Nazywam się Kamila Piechota. Urodziłam się w Krakowie w 1990 r, ale wychowałam się na rodzinnej wsi rodziców – Padwi Narodowej na Podkarpaciu. Później wróciłam do Krakowa na studia i zostałam, nie omieszkając czasem odwiedzić rodziców na wsi i wspominać dzieciństwa. Nie wyobrażam sobie spędzać wakacji w innym miejscu niż na wsi. Jestem absolwentką Uniwersytetu Rolniczego – kierunek ekonomika rolnictwa.
Moja praca:
Edukacja potoczyła mi się nieco inaczej niż chciałam. Jednak jako osoba kochająca przyrodę, cieszę się, że trafiłam na UR. Na dziennikarstwo czy polonistykę nie miałam szans, mimo że w liceum uczyłam się w klasie humanistycznej. Nigdy nie byłam prymusem, co odzwierciedliły niestety wyniki matury. Wyżej wymienione kierunki można w Krakowie studiować tylko na UJ, a żeby się tam dostać trzeba mieć bardzo wysokie wyniki matury. U mnie trochę tych punktów by zabrakło. Nie było nawet co próbować. Uczelnia prywatna czy inne miasto nie wchodziło w grę z powodu trudnej sytuacji materialnej w rodzinie. Idąc na UR marzyło mi się, że może uda mi się jakoś połączyć moją pasję i umiejętności pisania z wykształceniem – czyli będę mogła pisać dla jakiejś gazety lub strony poświęconej rolnictwu. Niestety spełnianie marzeń mi nie wychodzi… ale się nie poddaję. Nie wyobrażam sobie robić niczego innego niż pisać. Piszę całe życie – no, może nie całe, ale od momentu otrzymania pierwszego komputera, a było to jak miałam jakoś 11-12 lat. Pisywałam sobie różne opowieści, co pozwalało mi się przenieść do innego świata – mojego świata. Tak, mam swój świat, który kocham i jest zupełnie inny niż rzeczywisty.
W czasach mojego dzieciństwa, gdy tylko pojawiły się komputery, zapanowało szaleństwo blogowe. Miałyśmy z koleżanką nawet po kilka blogów, ale takich dziecinnych, o kotach, pełnych gifów, czyli ruszających się i migoczących obrazków. Później pisząc wiersze i piosenki, postanowiłam nie chować tego do szuflady, ale publikować na blogu. W ten sposób do tego wróciłam i nie potrafię już żyć bez bloga. Mój blog zaczęli czytać moi bracia i znajomi. Wszyscy zgodnie mówili – piszesz świetnie. To jeszcze bardziej mnie utwierdziło w tym, że nie mogę tego tak zostawić. Postanowiłam zająć się tym na dobre. Blog to jedno, copywriting to drugie. Jeśli ktoś chce tekst – do usług! Może mimo braku odpowiedniego wykształcenia jeszcze nic straconego. Ukończyłam kursy dziennikarstwa, copywritingu i marketingu internetowego oraz posiadam certyfikaty. Uważam, że pisanie to jeden z rodzajów sztuki, a więc talent, który trzeba rozwijać, a nie coś, czego można nauczyć się w szkole czy na studiach. Ja nie dość, że piszę bardzo szybko (ponad 320 znaków na minutę), potrafię napisać całkiem dobry tekst „na kolanie”. Mój rekord to nawet 70 tys. znaków w ciągu jednego dnia.
Moja praca podoba mi się, tym bardziej że mogę wykonywać ją w domu. Własny sprzęt – nie boję się, że coś zepsuję, to raz. Dwa, jestem osobą, która nie nadaje się do pracy w grupie, z ludźmi i wśród ludzi. Jestem niemal skrajnym introwertykiem. Najlepiej czuję się we własnym domu. A że za biurkiem? Cóż, jedni pracują głową, inni ciałem. Moje filigranowe ciało nie zostało stworzone do pracy fizycznej, a dłonie do rękodzieła, za to do pracy został stworzony mój umysł, więc nim pracuję i stale go trenuję. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć – kocham moją pracę! Najważniejsze to robić to, co się kocha. I mieć w tym jakąś misję. Co jest moją? Walka z przykrymi stereotypami dotyczącymi copywritingu oraz pracy zdalnej, walka o poprawę jakości treści w internecie i z wszechobecnymi błędami, a także edukacja przyszłych i początkujących w tej branży, a także zamawiających teksty.
Mój blog:
Mój blog to całe moje życie w jednym miejscu. Rozwinął się mocno od założenia. Założyłam go z myślą o tym, aby stworzyć wartościowe miejsce w sieci. Takie, gdzie nie będzie tego, co irytuje większość ludzi – masy reklam, wyskakujących okienek i innych rzeczy, między którymi trudno znaleźć tekst, który chce się przeczytać. Najpierw miał służyć mi do dzielenia się z wami swoim zdaniem na różne tematy, a dziś jest ogromną częścią mojej pracy, ponieważ:
- jest jednocześnie moją stroną internetową – przedstawiam na nim ofertę moich usług i można się ze mną tutaj skontaktować;
- mogę na nim zarabiać – pozyskując klientów, oferując produkty i usługi poprzez programy partnerskie, a kiedyś może nawet publikując artykuły sponsorowane i sprzedając coś swojego (w planach mam e-booki);
- wpisy na różne tematy udowadniają moje umiejętności pisarskie oraz wiedzę;
Dzięki blogowi możecie mnie choć trochę poznać, a nie zlecać pisanie tekstów komuś, o kim zupełnie nic nie wiecie. Postanowiłam od samego początku, że będę pisać na wiele różnych tematów. Jak wyżej wspomniałam, jest to dowodem na moją sporą wiedzę i mam dzięki temu wewnętrzny spokój o to, że nie braknie mi tematów na wpisy, czego nie mogłabym powiedzieć mając blog monotematyczny. Ponadto mogę przyciągnąć więcej czytelników, bo każdy znajdzie tutaj coś dla siebie dzięki podziałowi na etykiety dostępne w wygodnym menu, a przy blogu monotematycznym byłabym skazana na osoby interesujące się tylko tym jednym tematem, co zawężałoby grono czytelników ogromnie. Wolę pisać niż mówić, więc w ten sposób dzielę się swoim światem – wiedzą, poglądami, opiniami, radami, pracą, a także oczywiście moimi pasjami. Poruszam tu tematy ważne, które powinny być często poruszane, bo ile by się nie mówiło, to do ludzi nic nie dociera. Uważam, że każdy powinien mieć swoje zdanie, a nie przytakiwać tylko innym, chyba że naprawdę z kimś się zgadza. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i je wyrażać oraz każdy ma obowiązek uszanować zdanie innych osób, nawet jeśli jest odmienne niż jego. Mój blog jest dla mnie oknem na świat, sposobem wyrażania siebie, moją niszą, w której czuję się najlepiej jako introwertyk. Myślę, że nawet po moim blogu widać, że jestem zupełnie inna niż wszyscy. Podejrzewam u siebie nawet ZA i otwarcie o tym mówię. Mam nadzieję, że nie zrazi to do mnie nikogo.
Nie samą pracą człowiek żyje – moje pasje:
Pisanie jest moją największą pasją, a zarazem pracą, ale nie samą pracą człowiek żyje. Mam też wiele innych pasji, którymi również się dzielę. Jako osoba pracująca umysłem, muszę wciąż go ćwiczyć. Od zawsze byłam i jestem miłośniczką wszelkich łamigłówek, więc są krzyżówki (Jolki, najlepiej Rozrywka), sudoku czy różne gry logiczne, których kilka mam w telefonie. Uwielbiam wszystko, nad czym trzeba główkować, dlatego ogromną przyjemność sprawia mi nie tylko pisanie, ale też przeredagowywanie tekstów. Uwielbiam również puzzle na 1000 i więcej elementów. Uwielbiam czytać książki, co również bardzo przydaje się w mojej pracy. Kocham również muzykę, a rozrzut mam ogromny – od mocnego rocka (Scorpions), przez pop, dance (Alan Walker, Daddy Yankee, Iglesias), muzykę taneczną latynoską, po rap (Maitre Gims, Post Malone, Panetoz). Uwielbiam też starą muzykę (klasyka rocka, również polskiego, blues, jazz). Mam gitarę i trochę na niej brzdąkam, ale mam niewiele czasu na granie.
Mam trochę problemów z koordynacją ruchową, równowagą, jestem mało sprawna fizycznie, a także problemów z motoryką małą (prace ręczne). Dużą wagę więc przykładam do fizycznych treningów, zwłaszcza że mam siedzącą pracę i dbam o codzienną dawkę ruchu. Wykonuję głównie ćwiczenia siłowe, ale w domu, przy pomocy głównie taśm oporowych, hantli i 3 kg piłki lekarskiej. Ponadto fascynuję się fit tańcem i zumbą. Jako nastolatka byłam członkinią dziecięcego zespołu tanecznego. Nie było zawodów bez nas na podium, a często stałyśmy na najwyższym stopniu. Ze względu na koniec gimnazjum musiałam zrezygnować z zespołu, gdyż nie zdążałabym po lekcjach w liceum na próby. Wróciłam jednak do tańca. Słucham piosenki, widzę w wyobraźni siebie tańczącą, a potem to odtwarzam. Układam choreografie z łatwością, gorzej z odtwarzaniem, dlatego usilnie nad tym pracuję. Taniec poprawia mi nastrój oraz dodaje energii i endorfin. Polecam każdemu. Pracuję też nad dłońmi. Częścią tej pracy jest samo pisanie na klawiaturze (wciąż mam trudności z nauczeniem się pisania wszystkimi palcami, piszę głównie dwoma, ale i tak mogę pochwalić się pisaniem z szybkością ponad 320 znaków na minutę), a także specjalne kolorowanki dla dorosłych. Jestem trochę dziecinna, ale to naprawdę pomaga ćwiczyć dłonie, a także jest świetnym sposobem na wyluzowanie i odstresowanie.
Lubię też obejrzeć dobry film czy serial (kocham seriale CSI, wszystkie, bez wyjątku, a także Sprawiedliwi Wydział Kryminalny czy Dzielnicę Strachu i oglądam na okrągło, a co do filmów, to nie pogardzę obejrzeniem po raz tysięczny Face Off czy Foresta Gumpa lub czegokolwiek z Hanksem, Chanem, Seagalem, Cage’em czy Travoltą). Uwielbiam też gotować i piec ciasta, a największą przyjemność sprawia mi pieczenie ciasteczek dla bratanków. Wypieki się zawsze udają, są pyszne, za to mam dwie lewe ręce do ozdabiania… No i oczywiście, jako że sama nie nadaję się do sportu, a wychowałam się w męskim towarzystwie, kocham sport i kibicuję i podziwiam tych fantastycznych ludzi dokonujących rzeczy dla mnie niemożliwych. Moim ulubionym sportowcem jest łyżwiarz szybki z Holandii – Koen Verweij. Tak, to ten, co przegrał z Bródką złoto w Sochi o 0,003 sekundy.
Kolejną moją wielką pasją jest fotografia. Zdjęciami dzielę się na fotoblogu, ale rzadko mam czas, aby coś nowego tam publikować. Za to możesz kupić gadżety z moimi zdjęciami w moim sklepiku Kamixart. Poza tym kocham zwierzaki i angażuję się w pomoc dla nich, do czego zachęcam i Was w zakładce „Pomagaj z KamiX”. Ale ponad wszystko najbardziej kocham pisać.