Agresja – skąd się bierze?

Pisałam na moim Fb (zachęcam do polubienia), że kolejny wpis będzie na temat dość osobisty. Nie jestem osobą, która się zwierza. Tłamszę zwykle wszystko w sobie, ale teraz czuję potrzebę. Dlaczego temat osobisty? O tym na końcu. Agresja jest powszechnym zjawiskiem na co dzień. Niestety. Niestety, bo jest zjawiskiem negatywnym, prowadzącym często do tragedii, a już najgorsze jest jej wyładowywanie na niewinnych istotach jakimi są zwierzęta czy dzieci. Agresję rodziców w stosunku do własnych dzieci i dzieci w stosunku do rodziców najtrudniej zrozumieć. Po prostu się nie da. Tak samo, jak agresję w stosunku do zwierząt czy agresję dzieci w stosunku do rówieśników czy młodszych. Skąd się bierze agresja? Jak sobie z nią radzić?

Agresja to nie tylko bicie

Istnieją dwa rodzaje agresji – fizyczna i psychiczna. Fizyczna to bicie i inne czyny powodujące zranienia i obrażenia ciała drugiego człowieka czy zwierzęcia. Psychiczna zaś to wyzwiska, wulgaryzmy kierowane w stronę drugiego człowieka, krzyki, wyśmiewanie czy obrażanie. Tak, to też jest agresja. I potrafi być dotkliwsza i bardziej bolesna niż fizyczna. Ten rodzaj agresji jest widoczny na każdym kroku w internecie za sprawą tzw. hejtu. Dzieje się tak dlatego, że w internecie hejterzy są odważniejsi, bo nie muszą obawiać się reakcji ze strony kogoś, kogo obrażają. W realu mogliby z marszu dostać pięścią w twarz, a to byłaby odpowiedź agresją na agresję. Poza tym w internecie dochodzi jeszcze do tego anonimowość. Ludziom się wydaje, że nikt ich nie zna i nie znajdzie.

Wyśmiewanie, wyzywanie, drwienie, to niestety też codzienność w szkołach, zwłaszcza wśród uczniów nastoletnich. Przyczyną tego jest ogromna nietolerancja wśród normalnych i zdrowych dzieci dla tych, które są słabsze, mniejsze, inne, niepełnosprawne czy chore. Dochodzi też do naśmiewania się dzieci z innych, które mają nietypowe imiona. Np. u sąsiadów mojej babci jest Józia, która chodzi już do gimnazjum i podobno inni strasznie wyśmiewają jej imię. Moim zdaniem lepiej być oryginalną, jedyną w swoim rodzaju Józią niż przereklamowaną, pięćdziesiątą Majką, Julką, Zuzią…

Agresja w szkole to niestety wynik wychowania. Wzorem dla dzieci są rodzice i od nich dzieci czerpią różne zachowania, w tym agresję. Zwykłe klapsy mogą, zamiast nauczką, stać się przyczyną tego, że dziecko będzie agresywne wobec innych. Do agresji psychicznej zaliczany jest także mobbing, z którym można zetknąć się w pracy.

Dlaczego ludzie, a nawet dzieci bywają agresywne?

Nasze reakcje na bodźce i emocje to zasługa oczywiście układu nerwowego na czele z mózgiem. Przyczyn, które wywołują nasze agresywne zachowania jest bardzo wiele:

  • zazdrość – to najczęstsza przyczyna agresji. Zazdrościć ludzie potrafią wszystkiego – tego, że ktoś jest lepszy, że ma kasę, że mu się układa w życiu, że wygrał w totka, że ma jakieś zdolności itp. Nie zapominajmy też o zazdrości o drugiego człowieka, która często ma miejsce w związkach. Zazdrość potrafi popchnąć nawet do najgorszych czynów.
  • nienawiść – druga najczęstsza przyczyna agresji, która też może doprowadzić do skrajnych zachowań i czynów. O tym, skąd w ludziach jest tyle nienawiści pisałam kiedyś TUTAJ.
  • nietolerancja – częste zjawisko, bo wielu rzeczy nie tolerujemy, a najgorsze postacie nietolerancji to rasizm czy nietolerancja religijna.
  • obrona własna – kiedy ktoś atakuje, to jasne, że chcemy się bronić, bo przecież nie możemy dać się skrzywdzić. Warto pamiętać, że taka odpowiedź atakiem na atak często nie jest dobrze odbierana. Weźmy przykład ze szkoły. Mamy dzieciaki X, Y i Z. X dokucza i prowokuje Y. Y odpowiada agresją, chcąc się bronić. Reakcję Y widzi Z i nie wiedząc, że to X zaczął, odbiera zachowanie Y jako atak na X i idzie poskarżyć nauczycielce i to Y dostaje karę, a nie X.
  • frustracja – narastająca przez np. notoryczne bycie gorszym, notoryczne przegrywanie, kiedy coś wciąż nam nie wychodzi, nie radzimy sobie, nie umiemy się bronić, nie rozumiemy czegoś, jakiejś sytuacji itd.
  • reakcja na bodźce – agresja może być gwałtowną reakcją na bodźce, które nas denerwują i np. trwają zbyt długo. Wściekamy się zwłaszcza, kiedy druga osoba generuje takie bodźce i nie ma zamiaru przestać, choć o to prosimy. Często spotykana jako nieadekwatna reakcja na bodźce przy nadwrażliwości na nie (np. nadwrażliwość na dźwięki, dotyk, zapach) i sposób odreagowania przy autyzmie.
  • reakcja na własne błędy – potrafimy być czasem wściekli na siebie, kiedy zrobimy coś źle, podejmiemy złą decyzję. Często wtedy usuwamy się z drogi innym ludziom, bo nie mamy ochoty na kontakt ani na przywalenie komuś niewinnemu w twarz, a to może się zdarzyć, bo niewiele trzeba, by wyprowadzić wściekłego człowieka z równowagi.
  • chęć zabawienia się albo zwrócenia na siebie uwagi – wiem, jak to brzmi, ale niestety to jest najczęstsza przyczyna agresji wśród dzieciaków, które dla zabawy znęcają się nad słabszym kolegą albo zwierzęciem. Dziś to szczególnie widać, bo potrafią robić to, nagrywać i wrzucać do internetu dla własnej dobrej zabawy i sławy.

Agresja a spektrum autyzmu

Zarówno dawniej, jak i dziś, na diagnozy w kierunku autyzmu kieruje się dzieci, które sprawiają problemy, w tym są agresywne i nie działają na nie żadne upomnienia czy kary. Agresja jednak nie jest objawem autyzmu. Jest skutkiem przebodźcowania, frustracji wynikającej ze świadomości tego, że dziecko jest inne, z tego, że wszyscy mu dokuczają. Często są to ataki mające charakter kompulsywny. Nauczycielom łatwo uznać dziecko agresywne za niegrzeczne, karać, wzywać rodziców. Jednak warto zwrócić uwagę na to, czy kary działają, czy dziecko potrafi racjonalnie wyjaśnić swoją agresję. Jeśli nie, to może to być autyzm i agresja niewynikająca z tego, że dziecko jest źle wychowane i niegrzeczne, tylko z nieradzenia sobie z tym, z czym dziecko styka się w szkole.

Agresja może też być objawem nadpobudliwości nerwowej, ADHD, często występującego u autystyków. Dzieci takie mają tendencję do nieadekwatnych zachowań i reakcji w różnych sytuacjach, np. na bodźce, których w szkole jest natłok i są bardzo silne. Agresja może być właśnie taką nieadekwatną reakcją, zwłaszcza na bodźce wywoływane przez inne dzieci. Dziecko ze spektrum może odebrać ciągłe krzyki, machanie rękami, stukanie, kopanie w ławkę itp. jako złośliwość kolegów wobec niego, podczas gdy te dzieci nie robią tego specjalnie. Dorośli mają często problemy ze zniesieniem bodźców czy zachowań innych ludzi, a co dopiero dzieci, które w dodatku nie rozumieją, że czegoś nie wypada powiedzieć albo komuś zrobić.

Faktem jest również, że dzieci autystyczne z powodu swojej odmienności same stykają się często z agresją ze strony rówieśników. Agresja takiego dziecka może być więc zarówno próbą obrony, jak i sposobem na wyładowanie negatywnych emocji, frustracji spowodowanej nieumiejętnością bronienia się i nierozumieniem tego, dlaczego wszystko i wszyscy są jacyś dziwni. Dziecko takie jest nieświadome, że to ono się różni od innych. Przyjmuje się, że dziewczynki ze spektrum są mniej agresywne niż chłopcy. Chłopcy często buntują się, bo nie radzą sobie z problemami. U dziewcząt bunt może pojawić się, kiedy ich metody radzenia sobie nie przynoszą rezultatu. Bo dziewczynki próbują sobie radzić same z problemami i denerwują się dopiero, kiedy ich metody nic nie dają. Taką metodą najczęściej jest obserwacja rówieśników i naśladowanie ich zachowania, zwłaszcza tych lubianych przez wszystkich. Dziewczynki zazwyczaj mają tą przynajmniej jedną przyjaciółkę, która jest im bliska niemal jak matka i jest ich wzorem do naśladowania, wodzem, pomocą itd. Często właśnie skupiają się na obserwacji tej przyjaciółki i potrafią ją naśladować włącznie z głosem. Skąd ja to znam…

Agresja autystycznej dziewczynki – przykład

Wyobraźmy sobie, kochani, taką sytuację: Są 4 dziewczyny, nazwijmy je literkami, bez używania imion (ekhem, RODO) – A, B, C i D. A i B to najlepsze przyjaciółki, mieszkające blisko siebie i chodzące do jednej klasy. A jest jedyną przyjaciółką B, z którą B spędza więcej czasu niż w domu i która często jej podpowiada w różnych sytuacjach (np., że ktoś sobie żartuje, bo B nie rozumie żartów i ironii albo nie do końca rozumie zabawę i wkurza się, że wciąż przegrywa). C to o kilka lat młodsza od nich dziewczyna z sąsiedztwa, a D to koleżanka z klasy, która siedzi w ławce z B. Tak, mimo że A i B są przyjaciółkami, w szkole dzieje się coś zupełnie innego.

A woli przebywać z innymi, bo z B bawi się na co dzień w domu. B jest więc osamotniona, bo A jest jej jedyną przyjaciółką. Siedzi w ławce z D, ale od początku nie jest tym zachwycona. Do tego brakuje jej umiejętności społecznych. Nie potrafi podejść do koleżanek, zagadać, nie ma z nimi wspólnych tematów. Wiele osób jej dokucza, nie tylko z jej klasy. Śmiech, przezwiska, drwiny, to codzienność B w szkole. B zaczyna się buntować, ona nie chce D, chce A i boli ją to, że A jej nie chce. Dochodzi do tego frustracja związana z dokuczaniem i nieumiejętnością bronienia się i B zaczyna atakować D. Wyładowuje na niej negatywne emocje, frustrację. Tyle, że tego nie rozumie. Czuje impuls, musi zaatakować, bo inaczej ją rozsadzi.

Po ataku następuje spokój, dopóki D nie idzie do pani. Wtedy przychodzi atak płaczu, bo B nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego zaatakowała D, choć ta jej nic nie zrobiła. Boi się obniżenia oceny z zachowania, wzywania matki do szkoły, bo to i tak nic nie daje. To są nagłe impulsy, silniejsze od niej. Ponadto, kiedy metoda obserwacji i naśladowania przyjaciółki nie przynosi rezultatu w postaci zwrócenia na siebie uwagi dziewczyn, dokuczanie D staje się kolejną metodą – one też nie lubią D, więc jak B im pokaże, że jej nie lubi i nie jest taka jak ona to może wreszcie coś dobrego się zadzieje. Rzecz jest jednak trudna, bo B jest „skazana” na D. Cały czas tylko z nią, bo w sumie tylko ją ma… Na koniec jeszcze własne ego – wyśmiewana i traktowana jak słabeusz, zwłaszcza na WF-ie B widzi, że jednak jest ktoś słabszy, nie jest aż tak tragicznie. Znajduje jakieś pocieszenie… Podłe, ale cóż.

A teraz druga strona medalu. Kiedy ma się tylko jedną, jedyną przyjaciółkę to się nie chce jej stracić, a tu jeszcze sama A prowokuje strach B o przyjaźń. B jednak godzi się z tym, że A woli w szkole inne koleżanki, bo dzięki temu może ją obserwować i bezbłędnie naśladować, co staje się metodą na zaimponowanie innym, ale mówi sobie w duchu, że w domu ma mieć A tylko dla siebie. Niestety… pojawia się C, kilka lat młodsza dziewczynka przyjeżdżająca z ojcem do mieszkającej po sąsiedzku A i B babci w soboty, a potem w wakacje. C ma dość trudny charakter, trudny do zniesienia dla B, ale i A tego nie ukrywa, kiedy jest sama z B. Łatwo się obraża, a przy tym mocno złości krzycząc, płacząc, wymachując rękami. Natłok bodźców doprowadza B do szału, a do tego C zaraz idzie do domu. B odkrywa sposób na to, by pozbywać się C i mieć A dla siebie. Jednak niestety C po chwili wraca, bo w domu się nudzi i B robi swoje od nowa i koło się zamyka… Nie bez znaczenia jest też fakt, że B jest otumaniona zachowaniem A. Kiedy A i B są same to A nie ukrywa, że nie przepada za C, ale jak już C przyjdzie to jest dla niej miła jak dla najlepszej przyjaciółki, którą jest B i B nie rozumie jak A może traktować C na równi z nią.

Świadomość – jak to wiele zmienia

Skąd wzięłam powyższy przykład? Jak myślicie? Ano z życia… B to nikt inny, tylko ja… I dlatego napisałam na początku, że temat wpisu jest bardzo osobisty. Byłam podłym dzieciakiem, okropnym… ale teraz wreszcie udało mi się racjonalnie wyjaśnić to, co się ze mną działo. Wszystko dzięki mojemu kochanemu bratankowi… dostał diagnozę ZA i za namową mamy poczytałam o tym. Kiedy stwierdziłam, że pasuje mi większość objawów, zaczęłam szukać informacji o ZA u dziewczyn, bo wszędzie piszą o chłopakach, a potem o diagnozowaniu. Okazało się, że aby zdiagnozować osobę dorosłą, trzeba udowodnić, że objawy występowały w dzieciństwie. Zaczęłam więc analizować dzieciństwo na ile pamiętam. I wpadłam na to, że moja agresja mogła tu mieć swoje podłoże. W ZA! Nagle wszystko ułożyło się w całość… Dwa słowa, a ile potrafią zmienić…

Z sytuacją z koleżanką ze szkoły nie miałam nawet wielkich problemów. Z sytuacją z dziewczyną z sąsiedztwa było trudniej. Najpierw przyczyn ataku upatrywałam w natłoku bodźców wynikających z jej zachowania, a może też w tym, że znalazła się kolejna słabsza ode mnie, czy w końcu to, że przy niej nie możemy robić rzeczy odpowiednich dla naszego wieku, bo jesteśmy za nią odpowiedzialne i będzie na nas jak coś się jej stanie i musimy jej ustępować. Jednak nie dawało mi spokoju to, że kiedy nie było przyjaciółki, ta dziewczyna przychodziła do mnie i bawiłyśmy się we dwie, to byłam spokojna, nie czułam impulsów do ataku. Kiedy przyjaciółka się znów pojawiała, pojawiały się od nowa impulsy do ataku. Zrozumiałam, że przyczyna tkwi tu, w strachu o utratę przyjaciółki. Odbierając wszystko na swój inny sposób potraktowałam dziewczynę jak rywalkę, zagrożenie. Bałam się, że będzie tak jak w szkole. Wreszcie zrozumiałam, co mną kierowało. Czy czuję ulgę? Po części tak. Przestało mnie to gryźć, ale… niczego to już nie zmieni. Nie zmieni tego, że zgotowałam piekło dwóm niewinnym osobom… Jest mi przykro i chce mi się płakać jak to piszę.

Świadomość zmienia naprawdę bardzo wiele. Dlatego myślę, że zamiast karania za agresję, warto zastanowić się, jakie jest jej podłoże. Zrozumieć siebie, swoje zachowanie. Wtedy jest łatwiej. Po latach przeprosiła mnie osoba, która dokuczała mi w liceum. To było tak miłe, że stało się dla mnie impulsem do przeproszenia za własne czyny. Wybaczyłam tym, którzy dokuczali mi i dowiedziałam się, że osoby, którym dokuczałam też się na mnie nie gniewają. Na szczęście też nie odbiło się to na ich życiu i świadomość tego też pozwala mi wybaczyć samej sobie.

Jesteś ofiarą agresji? Co robić w takiej sytuacji?

Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno bronić się przed agresją. Sama byłam jej ofiarą niemal przez wszystkie lata w szkole. Oto kilka moich rad, może nie jak się bronić, bo sama tego nie potrafiłam, ale jak się zachować lub nie zachowywać, będąc ofiarą agresji:

1. Nie odpowiadaj agresją na agresję!

Może to się skończyć na dwa sposoby: albo oberwiesz jeszcze mocniej, albo twoja odpowiedź obróci się przeciwko tobie, bo ktoś nie zauważy ataku na ciebie, a twoją odpowiedź już tak i odbierze ją jako atak. Często właśnie tak miałam – mi dokuczali, a to ja miałam obniżone zachowanie i wszyscy się tego domagali przez moje dokuczanie koleżance z ławki, bo nie rozumieli, że to wszystko przez nich.

2. Nie okazuj załamania, słabości, bólu!

To najgorsze co można zrobić. Rozpłakać się przed agresorem. Twoje łzy i cierpienie dają agresorowi największą satysfakcję i będzie dokopywał ci jeszcze bardziej. Jak chce ci się płakać, to poczekaj aż odejdzie i wtedy się schowaj w toalecie.

3. Ignoruj agresję

Puszczaj śmiechy i wyzwiska mimo uszu, udawaj, że ich nie słyszysz. Z fizyki wynika, że akcja równa się reakcja. Jeśli więc nie będziesz reagować, to akcja przestanie mieć sens. Jestem przykładem, że nie zawsze to się sprawdza, ale naprawdę warto. Mnie przyjaciółka to podpowiedziała, bo ja zawsze próbowałam sobie oddać i źle się to kończyło, i zaczęłam tak robić. Czułam się lepiej, spokojniej. Ani razu nie zapłakałam, nawet w toalecie! Nawet do domu nie wracałam z płaczem! Po prostu wisiało mi to równo. Traktowałam ich jak powietrze, choć w środku mnie się kotłowało i kończyło się to czasem wyładowaniem na koleżance z ławki, bo każdy ma granice wytrzymałości.

4. Nie ukrywaj tego, co się dzieje

Jeśli agresja ma miejsce w szkole, powiedz o tym nauczycielowi, wychowawcy, niech ten reaguje, idzie nawet do dyrektora. Powiedz rodzicom, niech oni interweniują. Jeśli masz bliskiego kolegę/koleżankę poproś, by w momencie kolejnego ataku na ciebie wzięła telefon i nagrywała. Nie po to, żeby zamieścić to w internecie, a po to, żebyś miał dowód do pokazania wychowawcy, dyrekcji, rodzicom. Wtedy oprawcy się już nie wyprą. Tak trzeba wykorzystywać to, że każdy dzieciak ma telefon. Oprawcy mogą nagrywać i wrzucać do neta? Ofiara też może, a co!

Ja z jednej strony cieszę się, że nie było internetu i smartfonów w czasach, gdy chodziłam do szkoły, ale z drugiej pamiętam jak przykre było dla mnie oburzenie, jak wychowawczyni wystawiała oceny z zachowania i przy moim nazwisku powiedziała „bardzo dobre”, a potem kończyło się na „dobrym” albo „poprawnym”. Ja nie miałam jak udowodnić dokuczania, bo nie bili mnie, nie miałam siniaków, nie niszczyli mi rzeczy. Wyzywanie i wyśmiewanie trudno udowodnić, a nikt się sam nie przyzna.

Kochani, jeśli dotarliście do końca tego długaśnego wywodu to jestem z was dumna! Mam nadzieję, że komuś tym pomogę, komuś, kto ma podobnie jak ja, ale w dzisiejszych czasach ma szansę na pomoc, szansę, której ja w dzieciństwie nie miałam. Sporo was tu zagląda, ale ja cieszyłabym się niezmiernie, gdyby ten blog „żył”. Chętnie poczytałabym dyskusje pod moimi wpisami, byle bez hejtu i z kulturą. Ściskam was, choć jestem nadwrażliwcem na dotyk.

P.S. Jeszcze jedno – moja przyjaciółka czyta tego bloga i z tego miejsca chciałabym powiedzieć, że nie zamierzałam napisać niczego, co spowodowałoby jej urazę (już raz tak było). Jeśli znów coś odbierzesz negatywnie, to z góry Cię przepraszam.

____________________________________________

Utrzymanie bloga też kosztuje. Jeśli więc podoba Ci się to, co piszę, postaw mi symboliczną kawę, która doda mi energii i bardzo pomoże w rozwoju bloga, który jest moją pracą i pasją. Będę Ci bardzo wdzięczna za docenienie i wsparcie. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to