Wydawałoby się, że e-maile, smsy i inne komunikatory wyparły niemal całkowicie zwykłe listy. Jednak poczta wciąż ma się dobrze. Nadal jest potrzebna, bo przecież dostajemy papierowe rachunki, listy polecone z ważnymi informacjami, kartki świąteczne, które sami też wysyłamy czy w końcu robimy zakupy przez internet. Zawsze chcemy, by nasza przesyłka dotarła do nas szybko i bezpiecznie. Nie zależy to tylko od transportu, ale i pewnego człowieka, który przekazuje nam kopertę prosto do rąk lub skrzynki, czyli rzecz jasna listonosza.

„Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie” woła znany klasyk Skaldów. Zupełnie jakby listonosz był nie wiadomo kim, jakoś specjalnie uprzywilejowany. Tymczasem to zwyczajny zawód z raczej niską płacą. Swego czasu słyszałam, że poczta narzeka na brak listonoszy. Nie dziwi mnie w sumie, że ludzie nie chcą wykonywać marnie płatnego zawodu, nie wymagającego jakiejś wielkiej wiedzy i umiejętności. Są po prostu ambitni. Poczta zaś z braku chętnych zatrudnia chyba każdego, kto sie zjawi. Wypadałoby jednak, by kandydat miał przynajmniej podstawowe umiejętności nabywane w szkole. Tymczasem zdarzają się problemy nawet z czytaniem i pisaniem.

Kiedyś zamówiłam parę drobiazgów w chińskim sklepie, który mam w telefonie. Oczywiście po niektóre musiałam pofatygować się z awizo na pocztę. Cóż, zachowanie listonoszy wobec klientów też zostawia sporo do życzenia. Czy oni naprawdę są aż takimi introwertykami, że wolą zostawić awizo nawet nie pukając do drzwi, podczas gdy adresat jest cały czas w domu? Boją się ludzi? Oczekując na zamówione drobiazgi kupiłam inną rzecz na Allegro. Gdy otworzyłam drzwi pukającej listonoszce, ta dała mi paczkę mówiąc, że zostawiła jeszcze na coś innego awizo. Tak sobie wtedy wściekła pomyślałam, że skoro i tak do mnie szła, to mogła mi przynieść obie przesyłki. Żałuję, że jej o to nie spytałam. Żeby tego było mało, na awizo napisala „Kamil” zamiast Kamila, choć na paczce było prawidłowo. Sama dopisałam ostatnią literę i poszłam na pocztę, ale kiedy dostałam drugi raz takie awizo, postanowiłam nic nie poprawiać, tylko w razie problemów powiedzieć pani w okienku, że to nie moja wina, że mają niekompetentnych listonoszy. Na szczęście problemów nie było, a moje wspaniałe imię to temat na kolejny felieton.

Kolejne historie zdarzyły się teraz, przed Bożym Ciałem. Najpierw odebrałam paczuszkę ze skrzynki zadowolona, że wreszcie doszedł mi ostatni drobiazg. W domu po otwarciu zobaczyłam dwa dziwne przedmioty, których nie zamawiałam. Dopiero wtedy zerknęłam na adres i okazało się, że listonosz źle przeczytał numer bloku, a że numer mieszkania ten sam, wrzucił to do mojej skrzynki. Cóż, wiem, że nieładnie otwierać nieswoje i oddawać otwarte, ale przez analfabetę nie miałam wyboru…

Tuż przed moim wyjazdem z Krakowa zdarzyła się ostatnia jak na razie pocztowa historia. Raz jestem w Krakowie, a raz mnie nie ma, a szczególnie na lato zawsze wyjeżdżam na wieś. W tym roku wyjazd zbiegł się ze Świętem. Chciałam więc załatwić sobie usługę „polecony do skrzynki”, żeby nie dostawać awiz, bo ani ja, ani nikt mi ich nie odbierze. Wypełniłam wniosek przez internet i okazało się, że i tak trzeba pofatygować się na pocztę. Poszłam, ale pani w okienku nie była chyba do końca zaznajomiona ze swoją pracą, bo nie wiedziała, co ma robić. Zadzwoniła gdzieś i oznajmiła, że mam iść na drugie osiedle, bo tam jest główna siedziba poczty, a tu tylko filia i oni tego nie załatwiają, bo wszystkie przesyłki trafiają tam i stamtąd wychodzą listonosze, a zresztą teraz już nie trzeba chodzić. Dziwne, jeśli nie trzeba, to dlaczego na mailu mam informację, że trzeba? Postanowiłam poczekać, bo akurat miał mi certyfikat przyjść i oczywiście było awizo w skrzynce. Poszłam i tam pani też zdziwiona. Pobiegła do kierowniczki, by wrócić z informacją, że przyszłam niepotrzebnie, bo nie trzeba. Jak to nie? Pytam pokazując maila i mówiąc o awizie. Pani na to, że teraz listonosze potwierdzają przychodząc do domu z papierkiem i następnego dnia ktoś przyjdzie. Oczywiście nie przyszedł nikt. Co teraz? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że poczta polska to stan umysłu…

A może wy macie taką usługę i mi powiecie jak to w końcu jest?

Na koniec muszę was poinformować, że jak zwykle kiedy przyjeżdżam na wieś, muszą być jakieś problemy z internetem. Najpierw awaria Orange i brak internetu również u mnie w NJU mobile, a teraz mimo, że działa w kratkę, piszę ten felieton na telefonie. Od pracy niestety przymusowy urlop z powodu braku internetu na laptopie, czego koszmarnie nie znoszę…