Felieton: Wspomnień czar – szkolne wypracowania

Maj to oczywiście czas matur, o czym od początku przypominają wszystkie media, w tym radio RMF podając nawet rozwiązania zadań z arkuszy na swojej stronie. Słuchając co chwilę o tych maturach, a zwłaszcza w pierwszy dzień o języku polskim i tematach wypracowań, naszło mnie na wspomnienia. Ja maturę zdawałam 13 lat temu (kiedy to zleciało), a obecna zdaje się od mojej niewiele różnić. Pamiętam, jak zawsze myślałam o maturze z respektem. Przecież cała przyszłość od niej zależy. A kiedy już przyszło mi samej ją zdawać, jakoś się nie przejmowałam i nie stresowałam. Jedynie ustnymi trochę, zwłaszcza angielskim. Ale poszło wszystko jak z płatka, choć wyniki pozostawiły spory niedosyt. Myślałam, że będzie lepiej. Musiałam pożegnać się z wymarzonymi studiami (dziennikarstwo). Ogólnie bardzo byłam ograniczona, bo nie tylko wynikiem matury, ale też sytuacją finansową. Jednak się nie poddałam. I to mimo, że pisanie wypracowań w szkole nie było moją mocną stroną.

Szkolne wypracowania – zmora dla wielu

Szkolne wypracowania były zmorą dla niejednego ucznia i pewnie nadal są. Nawet dla mnie, choć z pisaniem nie miałam problemów. Zawsze lubiłam to robić. Problemem jednak zawsze był ten zakichany klucz odpowiedzi. Trafić w to, co tam było, graniczyło z cudem, albo na przykład trafieniem szóstki w Totka. Ja zawsze pisałam piękne wypracowania, ze złożonymi zdaniami, bez błędów, starając się, aby przyjemnie się je czytało, ale co z tego? Nauczyciele tego nie widzieli, nie chcieli zauważyć, tylko stawiali tróję za to, że nie było wszystkiego, co mieli w tym kluczu. Czy to jest odpowiedni sposób oceniania wypracowań? Wg mnie absolutnie nie. Moim zdaniem trzeba oceniać całokształt i traktować wszystkie kryteria na równi, a nie klucz najważniejszy, a styl i brak błędów się nie liczy. Nie można np. wydzielić poszczególnych kryteriów i do każdego przypisać takiej samej liczby pkt? Wtedy za styl, brak błędów, zachowanie zasad pisania np. rozprawki i klucz byłoby po tyle samo pkt i gdyby ktoś nawet stracił na tym zasranym kluczu, to by zyskał na pozostałych kryteriach. Ale niee, klucz najważniejszy! Nie ma tego, co w kluczu? Tylko brak błędów ratuje przed pałą!

Szkolne wypracowania = podcięte skrzydła

Zastanawiam się, ile dzieciaków z talentem do pisania, niemających żadnych „dys” zraziło się do pisania przez kiepskie oceny z wypracowań i niechęć dostrzeżenia talentu przez nauczycieli. Na pewno wiele. Ja też zawsze byłam zaskoczona moimi ocenami, smutna i zła, bo nie rozumiałam, dlaczego ciągle mam te tróje choć staram się jak mogę. Każde kolejne wypracowanie starałam się napisać lepiej i nic z tego. Jednak ja się nie dałam. Nie pozwoliłam podciąć sobie skrzydeł, odrzeć bezlitośnie z piór, by uniemożliwić wzlot. Nawet, mimo że życie postawiło przede mną kolejne kłody w postaci dalszej edukacji, która nie poszła tak, jak bym chciała. Nie dałam się i jestem tu, gdzie jestem. Jestem twarda baba i tak łatwo nie przestaję kochać i nie rezygnuję z tego, co kocham, nawet jeśli ktoś mnie do tego na siłę zmusza. I Wam też życzę tej siły i wytrwałości.

Miejcie w nosie ten cały klucz. Lekkie pióro ma większą wartość od niego! W copywritingu nie ma żadnego klucza. W pisaniu książek też nie ma żadnego klucza. To tylko chory, edukacyjny wymysł. Nie dajcie się zwariować i wmówić sobie, że nie potraficie pisać. Owszem, nie każdy ma lekkie pióro i łatwość zapamiętania zasad pisowni, ale wiele osób marnuje swój talent właśnie przez szkolne wypracowania i znienawidzone lekcje języka polskiego. Uwierzcie, że macie potencjał i piszcie jak najwięcej, bo talent trzeba szlifować, a pasję stale rozwijać. Nie siadajcie na laurach, możecie wszystko, uwierzcie w siebie! A nauczycielom radzę nie patrzeć w ten zasrany klucz, jak w obrazek, tylko docenić zdolności niektórych dzieciaków. Korona wam z głowy nie spadnie, jak postawicie choć 4 zamiast 3! Nie spadnie, naprawdę!