprawiło mi ogromną przykrość. Zostałam zaatakowana za spoiler i to na koncie instagramowym jednego z aktorów, gdzie napisałam komentarz z tylko jednym zdaniem. Do serialu wrócił od dawna wyczekiwany bohater i miało być jego wesele. Ze streszczeń wynikało, że niestety nieudane przez nieproszonego gościa. Napisałam tylko, że super, że Wojtala wraca, ale szkoda, że wesele źle się skończy i jakąś dobę po napisaniu tego zaczęło się. Najpierw przywaliła się jedna laska. Nie chciała się odwalić, więc ją zablokowałam, bo nawet nie przekonywało jej to, że konto aktora to nie miejsce na hejty i żeby pisała na priv, jak coś do mnie ma. Zaraz dowaliła się druga wyśmiewając mnie za zablokowanie tamtej i nazywając tchórzem. To dało mi pewność, że były w zmowie.

Zaczęły też pojawiać się wredne komentarze od innych osób. Skoro minęła doba od publikacji komentarza było dla mnie jasne, że to zaplanowany, masowy atak. Tę drugą laskę też zablokowałam, ale zdążyła mi grozić, kiedy też upominałam ją, że konto aktora to nie miejsce na kłótnie, że zaraz aktor zrobi porządek. Niestety stanął po stronie hejtu i zablokował mnie, ofiarę. Nie spodziewałam się tego po nim i bardzo mnie to zabolało, zwłaszcza, że zignorował moją wiadomość na Facebooku, w której przeprosiłam za zaistniałą sytuację, której nie miałam zamiaru spowodować i tłumaczyłam, że jestem ofiarą. A o co chodziło? O to, że to jedno zdanie w moim komentarzu to niby spoiler. Wymyśliły sobie argument, że nie wszyscy czytają streszczenia. No buhaha, dobre! A co mnie to obchodzi?! Streszczenia są dostępne publicznie i każdy może je przeczytać, więc uznawanie ich za spoilery to jakaś paranoja. Nie czytasz? Twoja sprawa, nie moja. Ja czytam i mogę pisać co chcę, a jak komuś coś nie pasuje, może nie czytać moich komentarzy i mnie zablokować, zamiast hejtować. Ale najwyraźniej sprawianie przykrości i doprowadzanie do łez innych sprawia niektórym ogromną frajdę.

Niedługo potem znalazłam gdzieś artykuł o obsesji na punkcie spoilerów. I zrozumiałam, że te głupie laski właśnie taką obsesję mają. Bo żeby oskarżać samą produkcję o spoilerowanie to trzeba mieć obsesję i to chorą. Może sama produkcja powinna przy każdym streszczeniu i zwiastunie pisać „spoiler alert”? No chyba byłoby to śmieszne. W tamtym artykule była też mowa o badaniach nad tym, czy spoilery rzeczywiście psują zabawę. Wynik był zaskakujący. Okazało się, że osoby, które przed przeczytaniem opowiadania dostały o nim więcej informacji, odebrały je znacznie lepiej niż te, które nie wiedziały nic lub niewiele. Co jak co, ale ja bym nie miała nic przeciwko, gdyby ktoś tak, jak ja, pisał sobie przemyślenia wynikające ze streszczeń i zwiastunów. Ba, sama bym z nim podyskutowała chętnie. Ale cóż, ja nie jestem chora, mimo że nie taka jak wszyscy. Tak że życzę wszystkim więcej wyrozumiałości, zamiast wszczynać od razu spoiler alert i pluć jadem. 🙂

Ludzie, to tylko serial!

Wspominałam już o finałach minionego sezonu. Wywołały mnóstwo emocji, a najwięcej finał ulubionego duetu śledczych mojego i większości widzów, który to duet w tym finale został rozwalony, mimo połączenia wcześniej w parę prywatnie, na co czekaliśmy od bardzo dawna. W stronę produkcji poleciały pełne emocji, smutku, złości i rozgoryczenia słowa. Tak, nie przebieraliśmy w słowach, bo mamy dość olewania naszego zdania i traktowania nas jak idiotów, których można w kółko oszukiwać. Wtedy zaczęły pojawiać się komentarze typu: „ludzie, wyluzujcie, to tylko serial”. Ba, były osoby, które nazwały nas, fanów duetu Górska i Jawor za chorych psychicznie. To było przykre.

Tak, to serial, ale można być wielkim, zapalonym fanem serialu, tak samo, jak kibicem piłkarskim czy innym. Można kochać serial, kochać postacie, kochać aktorów. Ja tak mam. Żaden serial mnie tak nie wciągnął, jak ten. Żaden! Jak to w spektrum, taka obsesja nie jest niczym dziwnym. I nic dziwnego, że przeżywam, emocjonuję się bardziej niż inni. Ale jest to rzadkość i jeśli coś lub ktoś tak mocno fascynuje Aspie, to jest naprawdę wyjątkowe. Serial jest hobby, jest częścią życia, najważniejszą częścią każdego wieczoru wiosną i jesienią. I jest pożytecznym hobby, zwłaszcza w takiej formie, jak Sprawiedliwi. To, jak produkcja nam dawkuje informacje przed odcinkami pobudza naszą wyobraźnię i daje kupę zabawy. Za to kocham ten serial i za poruszanie też ważnych społecznie tematów. Tym, co zrobili z moim ukochanym duetem stracili sporo w moich oczach, ale ciekawość zaczyna brać górę. Teorii mam mnóstwo na nowy sezon i mimo wszystko czekam. Nie umiem odpuścić. Ale teoriami póki co dzielić się nie będę, bo znowu jeszcze oberwę za brak formułki „spoiler alert”. 😉

__________________________________________

Utrzymanie bloga też kosztuje. Dlatego, jeśli podoba Ci się to, co piszę, możesz postawić mi symboliczną kawę, która doda mi energii do dalszej pracy i pomoże rozwijać ten blog, który jest moją pasją, pracą i przyjemnością. Z góry dziękuję. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to