Dzieciństwo kiedyś i dziś

Naszło mnie na wspomnienia z dzieciństwa, bo przeglądałam szafkę ze starociami i znalazłam mój pamiętnik z 2005 roku. To on jest na powyższym zdjęciu. To pamiętnik z wakacji, ale opisałam też szkolną wycieczkę, która była jeszcze przed nimi. Miałam wtedy 15 lat i byłam zupełnie inna niż dzisiejsze nastolatki. Jak tak to czytam, to już wtedy widać było, że pisanie jest mi przeznaczone. Dla mnie lata 90 – 2000, to były najlepsze lata na dzieciństwo. Taki pamiętnik to dziś kupa śmiechu i pięknych wspomnień z wydarzeń, które tylko w ten sposób wtedy można było uwiecznić, bo nie było jeszcze komórek z aparatami czy aparatów cyfrowych. Takie wspomnienia są też okazją do porównań tamtych czasów z dzisiejszymi. Wystarczy mi, że popatrzę na dzieciństwo moich bratanków i widzę ogromną różnicę między ich a moim i nie wynika ona tylko z tego, że ja mieszkałam na wsi, a oni w mieście.

Kiedyś dzieciństwo biedne, dziś na bogato

W czasach mojego dzieciństwa było biednie, zwłaszcza na wsi. Jednak ja do dziś kocham spędzać wakacje na wsi. Nie ma lepszego miejsca na lato, bo na wsi codziennie ma się kontakt z naturą, własne warzywa i owoce, dawkę ruchu oraz świeżego powietrza. W dzieciństwie może nie mieliśmy wiele, choć niczego nam nie brakowało. Nie było wielu zabawek — piłka, skakanka, lalka jakaś, jakieś klocki, gry planszowe czy karty i tyle. No i nie było komputerów. Mimo to się nie nudziliśmy. No, czasem się zdarzało, ale zawsze potrafiliśmy sobie z nudą poradzić. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na zewnątrz i trudno było mamom zaciągnąć nas do domów. Kiedy padało, również potrafiliśmy znaleźć sobie zajęcie. Wystarczyła nam kartka i długopis lub ołówek, by zająć się na długie godziny graniem w państwa — miasta, statki albo kółko — krzyżyk. Dzięki temu właśnie chyba mogę poszczycić się dziś taką wyobraźnią, która pozwala mi na tak łatwe pisanie.

Dzisiaj zaś dzieciaki mają masę zabawek, przeróżnych gier, a i tak się nudzą. Nową zabawką pocieszą się przez dwa dni i zaraz ląduje w kącie. Głównie siedzą z nosami w telefonach, komputerach i tabletach, a wyobraźnia kuleje. No i robią wielkie oczy, dowiadując się, że dawniej nie mieliśmy tyle zabawek ani komputerów i smartfonów. Odnoszę wrażenie, że gdyby te dzieciaki cofnąć do tych lat 90, to nasze dzieciństwo byłoby dla nich nudne. Nie dałyby sobie rady. Nie potrafią docenić tego, co mają i ciągle chcą więcej. My rozumieliśmy, że na coś nie ma pieniędzy i dzięki temu sami umieliśmy i umiemy dziś rozsądnie je wydawać. Dzisiejsze dzieci niestety tego nie rozumieją i nie potrafią.


Kiedyś szkoła i wolne, a dziś dzieciństwo bez czasu dla siebie

Kiedyś mieliśmy równo oddzielone obowiązki od wolnego czasu. Szkoła była do 14 czy 15, a po szkole wolne, choć trzeba było odrobić lekcje i przygotować się na następny dzień. Sobota i niedziela była bez nauki. Po szkole czy w soboty był czas na zabawę i beztroskę. A dziś? Dziś dla rodziców najważniejsza jest praca, więc oddają dzieci do „przechowalni” zwanej przedszkolem lub w szkole po lekcjach każą czekać do późnego popołudnia na „przechowalni” zwanej świetlicą.

Jak nie świetlica zaś, to różnorakie zajęcia. To sportowe, to plastyczne, muzyczne, taneczne. Głównie z przymusu, a nie chęci, bo wiele z tych zajęć wcale nie jest pasją tych dzieci, bo rodzice patrzą tylko na to, by dziecko miało jakieś zajęcie, jak ich nie będzie w domu. I to ma być dzieciństwo? Odnoszę też wrażenie, że rodzice dzisiaj rywalizują między sobą o miano najlepszych, wykorzystując do tego dzieci. Byle tylko pokazać, ile ich dziecko potrafi, ile ma talentów, zdolności itd.

Niedawno na Facebooku widziałam konkurs dla dzieci urządzony przez jakiś bank. Dzieci miały zrobić jakieś rysunki, a rodzice udostępnić zdjęcia tych rysunków pod konkursowym postem. Zdjęć było setki. Popatrzyłam z czystej ciekawości i wybałuszyłam oczy. Piękny obrazek, wszystko równiutko, czyściutko, malowany farbami i podpisany „Adaś, lat 6″. Taa, jasne, 6-latek i taki rysunek… Takich kwiatków było mnóstwo. To rodzice prześcigali się w tym konkursie, zamiast pozwolić dzieciom na uruchomienie wyobraźni i poćwiczenie rąk…

To samo jest w przedszkolach i szkołach — to rodzice robią dzieciom prace na konkursy, bo ich dziecko musi być najlepsze! Nie ma to jak wykorzystywać dziecko do spełniania swoich chorych, niespełnionych ambicji. Ja to nawet nie prosiłam mamy o pomoc w pracach plastycznych, choć nie umiałam ładnie malować. Ba, nasi rodzice nie mieli czasu nam pomagać, mimo że nie siedzieli w pracy tak jak dzisiejsi. I żeby nie było — ja też należałam do zespołu tanecznego jako nastolatka i wygrywałam zawody z zespołem. Tylko że ja poszłam tam z własnej woli, a nie bo mama tak chciała.

Nastolatki kiedyś i dziś

Nawet po moim pamiętniku można zauważyć, jaką byłam nastolatką — dziecinną do bólu! Tak, byłam jeszcze dzieckiem, bawiłam się z koleżanką na podwórku piłkami, a nawet jeszcze lalkami! Nie śniły nam się głupoty, włóczenie się samopas Bóg wie gdzie i niebezpieczne wyskoki. Nie myślałyśmy też wtedy jeszcze o chłopakach, seksie itd. Tymczasem dzisiejsze nastolatki w wieku 13-15 lat wyglądają na 10 więcej, a w głowach pusto. W wieku 13 lat mają drugie połówki i uprawiają seks. Tak szybko chcą zakończyć dzieciństwo, a za parę lat będą chcieli znów być dziećmi…

Co gorsza, mają na to przyzwolenie rodziców, czego nie mogę absolutnie zrozumieć. Na przykład ta ostatnia historia, co 15-latek zabił 13-latkę, bo była z nim w ciąży. My jakoś wiedziałyśmy, czym seks się może skończyć. Dzisiejsze nastolatki są za głupie, żeby wiedzieć. I mają za głupich rodziców, którzy się nimi nie interesują i na wszystko pozwalają, bo przecież nie będą do 18 roku życia za rączkę prowadzić albo do kaloryfera w domu nie przywiążą. Jak czytałam kolejne artykuły o tym zabójstwie, to tylko się coraz bardziej gotowałam. Rodzice tej dwójki nie mieli kompletnie nic przeciwko ich związkowi, w takim wieku! Ręce po prostu opadają…


Dawniej dzień bez zabawy na polu był stracony, dziś dzień bez komputera

Uważam, że miałam ogromne szczęście, mogąc urodzić się i wychowywać w czasach, w których nie było jeszcze komputerów, internetu, smartfonów i tabletów. Bardzo doceniam to, że mogłam zaznać tych czasów, kiedy jeszcze tego nie było. Owszem z czasem doceniłam te rzeczy, bo są pomocne w życiu, ale wiem, że i bez tego da się przeżyć. I przeżyłabym, gdyby tego zabrakło. Natomiast dzisiejsze dzieciaki chyba by się pozabijały, gdyby tak się stało.

Kiedyś każdą wolną chwilę spędzaliśmy na zewnątrz, podczas gdy dzisiejsze dzieciaki każdą wolną chwilę przesiadują przed komputerem lub ze smartfonem. Nas mamy wyganiały nawet na pole, żebyśmy im nie przeszkadzały w domowych obowiązkach, a dziś rodzice z tego samego powodu wtykają już niemowlakom telefony do rąk. Byle mieć chwilę spokoju. Dziś dzieciaki czytają tylko z ekranu, podczas gdy my ciągle znosiliśmy do domu książki z biblioteki, a informacji do szkoły szukaliśmy w encyklopediach, a nie Google. Dopiero w liceum korzystałam z Google.

Dawniej klapsy, dziś bezstresowe wychowanie

Nabroiłam? Albo zostałam skrzyczana przez mamę, albo dostałam „soczystego” klapsa. Zwłaszcza tata potrafił mocno uderzyć. To sprawiało, że czułam respekt przed rodzicami, a szczególnie przed tatą i nie broiłam, bo się bałam oberwać. Nie uważam, że klapsy to dobra metoda, ale rozumiem, że każdemu mogą puścić nerwy, kiedy tłumaczy coś po raz tysięczny, a do dzieciaka i tak nic nie dociera. Dawniej klapsy były czymś normalnym. Oczywiście dzisiaj rodzicami zostajemy właśnie my, dzieci z tamtych czasów i wspominając klapsy czy krzyk jako krzywdę, wzbraniamy się przed robieniem tego naszym dzieciom.

Jednak całkowicie bezstresowe wychowanie także nie przynosi nic dobrego. Dziś rodzice nie potrafią być asertywni i odmówić dziecku, bo pamiętają, jak rodzice im odmawiali i nie było to fajne. Zwłaszcza gdy dziecko krzyczy, ulegają, by się uciszyło. Niestety, w ten sposób tylko dziecko się uczy, że krzykiem może zyskać wszystko. Później krzyczy do każdego, od kogo coś chce, nieważne czy to ktoś z rodziny, kolega w szkole, nauczyciel czy ktoś zupełnie obcy. Odmowa zaś skutkuje jeszcze większym krzykiem, bo dzieciakowi się wydaje, że wszystko mu się należy.

Bezstresowe wychowanie sprawia też, że dzieciom się wydaje, że im wszystko wolno. Wczoraj w Biedronce trójka dzieciaków w wieku od około 5 do 7, może 8 lat, biegała po sklepie, wpadała na ludzi, właziła na lady przy kasach i pod lady, potrącała ludziom wózki i zdejmowała towary z półek, nie mówiąc o krzyku przy tym. Rodzice ani me, ani be. Kasjerki też nie reagowały, a szkoda. Ja też nie byłam super grzeczna, a mama nie miała wyboru i musiała mnie zabierać ze sobą do sklepu, ale jakoś potrafiła mi wytłumaczyć, że jak coś zniszczę, to będzie musiała za to płacić, a ludzie będą źle myśleć o niej, nie o mnie albo, że się zgubię i będzie płacz. Wystarczyło, żebym zgrzeczniała, a dziś rodziców nic nie obchodzi. Może jakby zapłacili za jakieś szkody wyrządzone przez dzieciaki, to by trochę zmądrzeli.

Ponadto myślenie dzieciaków, że im wszystko wolno, w połączeniu z nieświadomością zagrożenia sprawia, że mamy tyle wypadków i tragedii, których ofiarami są dzieci. My, choć byliśmy poobijani, jak wszystkie dzieci, to jednak nie lądowaliśmy w szpitalu z głowami do szycia, rękami do gipsu czy poważniejszymi sprawami. Jakoś wiedzieliśmy, co jest dla nas niebezpieczne, a dziś dzieciaki nie mają pojęcia, że coś im się może stać. Do tego rodzice ich nie pilnują, dając zwłaszcza nastolatkom pole do popisów, ale to już temat na osobny wpis.


Dawniej odporność, dzisiaj chorowitość

Dzień w dzień bawiłyśmy się z koleżanką na polu, również zimą. Śnieg z zaspami po kolana albo uda, mróz w okolicach -10 stopni albo i więcej – tak dawniej wyglądały zimy i to całe. Szłyśmy na górkę zjeżdżać, wracałyśmy calutkie mokre i zmarznięte, ale nie miałyśmy nawet kataru. Dziś ledwo dzieciaki wyściubią nosy z domów, zaraz są chore, a przecież nawet zim takich nie ma. Moja bratowa z chłopakami już niezliczoną ilość razy była u lekarza. Ta chorowitość bierze się jednak także z chodzenia do przedszkola czy żłobka.

Najmłodszy bratanek był zapisany do żłobka, ale mało co chodził, bo poszedł przez parę dni i zaraz był chory. Niestety, to znów wina rodziców, którzy przyprowadzają do przedszkoli i żłobków chore dzieci, bo dzień bez pracy dniem straconym. My do żłobków czy przedszkoli nie chodziliśmy. Ba, ja wychowywałam się na wsi, gdzie nawet takowych instytucji nie było i jakoś nasi rodzice sobie radzili. Dzisiaj zaś paru dni szkoda na spędzenie czasu z dzieckiem w domu. To po co płodzić dziecko, skoro potem się nie ma dla niego czasu?

Podsumowanie

Dzieciństwo moje i dzisiejszych dzieciaków jest diametralnie różne. Szczerze? Gdybym otrzymała możliwość stania się dzieckiem w dzisiejszych czasach, nie chciałabym. Dla mnie nie ma lepszych czasów na dzieciństwo, jak lata 90. Mam przynajmniej masę wspomnień, a dzisiejsze dzieciaki co mają wspominać? Przedszkole? Siedzenie przed komputerem? Wieczne zajęcia i zero czasu na zabawę? Wakacje w czterech ścianach mieszkania, bo rodzice ich nie mają, żeby gdzieś pojechać? My też nie wyjeżdżaliśmy, bo wieś, zwierzęta, których nie można zostawić bez opieki, a i brak pieniędzy.

Jednak potrafiłyśmy z koleżanką wymyślać sobie przeróżne zabawy i aktywności, żeby mieć fajne wspomnienia z wakacji. Teraz mamy co wspominać i co czytać, bo wszystko opisywałyśmy w pamiętnikach. Ten pamiętnik to moje jedyne źródło wspomnień z okresu przynależenia do zespołu tanecznego. Mam tam opisane kilka występów. Tylko to mi zostało, bo nagrody były zespołowe, stroje trzeba było zwrócić, a zdjęć nie było jak robić, bo nie było takich sprzętów, jak dziś. Ten pamiętnik jest jak wehikuł czasu. Cieszę się, że udało mi się go zachować, że gdzieś nie przepadł. Dzięki niemu te wspaniałe czasy na chwilę mogą do mnie wrócić, a raczej odwrotnie. 😉 Mimo problemów zdrowotnych, dokuczania w szkole, uważam, że miałam cudowne dzieciństwo.