Felieton: Konto w banku i karta – wygoda, która może przynieść kłopoty

Chwilowa zmiana planów! Felieton zawsze był trzecim wpisem w miesiącu, ale tym razem jest drugi, bo po tym, co ostatnio mi się przytrafiło nie mam weny do pisania na inny temat. Konto w banku i karta płatnicza to już dzisiaj standard. Niewiele jest osób, które trzymają pieniądze w domu. Głównie to osoby starsze, niemogące się przekonać do nowinek technicznych, takich jak karty, bankowość elektroniczna czy aplikacje w telefonach. Ba, takie osoby często nie mają nawet smartfonów. Choć konto w banku, karta i apka to wygodne rzeczy i dla mnie proste w obsłudze, to po tym, co mnie ostatnio spotkało naprawdę nie dziwię się, że starsi ludzie unikają banków.

Karta przeterminowana!

Termin ważności karty płatniczej to zazwyczaj 5 lat i niby nie trzeba się nim w ogóle przejmować. Bank sam przysyła nową kartę, wcześniej wprowadzając jej dane do systemu bankowości internetowej. Jednak wprowadzenie danych nowej karty nie powinno spowodować żadnej blokady starej, ale mnie oczywiście się to musiało przytrafić. Najlepsze jest to, że o niby przeterminowanej karcie dowiedziałam się chcąc zapłacić w sklepie za zakupy. Ostatnio częściej płacę kartą, bo to szybko, wygodnie i bezgotówkowo, więc nie narażam się na kontakt z jakimiś świństwami zostawianymi przez innych ludzi na banknotach. Płacąc zbliżeniowo nie muszę nawet wpisywać PIN-u, dzięki czemu unikam dotykania klawiatury Pin pada. Tym razem też postanowiłam zapłacić kartą, bo w portfelu miałam niecałe 25 złotych, w tym banknot 20 zł i masa 50 i 20 groszówek. Nie chciało mi się tego liczyć, jak stara babcia, tracić czasu i zajmować innym kasy.

Przykładam kartę do czytnika, a tu ZONK! Próba przez terminal z PIN-em to samo. No i musiałam liczyć te klepaki gotując się z wściekłości. Nie omieszkałam oczywiście zerknąć na datę karty, bo uświadomiłam sobie, że nie zwracałam w ogóle na to uwagi, ale wydawało mi się, że dostałam ją całkiem niedawno. Zdziwiłam się widząc kwiecień 2021. Jak to możliwe, że na dwa miesiące przed terminem (był 5 marca, piątek), unieważnili mi kartę? Na całe szczęście udało mi się wyliczyć kwotę do zapłaty za zakupy i nie zostałam bez nich, ale za to z niecałą złotówką w portfelu. Całe szczęście, że pandemia nauczyła mnie robić duże zakupy raz na tydzień i pokazała, że nawet singiel nie musi marnować jedzenia mając go dużo.


Konto w banku, a na nim… uwięzione pieniądze

Jedzenia miałam na tydzień, a do tego był piątek, więc uznałam, że zamiast od razu wydzwaniać, poczekam. Głupia łudziłam się, że może po niedzieli przyjdzie nowa karta. A gdzie tam! Codziennie zaglądałam do skrzynki. Poniedziałek, wtorek, a nowej karty jak nie było, tak nie ma. Tymczasem powoli zaczynały doskwierać kolejne braki. Kończyły mi się kolejne produkty i praktycznie zostałam bez pieczywa. W końcu poszłam do bankomatu sprawdzić, czy też pokaże mi, że mam nieważną kartę. Uznałam, że jeśli pokaże, to wejdę do banku (bankomat jest przy oddziale, jedyny na całe osiedle) i zrobię im najpierw taką rozpierduchę, że pospadają z krzeseł i się nie pozbierają, a potem wybiorę pieniądze, jak babcia nieumiejąca obsłużyć bankomatu.

Oczywiście bankomat pokazał nieważność karty, a bank okazał się nadal zamknięty. Od dawna był zamknięty przez tą pieprzoną pandemię, ale myślałam, że może wreszcie poszli po rozum do głowy i otworzyli, ale nie. Zostałam w ten sposób kompletnie na lodzie, odcięta od własnych pieniędzy, które zostały bezczelnie uwięzione na koncie. Nie miałam nawet na bilet na tramwaj, żeby pojechać do innego banku. Apkę też miałam zablokowaną przez błędne PIN-y. Nie wiem co za mędrzec wymyślił, żeby zasłaniać PIN-y gwiazdkami, przez co nie widać, czy się przypadkiem nie wpisało nie tego znaku. Ja na telefonie mam taką klawiaturę, że dotykam „a”, a pisze mi się litera, która jest nad albo obok „a”. Przy gwiazdkach ja po prostu nie widzę, że coś źle wpisałam, a wystarczy trzy razy i już blokada. To też bardzo mądre zresztą… To, że sobie źle wpisałam PIN nie znaczy, że to próba włamania…

Rozumiem zabezpieczenia, ale są w ogóle nieprzemyślane. Oczywiście w najprostszy sposób, czyli danymi logowania do bankowości internetowej, ja nie mogłam odblokować apki. Jestem też osobą samotną i nie mam kogo poprosić o parę groszy. Jestem introwertykiem, za towarzystwem nie tęsknię, ale kiedy pojawia się jakiś problem, to doskwiera brak kogoś, na kogo można liczyć…


Pierwszy raz się z czymś takim spotykamy…

Wszelkie możliwości szlag trafił, a powoli zaczynało mi kolejnych rzeczy brakować. Na szczęście miałam co jeść na obiad i potrafię wymyślić coś z niczego. Odpadały też inne możliwości na śniadania i kolacje: omlet: brak oleju, owsianka – brak owoców itd. Nienawidzę gadać przez telefon, a już do reszty nie znoszę infolinii. Zanim wreszcie się raczy odezwać człowiek, słyszysz tylko sztuczny automat, który trajkocze „jak chcesz to, kliknij 1, jak chcesz tamto, kliknij 2, jak chcesz sramto, kliknij 3. Zaczęłam więc od kontaktu przez czat na stronie banku. Po zalogowaniu na konto w banku i otwarciu okna czatu, takie hasełko: „Nie ma wolnych konsultantów, proszę czekać”. Jasne, kur…. a ja nie mam godziny na czekanie! Wreszcie się ktoś łaskawie odezwał, posprawdzał i stwierdził, że faktycznie karta jest unieważniona, przeprosił, bo coś takiego nie powinno mieć miejsca i do widzenia.

W końcu chwyciłam za telefon, bo nie miałam i tak innego wyboru, żeby odblokować apkę. Był czwartek, prawie tydzień odkąd dowiedziałam się o blokadzie karty, a więc tydzień bez kasy. Okazało się, że na PIN muszę czekać do poniedziałku. Prawie się na typa wydarłam, że ja natychmiast potrzebuję blik, bo unieważnili mi kartę i jestem odcięta od kasy. No, ale dla nich ważniejsze są procedury niż dobro klienta. Zadzwoniłam jeszcze raz w sprawie karty, bo na czacie doczekałam się tylko przeprosin, zamiast zrobienia z tym czegoś. Kolejny konsultant stwierdził, „pierwszy raz się z tym spotykamy i obawiam się, że nie możemy nic zrobić”. Wydarłam się na niego praktycznie, że zostawili mnie bez pieniędzy i bez wyjścia i że tak się klientów nie traktuje. Wszystko mają w dupie, nawet to, że klient może umrzeć z głodu.

Kogo ten bank zatrudnia, że nie wiedzą, co się może stać i jak to odkręcić? Posadzą przed kompem jakiegoś stażystę głąba, który zrobi źle, a potem im to wisi… Na szczęście w poniedziałek dostałam ten PIN do apki i odblokowałam ją odzyskując wreszcie dostęp do pieniędzy…


Odzyskałam dostęp do kasy, ale strachu się najadłam

Po odblokowaniu apki natychmiast ruszyłam do bankomatu. Nie miałam już w domu kompletnie nic, nawet na obiad. Musiałam już koniecznie zrobić jakieś zakupy. Oczywiście pod bankomatem kolejka, bo pół osiedla musi wybierać kasę wtedy, kiedy ja… Wreszcie weszłam i co? Okazało się, że sterczałam w kolejce po to, żeby gówno załatwić. Gdy chciałam wypłacić kasę pojawiły się dwa komunikaty. Jeden „bankomat nie działa”, a drugi coś znowu o karcie. Wystraszyłam się. O co chodzi? Czyżbym bez cholernej karty nie mogła nawet z blika skorzystać? Przecież blik to alternatywa dla karty, więc nie powinien od niej zależeć! Wyszłam wściekła mrucząc pod nosem soczystą wiązankę na temat banku, ale nie poddałam się. Tak jak planowałam, poszłam do Biedronki. Tam też jest bankomat, nie mojego banku, ale jest. Tam na szczęście wszystko zadziałało. Wreszcie wypłaciłam kasę, zrobiłam zakupy i odetchnęłam z ulgą.

Ostrzeżenie i kilka rad

Postanowiłam opisać moją przykrą przygodę, aby was ostrzec. Uważajcie na banki, bądźcie czujni, bo różne figle mogą wam spłatać. Przede wszystkim, kochani, pamiętajcie o tym, żeby mieć zawsze jakąś gotówkę w domu, nawet jeśli zazwyczaj w sklepach płacicie kartą albo kupujecie online. Konto w banku to nie wszystko. Gotówka zawsze się może przydać. Ja znalazłam się w sytuacji naprawdę skrajnej, bo nie miałam możliwości nawet udać się do oddziału banku ani skorzystać z bliku, ale w końcu jakoś mi się udało. W podobnej sytuacji można się znaleźć, kiedy straci się kartę (zgubi, albo zostanie ukradziona). Kartę natychmiast trzeba wtedy zastrzec, ale pieniędzy się już nie wybierze bez bliku albo placówki banku w pobliżu.

Na koniec wyjaśnienie – nie piszę, jaki to bank, bo nie chcę robić antyreklamy. Choć takie sytuacje jak moja zdarzać się nie mają prawa, konsultanci są ogólnie uprzejmi, a oferty banku całkiem niezłe. Konto w banku tym mam od zawsze. W komentarzach proszę bez porad typu: zmień bank, bo gdybym mogła, to bym może i zmieniła. Tymczasem jest to jedyny bank i bankomat na moim osiedlu i doceniam, że mogę wybrać pieniądze pod domem, a nie muszę najpierw jechać tramwajem nie wiadomo gdzie, tylko po to, żeby wypłacić kasę.