Nastolatek – drodzy rodzice, to jeszcze dziecko
„Małe dziecko – mały kłopot, a duże dziecko – duży kłopot” głosi znane przysłowie i coś w tym jest. Często trudniej zrozumieć i utrzymać w ryzach nastolatka niż małe dziecko. Nastolatek buntuje się, uważa za prawie dorosłego, ale rodzic powinien go uświadamiać, że jednak do dorosłości jeszcze mu trochę brakuje. Tymczasem rodzice też często traktują nastolatków jak dorosłych, bo przecież nie będą za rączkę już ich prowadzić albo nie przywiążą do kaloryfera. Tymczasem jednak nastolatek, to jeszcze dziecko. Może i nabiera już dorosłego wyglądu, ale w głowie mu do dorosłości daleko i nadal trzeba go wychowywać, uczyć pewnych rzeczy, a także widzieć jego problemy i mu pomagać, a nie je ignorować.
Nastolatek – najpierw definicja
Najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, kim tak naprawdę jest nastolatek. Szczególnie zachęcam do tego dziennikarzy i copywriterów piszących newsy o wydarzeniach i wypadkach z udziałem nastolatków. Często, szczególnie w nagłówkach widzimy słowo „nastolatek”, a to określenie jest niekonkretne. Nastolatkiem jest każdy człowiek, mający naście lat, czyli w przedziale od 11 do 19. Czyli nawet dorosły już 18 – 19-latek jest jeszcze nastolatkiem. Jeśli piszecie „nastolatek jechał motocyklem”, to nie dziwcie się, że później pod artykułem roi się od oszczerstw w stronę jego i rodziców, że na to pozwalają. Tymczasem, jeśli ten nastolatek miał 17 lat i więcej, to już może jeździć motocyklem, jeśli ma uprawnienia w postaci prawa jazdy na motocykl. Jeśli zaś tym motocyklem jechał 15-latek lub młodszy, to już można się czepiać. Jeśli zaś już dzieciak ma taką pasję, to powinien jeździć w obecności rodziców, w lesie lub innym miejscu niż ulica.
Dzisiejsi nastolatkowie zupełnie inni niż kiedyś.
Niedawno opisywałam różnice między moim dzieciństwem, a dzisiejszych dzieci. We wpisie Dzieciństwo kiedyś i dziś wspominałam również o czasie nastoletnim i różnicach między nastoletnią mną a dzisiejszymi nastolatkami. Ja byłam wtedy jeszcze strasznie dziecinna. Bawiłam się w domu z koleżanką, zamiast włóczyć się nie wiadomo gdzie i robić wszystko, czego nie wolno, bo rodzice nie patrzą. Do szkoły chodziłam normalnie ubrana, a nie w mini i z pępkiem zakolczykowanym na wierzchu. Nie nosiłam kolczyków w miejscach innych niż uszy. Rodzice w życiu nie daliby mi na coś takiego pieniędzy. Nie ćpałam, nie paliłam ani nie piłam po kątach, w ukryciu przed rodzicami i nauczycielami. Nie myślałam o chłopakach, związkach ani seksie. Nigdy nie miałyśmy takich głupich i niebezpiecznych pomysłów, jak dzisiejsze dzieciaki i nie robiłyśmy z siebie na siłę dorosłych.
Dzisiaj nastolatki chodzą z toną makijażu i to bardzo mocnego na twarzach, ekstrawagancko ubrane i uczesane. Codziennością są nastolatki w związkach, nastolatki w ciąży czy nastolatki robiące i nagrywające głupie rzeczy, żeby się popisać przed innymi. Nagminnie palą papierosy, piją czy ćpają i to nie tylko zwykłe narkotyki, a coraz częściej bardzo niebezpieczne dopalacze. Nie mogę się nadziwić, że rodzice im na to pozwalają. Jak można pozwolić 12 – 15-latce iść do szkoły w mocnym makijażu i mini albo z brzuchem na wierzchu? Jak można nie wyczuć od dzieciaka smrodu alkoholu lub papierosów i nic z tym nie zrobić? Jaki normalny rodzic pozwala niepełnoletnim na jeżdżenie pojazdami motorowymi i elektrycznymi i puszczać je na przejażdżki bez opieki? Taki dzieciak co najwyżej na rowerze powinien pomykać. Kto normalny pozwala nastolatkom na szlajanie się po imprezach do późna, nie wiedząc nawet z kim się spotykają? Potem dochodzi do tragedii, w których nastolatki są ofiarami lub sprawcami, a winni tego są oczywiście tylko i wyłącznie rodzice.
Tragedia tragedię pogania…
13-latka w ciąży. Nastolatki znęcające się nad innym dzieckiem lub zwierzęciem. 15-latek na motocyklu spowodował wypadek. Takie nagłówki w mediach to już niestety codzienność. Niestety drodzy rodzice, szkoła nie nauczy dzieciaka, co jest dla niego złe, niebezpieczne. Szkoła nie nauczy nic poza wiedzą z matmy, geografii czy fizyki. Szkoła też niczego nie zabroni. To wasze zadanie!!! Wy macie nauczyć dzieciaki, że choć mogą już mieć dzieci, to są na to za młode! To wy musicie ich nauczyć, że przed seksem należy się zabezpieczać, a na seks nawet nie powinniście pozwalać. To wy powinniście nauczyć dzieciaki kultury oraz szacunku dla innych ludzi i zwierząt. No, ale skoro wy wolicie mieć na wszystko wy****, to potem jest płacz. Płacz i niestety zwalanie winy na innych, a niezauważanie belki we własnych oczach! Belki, która was zaślepiła i nie widzieliście, że popełniacie błędy wychowawcze. Miejcie poczucie odpowiedzialności za te dzieciaki. Mimo że są prawie dorosłe, to wy wciąż za nie odpowiadacie i za ich wybryki. Ich wybryki o was świadczą i to wy będziecie płacić i ponosić za nie konsekwencje.
Nastolatek i internet
Niemal każdy nastolatek, nieważne czy ma 11 czy 18 lat, ma już własny telefon i dostęp do internetu. Jednak drodzy rodzice, należałoby kontrolować, co wasze dzieciaki wyczyniają w sieci, bo zagrożeń jest co niemiara. Na przykład:
- nieodpowiednie treści – masa filmów z przemocą, erotycznych i z głupimi pomysłami głupich ludzi, których głupie nastolatki chcą naśladować nie rozumiejąc, że to jest niebezpieczne;
- TikToki, Snapchaty i inne pierdoły – bardzo niebezpieczne aplikacje, w których królują najgłupsze pomysły na świecie, niebezpieczne zabawy, gry i wyzwania, które niestety przyciągają nastolatków żądnych emocji i przeżyć;
- nowe znajomości – czasami łatwiej odezwać się i pogadać z obcym niż z bliskim. Nastolatki chętnie wdają się w internetowe rozmowy na czatach i forach, a efektem tego jest umawianie się na spotkania z osobami, których się tak naprawdę nie zna, a potem płacz, bo miły rówieśnik z sieci okazało się 30-letnim pedziem.
Jeśli nie będziecie kontrolować dzieciaków w sieci, to później będziecie mieć tragedie i tyle.
Ucieczki z domu, próby samobójcze – rodzicu, dziecko cię woła!
Nastolatki też mają problemy. Wiele może wydawać się dorosłym głupich i błahych, ale jest ich więcej niż się wydaje. Problemy te powodowane są najczęściej przez rodziców, bo są albo nadopiekuńczy, albo wszystko im wisi. Jedno i drugie to niebezpieczna skrajność. Ciagłe zabranianie wszystkiego, złoszczenie się o każdą złą ocenę, wezwanie do szkoły, wieczne awantury, patologia w domu związana np. z alkoholem, odsunięcie nastolatka na bok na rzecz młodszego dziecka – to wszystko powoduje tylko strach, a czy dziecko powinno bać się własnych rodziców? Czy powinno bać się, że rodzic wyrzuci je z domu za to, że zaszło w ciążę? Bać się, że rodzic ubiczuje pasem za jedynkę z matematyki? Albo bać się przyznać do swoich problemów, bo rodzice się wściekną? Nie! Rodzic od tego jest, aby rozmawiać i pomóc, ale jeśli rodzic nie chce rozmawiać udaje, że nie ma czasu, ale jak dzieciak coś zbroi, to go mało nie zabije, no to niech się nie dziwi, że dzieciak mu ucieka z domu albo popada w depresję.
Niemal każde zaginięcie nastolatka, to w rzeczywistości ucieczka z domu. Naprawdę rodzice powinni zacząć płacić za akcje poszukiwawcze… Brak kontaktu z dziećmi, nieumiejętność wzbudzenia ich zaufania do siebie, by nie wstydziły się i nie bały mówić o swoich problemach, sprawia, że dzieciaki zostają osamotnione. Nie mają wsparcia nawet od własnych rodziców. Ucieczki z domu i inne wybryki, to nic innego, jak rozpaczliwe próby zwrócenia na siebie uwagi rodziców. Brak reakcji lub nieodpowiednie reakcje na te próby pogłębia tylko problem. Dziś dzieciaki mają wyjątkowo słabą psychikę i naprawdę niewiele trzeba, by dzieciak targnął się na życie swoje albo kogoś innego. Przykład? 15-latek, który zabił 13-latkę, bo była z nim w ciąży. Bał się powiedzieć swoim rodzicom, że będzie miał dziecko? Albo nowej dziewczynie? Zapewne. Jednak winni są tutaj tylko i wyłącznie, ci, którzy swojej winy absolutnie nie widzą – rodzice i to jedni i drudzy, bo dali przyzwolenie na związek w takim wieku.
Rodzice, pamiętajcie, że nastolatki to też jeszcze dzieci i nie można ich traktować jak dorosłych i na wszystko pozwalać. Nie można też zostawiać ich samych z ich problemami, choć niełatwo je skłonić do zwierzania się rodzicom. Psychiatria w Polsce jest na kiepskim poziomie, trudno o pomoc od lekarza, ale pamiętajcie, że to wy jesteście najlepszymi psychologami dla waszych dzieci. Wy, rodzice.