Felieton: Szczepić się, czy nie szczepić?

Minął już ponad rok, odkąd zaczęła się pandemia. Mamy pewne sposoby leczenia, jest szczepionka, ale koronawirus nadal nie zamierza odpuszczać. Szykują się kolejne, trzecie już Święta, w które raczej trudno będzie spotkać się z bliskimi. Wszyscy mamy już tego dosyć. Dosyć wiecznych obostrzeń, zakazów, nakazów, maseczek, zamknięcia, zdalnych lekcji i problemów z prowadzeniem działalności. Cierpimy na tym, tym bardziej że mimo tego wszystkiego wciąż wiele kolejnych osób się zaraża i wiele umiera. Chcielibyśmy, żeby wreszcie wróciły dawne czasy swobody i wolności. Wydaje się więc, że powinniśmy cieszyć się z tego, że mamy szczepionki. W końcu chyba na to najbardziej czekaliśmy. Tymczasem wraz z pojawieniem się szczepionek, narosło wokół nich mnóstwo kontrowersji, które dzielą ludzi. Jedni pędzą się szczepić, a inni są zupełnymi sceptykami i krytykami, którzy nie zamierzają tego robić. Skąd biorą się te kontrowersje i dlaczego ja również, póki co, jestem sceptycznie nastawiona do szczepień?

Medialny szum wokół szczepień

Nie da się ukryć, że największą rolę w wywoływaniu kontrowersji wokół szczepień odgrywają media. To one, jak tylko rozpoczęły się szczepienia na świecie i w Polsce, zaczęły natychmiast informować o przypadkach silnych skutków ubocznych, śmierci czy zachorowania na Covid po szczepieniu. Takie informacje powodują tylko niepotrzebną panikę. Odczyny poszczepienne i reakcje alergiczne zdarzają się w przypadku szczepień na każdą chorobę i to są jednostkowe przypadki. Śmierć po szczepieniu? Na razie były to pojedyncze przypadki schorowanych seniorów w bardzo podeszłym wieku i dotąd nie ma potwierdzenia, że to szczepionka spowodowała lub przyczyniła się w jakiś sposób do ich śmierci. Zachorowanie zaś po szczepieniu jest jak najbardziej możliwe. Po pierwsze, samo podanie szczepionki nie sprawia magicznie, że od razu jesteśmy odporni, a zwłaszcza podanie tylko jednej dawki. Dopiero jakiś czas po drugiej dawce osiągamy odporność. Po drugie, na szczepienie może przyjść osoba, która przechodzi właśnie bezobjawową infekcję i szczepienie spowoduje u niej pojawienie się objawów. Poza tym taka osoba może zarazić innych. Owszem, przed szczepieniem lekarze kwalifikują najpierw pacjentów, ale przy braku objawów trudno o zauważenie infekcji i niedopuszczenie do szczepienia.


Obawy są zrozumiałe

Mimo tego, że warto to, co piszą media traktować z dystansem, nie da się ukryć, że nasze obawy zarówno o skuteczność szczepionki, jak i skutki uboczne są poniekąd uzasadnione. Te wszystkie szczepionki powstały bardzo szybko. Mamy więc prawo nie być do końca ufni i wytykać niedociągnięcia. Wszyscy wiemy, że w ciągu kilku miesięcy praktycznie niemożliwe jest dokładne zbadanie produktu. Do tego grupa badanych osób, to garstka w porównaniu z liczbą mieszkańców całego świata. Tak naprawdę nie wiemy więc, czego spodziewać się po szczepieniu. Zrozumiałe jest więc, że wiele osób nie chce być królikami doświadczalnymi lub woli poczekać na długofalowe skutki u osób już zaszczepionych. Ponadto jeszcze dochodzi fakt mutacji wirusa i powstawania nowych szczepów. Nic dziwnego, że obawiamy się, że obecne szczepionki nie dadzą ochrony przed nowymi szczepami. Stąd sporo osób uważa szczepienie za bezsens, bo za chwilę będzie nowsza szczepionka i znowu trzeba będzie się kłuć.

Czipy w szczepionkach?

Wśród wielu przeciwników szczepień pojawiają się niestworzone teorie. Nie chodzi tylko o to, że niemało ludzi myśli, że szczepionki nas trują. Masa ludzi podchwyciła mit o czipach w szczepionkach i uważają, że poprzez szczepionki będziemy stale kontrolowani. To kompletna bzdura. W szczepionkach nie ma żadnych chipów ani szkodliwych substancji. Składniki szczepionki mogą czasem wywołać reakcję alergiczną, nic więcej.


Zarobić na koronawirusie

Nie da się nie zauważyć, że pandemia koronawirusa stała się dla koncernów farmaceutycznych sposobem na biznes. Od dawna już trwa szukanie leków i od dawna też czekaliśmy na szczepionkę. W końcu pojawił się Pfizer. Jednak inne koncerny natychmiast zauważyły gigantyczną wadę produktu Pfizera – przechowywanie. Jest możliwe tylko w warunkach szpitalnych, a przecież szczepionka powinna być dostępna wszędzie, w każdej przychodni. Tak właśnie zrodził się pomysł na zarobek. Inne koncerny zapragnęły stać się konkurencją dla Pfizera i stworzyć lepszy produkt, który będzie można używać wszędzie. Jak grzyby po deszczu, na rynku zaczęły pojawiać się kolejne szczepionki w tempie jeszcze szybszym niż szczepionka Pfizera. Oxford, Moderna, Astra – Zeneca – jedne koncerny po drugich wypuszczały nowe produkty. Nic dziwnego, że mamy obawy przed nimi, bo to wszystko dzieje się za szybko i widać, że chodzi głównie o pieniądze, jak zwykle.

Czy ja się zaszczepię?

Jeszcze nie wiem. Oczywiście zachowuję dystans do tego, co wypisują media i uważam, że szczepienia mogą nam pomóc wygrać z pandemią. Z tym że wydaje mi się i nie tylko mnie, że koronawirus z nami zostanie sezonowo, ale szczepienia na pewno mogą pomóc ograniczyć ilość zachorowań o ciężkim przebiegu i zgonów. Póki co jednak ja nie biegnę na szczepienie. Nie jestem na nie, może kiedyś… ale na razie jestem jeszcze młoda i prawdopodobieństwo ciężkiego przebiegu choroby u mnie jest raczej niewielkie. Wolę więc poczekać, zamiast zabierać szczepionkę komuś, kto jej bardziej potrzebuje. Obawy co do działania i skutków ubocznych oczywiście też mam, ale nie aż takie, żeby twierdzić, że nigdy się nie zaszczepię. Aczkolwiek cała moja rodzina jest nieco sceptycznie nastawiona na razie do tego. Nawet 92-letniej babci nie zaszczepiliśmy, bo większe w jej przypadku jest ryzyko powikłań po szczepieniu niż zachorowania, bo praktycznie nie wychodzi z domu.

Muszę dodać jeszcze jedno – uważam, że w pierwszej kolejności oprócz lekarzy i seniorów powinni być szczepieni sportowcy. Nie musieliby dzięki temu robić bez przerwy tych testów i płacić za nie mnóstwa pieniędzy, bo organizatorzy zawodów wymyślili sobie nabijanie w ten sposób kiesy skoro nie mogą z biletów…. I uważam, że MKOl i UEFA powinny wymóc na uczestnikach igrzysk i Euro zaszczepienie. Ponadto można by moim zdaniem wpuszczać na trybuny kibiców z zaświadczeniami o szczepieniu lub negatywnymi testami. Wracajmy wreszcie powoli do normy…