Dziecko zabiło dziecko. Czy to musiało się wydarzyć?

Od początku tygodnia cała Polska żyje tym, co stalo się w Jeleniej Górze. Niedaleko jednej ze szkół znaleziono tam ciało 11-latki, która zginęła od pchnięć nożem. Sprawczynią okazała się 12-latka. Obie chodziły do tej samej szkoły, ale się nie znały. Dlaczego do tego doszło? Tragedia pozostawiła wiele pytań. Nie brakuje też kontrowersji wokół tej sprawy. Dziecko zabiło dziecko. Czy naprawdę musiało do tego dojść? Czy nie można było temu zapobiec? Jak zapobiec kolejnym takim tragediom?
12-latka z nożem w kieszeni i zero reakcji
Sprawczyni prawdopodobnie interesowała się surwiwalem i nosiła od pewnego czasu przy sobie finkę – surwiwalowy nóż. To całkiem spore narzędzie, które nie powinno nigdy trafić w ręce dziecka. Skąd więc go miała? Czy ojciec zaraził ją tą pasją i dał nóż albo pozostawił w jej zasięgu? Czy rodzice mieli gdzieś, na co wydaje kieszonkowe? Najgorsze jest to, że wszyscy w szkole wiedzieli, że gówniara paraduje z nożem, wygaduje nienormalne rzeczy. Wszyscy wiedzieli, że nie jest normalna i że od pewnego czasu podobno zaczepiała i prześladowała ofiarę. Pojawia się więc pytanie, dlaczego nikt nic ni zrobił. Dlaczego nikt w szkole nie zgłosił, że laska jest nienormalna i niebezpieczna? Nikt nie brał jej na serio? Dlaczego sama ofiara nikomu nic nie powiedziała, jeśli faktycznie ta wariatka ją zaczepiała i zastraszała? Myślała, że tylko tak straszy? Nikogo nie ruszało to, że miała przy sobie taki nóż, serio? To jest naprawdę chore. W dodatku byli świadkowie samego zdarzenia. I nikt nie zareagował. 10-latek tylko pobiegł po dorosłych, ale to trwało za długo.
Tragedia dwóch rodzin. Naprawdę?
Co rusz można natknąć się w social mediach na posty różnych osób, artykuły i komentarze na temat tego zdarzenia. W wypowiedziach powtarzają się słowa „tragedia dwóch rodzin”. Serio? Przede wszystkim to ogromna tragedia rodziny ofiary. Trudno sobie wyobrazić co czują jej rodzice. Może plują sobie w brodę, że za mało z nią rozmawiali? Może obwiniają się za to, że pozwalali jej samej chodzić do szkoły? Sumienie gryzie, a czasu się nie cofnie. Natomiast sprawczyni wydaje się nie mieć wyrzutów sumienia. Podobno już po zdarzeniu publikowała kontrowersyjne treści na swoich kontach w social mediach. Publikowała, kiedy nie powinna mieć nawet telefonu przy sobie. Telefon powinien zostać skonfiskowany, zabezpieczony jako dowód w sprawie (bo pasowałoby sprawdzić, czy konflikt między nimi nie toczył się w sieci na komunikatorach) i powinna mieć zakaz używania jako sprawczyni, zatrzymana, przebywająca w szpitalu.
Podobno jest w szpitalu, tylko jakim – ona ranna nie była. Mam więc nadzieję, że trafiła do psychiatryka, bo powinna trafić i to w kaftan. Ona miała zamiar zaatakować. Świadczy o tym noszenie noża przy sobie, wyprowadzenie ofiary w ustronne miejsce i zachowanie po zdarzeniu – podobno uciekła do domu się umyć i przebrać, bo była we krwi. Nie miała zamiaru się opamiętać i sprawdzić, czy może ofiara jeszcze żyje albo była pewna, że nie żyje. Powinna być traktowana jak każdy przestępca, jej rodzice również powinni za to odpowiedzieć, bo to oni tak ją wychowali. Tymczasem została zabrana do szpitala i pozwolono jej używać telefon. W dodatku „grozi” jej co najwyżej ośrodek wychowawczy, a co chwilę słychać, że małolaty stamtąd uciekają. W takich miejscach nie ma żadnego rygoru. W jej przypadku konieczna jest diagnostyka i leczenie psychiatryczne. Żaden ośrodek czy więzienie nic nie da. W przyszłości znów zabije, jeśli się nic nie zrobi, bo „to tylko dziecko”.
Czy można zapobiec podobnym zdarzeniom?
Ta tragedia powinna dać wszystkim do myślenia. Zarówno rodzicom, szkołom, jak i politykom. Potrzeba zmian, bo inaczej takie sytuacje będą się powtarzać. Dzisiejsze czasy niestety sprzyjają takim zdarzeniom. W social mediach nie brakuje postów ze słowami „kiedyś też była przemoc, tylko nikt o niej nie słyszał”. Niby tak – nie było internetu, więc takie informacje się tak nie rozchodziły, jak teraz. Ale nie da się ukryć, że między ludźmi była większa zgoda. Między dziećmi też. Dochodziło do nieporozumień, kłótni, ale potrafiliśmy jakoś rozwiązywać konflikty. Gniew był zwykle chwilowy. Przezywanie, obgadywanie, ktoś komuś nogę podstawił. Nic groźniejszego. Dziś niestety granice są przekraczane. Winę za to ponoszą dorośli. Rodzice nie mają ochoty poświęcać dzieciom czasu, rozmawiać z nimi, budować odpowiednich więzi. Wolą od maleńkości dawać im telefon do ręki, od maleńkości odstawiać do żłobków, przedszkoli, bo praca ważniejsza. W dodatku internet daje dostęp do niebezpiecznych i kontrowersyjnych treści, do których dzieci nie powinny mieć dostępu. Najgorsze są social media, a zwłaszcza TikTok pełen niebezpiecznych bzdur i wyzwań. Do tego dostęp do komunikatorów, w których na konta dzieciaków nikt nie ma dostępu, zamknięte czy prywatne grupy na Facebooku. Dzieciaki mogą więc bezkarnie pisać, co zechcą.
Szkoły też nie radzą sobie z narastającą przemocą. Nauczyciele nie mają czasu pilnować dzieciaków na przerwach. Drugi problem to to, że dzieciaki nie zgłaszają przemocowych sytuacji ze strachu przed jeszcze większą przemocą. Nauczyciele i dyrektorzy zresztą często zamiatają sprawy pod dywan albo karzą… ofiary, bo zobaczą jak ofiara próbuje się postawić i w ich oczach to ofiara wygląda na oprawcę. Albo ważniejsza jest reputacja szkoły, niż dobro uczniów. No i największy problem to czas, jaki dzieciaki spędzają ze sobą poza szkołą i poza domem, gdzie ani rodzice, ani szkoły nie mają nad nimi kontroli. Tak samo, jak nikt nie ma nad nimi kontroli w sieci. Aby zapobiec takim tragediom w przyszłości potrzebny jest szereg zmian, zarówno w podejściu rodziców i szkół, jak i w prawie.
Rodzice – więcej uwagi!
Największa rola w przeciwdziałaniu przemocy między dziećmi spoczywa na rodzicach. Powinni poświęcać dzieciom więcej uwagi, czasu, jak najwięcej rozmawiać, a nie stawiać pracę nad dziećmi i wiecznie „jestem zajęty”, a w domu „jestem zmęczony po pracy”. To z domu dzieci powinny wynieść szacunek do innych, kulturę, umiejętność panowania nad emocjami i rozwiązywania konfliktów. Należy uczyć dzieci, że to, że kogoś nie lubimy czy się z nim nie zgadzamy, nie dogadujemy, nie znaczy, że możemy go skrzywdzić czy zabić. A oprócz tego jeszcze rodzice powinni:
- lepiej kontrolować, co dzieci robią po szkole, gdzie chodzą i co robią na telefonach i w internecie;
- nie pozwalać na granie w przemocowe gry, oglądanie przemocowych filmów i seriali (z przerażeniem stwierdzam, że nasze kryminały, np. Sprawiedliwi, Policjantki i Policjanci, Gliniarze, Dzielnica Strachu, ogląda masa małolatów, a jest w nich wiele drastycznej przemocy);
- reagować na każdą informację o przemocy wobec dziecka lub przemocy stosowanej przez dziecko wobec kogoś innego (bo rodzice często nie chcą wierzyć i twierdzą, że ich dziecko to dobre dziecko i nikomu by nic nie zrobiło, a tymczasem nie zdają sobie sprawy, że nie znają własnego dziecka);
- trzymać dzieci z dala od swoich pasji, nie zarażać nimi, jeśli są nimi np. surwiwal, militaria, wojsko, łowiectwo ani nie mówić za dużo w domu o swojej pracy, jeśli są wojskowymi, policjantami czy ochroniarzami;
- nie kupować dzieciom żadnych narzędzi związanych z wyżej wymienionymi pasjami ani nie trzymać ich w domu w zasięgu dzieci. Najlepiej stworzyć na takie rzeczy zamkniętą skrytkę i nie zostawiać kluczy do niej w zasięgu dziecka;
- kontrolować, na co dzieci wydają kieszonkowe i co noszą w plecaku do szkoły.
Szkoły – zdecydowane reagowanie
Szkoły powinny zdecydowanie reagować na każdy, nawet najmniejszy akt przemocy. Zwykle zaczyna się od przezwiska, śmiechu, popchnięcia, a może skończyć tak, jak w Jeleniej Górze, jeśli nie będzie żadnej reakcji ze strony szkoły. Te wolą zamiatać sprawy pod dywan, bo często nie ma dowodów na agresję, oprawcy się wypierają, a ich rodzice ich bronią, bo przecież ich dobre dziecko by nie zrobiło nikomu nic złego. Przede wszystkim szkoły powinny zadbać o to, by móc udowodnić akty przemocy, zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej. Monitoring to podstawa, ale jeśli jest, to zazwyczaj głównie na korytarzach, a powinien być wszędzie, nawet w toaletach (oczywiście w przedsionkach, nie w kabinach). Kamery powinny być także na budynku szkoły z każdej strony, by obejmować całe szkolne podwórka, boiska i najbliższą okolicę. Dzieciaki powinny być edukowane o tym, by informować o przemocy jak najszybciej. Każdy ma telefon, więc warto nagrać moment przemocy. Takie nagranie będzie dowodem także na przemoc psychiczną, bo ma dźwięk, nie tak jak nagrania z monitoringu. Dzieciaki przyłapane na agresji powinny lądować na dywaniku razem z rodzicami, a dyrekcja czy wychowawca powinni mieć możliwość sprawdzenia przy rodzicach telefonów w celu ustalenia, czy agresja nie przeniosła się na teren szkoły z internetu. Wszelkie nagrania i słowa świadków powinny być przedstawiane rodzicom i agresorom, aby nikt nie zaprzeczał. No i solidne kary, nie tylko jakieś obniżone zachowanie, ale np. prace na rzecz szkoły lub coś na rzecz ofiary. W przypadku poważniejszych zdarzeń, szkoły powinny kierować zgłoszenia na policję. Ponadto szkoły w swoich statutach powinny mieć zasady zakazujące przynoszenie ostrych i niebezpiecznych rzeczy do szkoły, za wyjątkiem tych potrzebnych na lekcjach (nożyczki, cyrkiel) oraz kontrolować dzieciaki i ich plecaki w razie podejrzeń.
Prawo – bądźmy jak Australia
Australia od niedawna ma zakaz korzystania z Social Mediów dla dzieciaków poniżej 16 roku życia. Jakże coś takiego przydałoby się w Polsce. Ale to i tak mało. Jest wiele innych stron z nieodpowiednimi treściami dla małolatów. Na wielu wyskakują okienka z prośbą o potwierdzenie wieku, ale co z tego, skoro wystarczy kliknąć „tak, mam skończone 18 lat” i każde dziecko może to zrobić. Ponadto dzieciaki mogą korzystać z serwisów streamingowych i na wiele stron mogą logować się z konta na Facebooku. Wszelkie portale i serwisy powinny dozwalać korzystanie przez dzieci wyłącznie z kont rodziców albo zakładanie dzieciom kont tylko przez rodziców z poziomu ich kont. Dzięki temu rodzic miałby wgląd w to, co dzieciak przegląda i robi w SM, czy ogląda w serwisie streamingowym. To samo z komunikatorami. Dzieciaki nie powinny mieć możliwości posiadania własnych prywatnych kont na Whatsappie czy w Messengerze, a sklepy z aplikacjami powinny blokować możliwość pobrania aplikacji SM, streamingów, przemocowych gier i innych nieodpowiednich aplikacji przez dzieci.
Jednak to niejedyne zmiany w prawie, jakie są potrzebne. Należy zwiększyć odpowiedzialność dzieci powyżej 10 roku życia za popełnione czyny. Takie dziecko ma już świadomość tego, co robi, a także ma świadomość tego, że nawet, jeśli zabije, nie pójdzie do więzienia. Dzieciaki czują się bezkarne. Dlatego prawo wymaga zaostrzenia. Bo jeśli dzieciak od razu nie poniesie konsekwencji swojego czynu, uzna, że jest przyzwolenie na takie czyny i je powtórzy. W takich przypadkach, jak morderczyni z Jeleniej Góry, konieczny jest jej pobyt w psychiatryku i diagnostyka, bo jeśli jest zaburzona lub chora (a na to wygląda), to tylko odpowiednia terapia może jej pomóc. Żaden ośrodek, poprawczak, czy więzienie jej nie pomoże. A dla zdrowych, niezaburzonych, działających z premedytacją powinny być kary wpływające na całe życie, także dorosłe. Jeśli dzieciaki byłyby świadome, że mogą narazić się na problemy z przyjęciem do innej szkoły, na studia, ze znalezieniem pracy, to by pomyślały dwa razy, zanim by coś odwaliły. Z kolei w poprawczakach i ośrodkach, do których trafiają takie zdemoralizowane dzieciaki, powinien panować surowy rygor – brak telefonów, internetu, nauka na terenie ośrodka, zakaz wychodzenia samemu itd. Namiastka więzienia, by dzieciaki wiedziały, co je czeka, jeśli dopuszczą się recydywy.
W prawie przydałoby się jeszcze kilka innych istotnych zmian, takich, jak chociażby zakaz sprzedaży nieletnim ostrych narzędzi, zakaz wstępu dla nieletnich do sklepów militarnych, surwiwalowych itd. oraz duże ograniczenia możliwości robienia przez dzieciaki zakupów w internecie. Banki dają możliwości zakładania kont dzieciom, a nawet wyrabiają dzieciom karty do kont. Założenie konta dziecku powinno być jednak możliwe tylko z poziomu konta/aplikacji rodzica i rodzic powinien mieć wgląd i dostawać powiadomienia o transakcjach dokonanych przez dziecko. Przy czym należałoby mocno ograniczyć lub uniemożliwić dzieciakom wypłaty gotówki z bankomatów, bo nad wydawaniem gotówki przez dzieciaki już rodzice nie mogą mieć kontroli.
Dezinformacja i medialna wojna o kliki
O paskudnych praktykach mediów pisałam już nie raz. I muszę jeszcze raz. Nie dość, że nie weryfikują informacji przed publikacją i rozsiewają informacje niepotwierdzone, niepełne, to jeszcze prześcigają się na kolejne artykuły z clickbaitowymi nagłówkami sugerującymi nowe szokujące informacje, kiedy w artykułach tak naprawdę nie ma nic nowego, tylko te same pojedyncze zdania albo krótkie fragmenty poprzeplatane reklamami czy materiałami video na pół strony. To woła o pomstę do nieba. Jak można z tak ogromnej tragedii robić sposób na kliki? Do tego dezinformacja wynikająca z nieprawdziwych, niepełnych danych. W komentarzach do licznych artykułów pojawiły się ksenofobiczne wypowiedzi, że zabójczyni jest Ukrainką. Bo oczywiście Polacy nie potrafią zabijać. Jak ktoś zabija w Polsce to musi być zza granicy, najpewniej z Ukrainy. Tymczasem zabójczyni to Polka, o imieniu Hanna. Plotki spowodowało jej niepolsko brzmiące nazwisko. To jest po prostu dramat – teraz mieszamy z błotem zabójczynię, a za parę dni, po Świętach wszyscy nagle zapomną o sprawie. Media przestaną pisać. Zrobi się znów cisza. Nie o to tu chodzi. Nie o to, by potępiać zabójczynię przez chwilę, ale o to, by wyciągnąć wnioski na przyszłość, by nie doszło do kolejnej takiej tragedii. By kolejne dziecko nie zabiło już żadnego innego.
_______________________________________________
Utrzymanie bloga też kosztuje. Jeśli więc podoba Ci się to, co piszę, postaw mi symboliczną kawę, która doda mi energii i bardzo pomoże w rozwoju bloga, który jest moją pracą i pasją. Będę Ci bardzo wdzięczna za docenienie i wsparcie. 🙂 A jeśli chcesz wiedzieć więcej o BuyCoffee, zajrzyj TUTAJ.




